Słonecznikowy ślub - czyli Certaldo dokładnie rok później
piątek, września 15, 2023Ucieszyłam się, kiedy Mario zaoferował swoją pomoc w dowiezieniu mnie do serca Toskanii, abym mogła wykonać swoje zadanie na spokojnie, a przy okazji wycisnąć z tego dnia tyle, że więcej byłoby chyba niemożliwością. Wyprawa do Certaldo pociągiem jest oczywiście wykonalna, ale zdecydowanie bardziej skomplikowana, dłuższa i przede wszystkim nie daje tyle satysfakcji. Należą się zatem Mario wielkie podziękowania.
14 września dokładnie rok po tym, kiedy byłam tłumaczem na ślubie w Certaldo, pojechałam znów do Palazzo Pretorio, tym razem w roli fotografa. Mój Nikon - powiedzmy sobie szczerze - powinien już przejść na emeryturę i nigdy nie wiem, czy nie zaskoczy mnie czymś niemiłym. Podjęłam się więc tego zadania z lekką niepewnością. Nie mogłabym odmówić, bo...
Po prostu nie mogłam odmówić! Bycie tam w takim dniu, wśród dobrych ludzi, uwiecznienie wzruszających chwil było dla mnie zaszczytem i sprawiło, że poczułam się trochę częścią tej wyjątkowej rodziny.
Mario zastrzegał, że musimy wyruszyć w drogę powrotną przed zmrokiem, żeby za dnia minąć Florencję, ale ostatecznie wstaliśmy od stołu, kiedy po wrześniowym dniu została tylko różowo-malinowa poświata. Słońce po szybkim deszczu, który zadbał o bycie w zgodzie z włoskimi przesądami - sposa bagnata sposa fortunata (pani młoda zmoczona, pani młoda szczęśliwa) - pożegnało się z dniem w pocztówkowym stylu, malując nie tylko zachód godny Moneta, ale też wciskając na tym obrazie malutki skrawek tęczy.
Telepaliśmy się Rangerem po toskańskich bezdrożach otuleni głębokimi ciemnościami. Wszystko to przez wspaniałą atmosferę, przez roześmiane rozmowy, przez pyszne dania i dobre wino, przez widok na winnice, przez radość z bycia tam i w tamtym momencie...
- Aż nie chce się jechać, co? - powiedział Mario, kiedy wsiadaliśmy do Rangera.
- Ale to ty zastrzegałeś, że po nocy nie wracamy.
Powinnam uniknąć powtórzeń, ale dziś kolejny raz chciałabym pisać o niezwykłej pajęczynie, którą uplótł mój blog, powinnam znów wspomnieć o marzeniu o Kamiennym Domu, bo wczoraj tym marzeniem znów ktoś wstrząsnął, choć ono spało sobie snem spokojnym. Ktoś dom pokazał, dom ze starą kuchnią i z piecem na pizzę, ktoś winem poczęstował i do cantiny zaprowadził, były długie rozmowy, inspiracje...
Dziś jest dzień psalmów pochwalnych - jakie ja mam szczęście do ludzi i jak piękna jest Toskania i jak wartościowe jest proste życie
- Jesteś zmęczona, prawda? - Bardziej stwierdził, niż zapytał Mario, kiedy dotarliśmy do Borgo San lorenzo.
- Jestem...
Kiedy robię coś, co kocham, daję z siebie wszystko. Spalam się w mojej pasji, by na drugi dzień znów się odrodzić z popiołów. Przed północą, choć wcześniej obiecałam sobie, że nawet nie wyjmę karty z aparatu, ciekawość zwyciężyła i musiałam podejrzeć choć część kadrów. W konsekwencji spałam pięć godzin i, co gorsze, rozłożyłam na łopatki komputer, który za tyle giga podziękował mi fochem, co też przełożyło się na dwie odwołane lekcje...
Mój komputer jest ze mną kompatybilny. Czasem więcej zwyczajnie się nie da. Wczorajszymi zdjęciami będę musiała zająć się na spokojnie, kiedy już dotrze do mnie dysk zewnętrzny, bo to pozwoli zwolnić trochę miejsca. Tymczasem zostawiam na chybił trafił telefoniczne kadry oraz dwa porządne, które na szybko udało mi się zgrać.
Państwu Młodym jeszcze tutaj - wszystkiego co najwspanialsze i żebyście się w każdym deszczu potrafili zawsze uśmiechać tak jak wczoraj!
Kiedy dziś rano zadzwonił budzik, byłam gotowa oddać duszę diabłu za przynajmniej jeszcze godzinkę snu. Tymczasem budzik był bezlitosny...
- Mikołaniu... - weszłam po cichu do pokoju.
Mikołaj nie spał. Koniec wakacji zawsze jest przykry, ale jeśli szkoła jest czasem bycia z dobrymi ludźmi, to i żal po skończonych wakacjach znika w lot.
Dobrego Nowego Roku Szkolnego wszystkim włoskim dzieciom i młodzieży! Niech to będzie dobry rok!
Na koniec jak zawsze w ostatnich dniach dla przypomnienia kolejny film. Film, który został przez nas w kwestii reklamy potraktowany trochę po macoszemu, bo w przygotowaniu była już nowa seria. Zapraszam Was zatem na sycylijską sałatkę z pomarańczy:
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
2 komentarze
Tomek Tryba w Il Pino :) moja pierwsza wyprawa do Toskanii wieki temu :) pozdrowienia ! Marta
OdpowiedzUsuń:) o proszę:) jaki świat jest mały:)
Usuń