Renesans, zupa grzybowa i co ubawiło do łez - Le Giornate Rinascimentali Scarperia 2023
poniedziałek, września 04, 2023- Nareszcie ją wyremontowali! Nie mogę się doczekać, kiedy będzie można ją zwiedzić.
Właśnie przejeżdżaliśmy obok jednej z najwspanialszych medycejskich willi - Cafaggiolo, która przez długie lata popadała w coraz bardziej niewybaczalną ruinę. Na szczęście znaleziono w końcu środki i teraz tylko czekam, kiedy otworzy swoje wrota.
- Bella! - przyznał Mario z uznaniem.
- Wiesz kto spędził tu swoje dzieciństwo?
- Nie mam pojęcia.
- Lorenzo il Magnifico! - odpowiedziałam tonem, jakbym zdradzała tajemnicę państwową.
- Chiamalo Bischero! - skomentował Mario z toskańskim humorem.
Całą niedzielę spędziliśmy na wojażowaniu. Byłam wdzięczna losowi, że Mario był w formie i do tego miał chęci wozić mnie od rana do wieczora, bo na wczorajsze "cosie" to była najlepsza terapia.
Postanowiliśmy najpierw wrócić do Vicchio, żeby "posmakować" wspomnianej już Fiera Calda, choć tak naprawdę sam jarmark był pretekstem, żeby znów zatrzymać się na obiad w La Casa del Prosciutto w Ponte a Vicchio.
Dojechaliśmy na miejsce jeszcze przed południem, więc najpierw zapuściliśmy się w ożywione fierą uliczki mugellańskiego miasteczka. O straganach tym razem bajać nie będę, ani o samym Vicchio, bo nie to było głównym celem wyprawy. Dotrwaliśmy do pory obiadu i zaraz ruszyliśmy w dół planując po drodze - co też będziemy dobrego zajadać.
Przed La Casa del Prosciutto kłębił się cały tłum, że aż trudno było przedostać się do środka, a kiedy już mi się to udało, ktoś z obsługi zapytał:
- Masz numerek?
- Numerek? Gdzie się bierze numerek??
- Po drugiej stronie ulicy.
Wycofałam się pokornie i zgodnie z instrukcją - tak jak na poczcie poszliśmy pobrać numerek. W tym momencie wywoływano 23.
- A my ile mamy? - zapytałam pełna nadziei.
- 50...
- O Gesù!
Ustaliliśmy zgodnie, że czekanie będzie stratą czasu i nie samą La Casa del Prosciutto żyje człowiek. Mario przypomniał sobie, że "tu zaraz niedaleko" jest trattoria, w której je się po królewsku i tam właśnie mnie zabierze.
"Tu zaraz niedaleko" - okazało się ponad dwadzieścia kilometrów dalej...
- To miało być "gdzieś tu".
- Wydawało mi się blisko, a my zaraz dojedziemy do Florencji.
- Florencja to też dobra opcja!
Kiedy dojechaliśmy pod wskazany adres już na wejściu przeraziła nas ilość zaparkowanych samochodów.
- Zarezerwowaliście? - zapytała miła pani za barem.
- Nieee... - odpowiedzieliśmy zrezygnowanym chórem.
- No to bardzo mi przykro...
Potem był jeszcze jeden przystanek i jeszcze jeden, a ja z siłą tybetańskiego mnicha zaczęłam coraz bardziej wypierać uczucie głodu.
- A może my jedźmy już do tej Sacrperii? Może tam coś zjemy?
Scarperia i jej Renesansowe Dni miały być naszym głównym celem...
Dotarliśmy tam po godzinie drugiej, więc w porze, kiedy na chwilę impreza zwolniła obroty. Na rogu jednej z uliczek wypatrzyliśmy odręcznie napisany drogowskaz - Locanda del chiostro. Był to punkt gastronomiczny urządzony na potrzeby imprezy na przykościelnym dziedzińcu...
- Czy uda nam się jeszcze coś zjeść? - zapytałam niepewnie.
- Oczywiście! - odpowiedział potężny mężczyzna zestrojony w zgrzebne, chłopskie odzienie i zaraz też barwnie objaśnił nam całe menu, które nie do końca było czytelne, bo jeśli dni renesansowe, to renesans na każdym kroku, nawet w języku!
Kiedy wspomniał o zupie grzybowej, która tak naprawdę była gęstym przecierem prawdziwkowym, aż zakręciło mi się w głowie... Takie właśnie było nasze zamówienie - zupa z porcini i słynne peposo!
Rozsiedliśmy się na zacienionym dziedzińcu, przy topornej ławie i chwilę potem wjechał na stół kawałek raju...
A potem było jeszcze piękniej....
Akurat w momencie, kiedy wstaliśmy od stołu miasteczko znów zaczęło ożywać - ożywać rubasznym śmiechem, łopotem flag, bębnieniem tamburini, okrzykami, stukaniem kopyt i dawną muzyką.
Wśród dam i rycerzy, wśród gwardii i chłopów, wśród władz, sokolników, sbandieratori, łobuzów, błaznów i mnichów wyśmiałam się za wszystkie czasy. Uśmiechałam się i śmiałam całą sobą. W takich festach najpiękniejsze jest to, że jeśli tylko ma się w sobie otwartość, to samemu też można stać się częścią spektaklu. Mieszkańcy wciągają przybyłych do ulicznych scenek, a mieszkańcy Scarperii to przecież Toskańczycy, więc do tego żartują do niemożliwości, bez świętości - tak jak lubię.
Renesansowy orszak był ucztą dla oczu, spektakl, który odegrany został na placu, był też ucztą dla moich uszu, żarty, których stałam się częścią były ucztą dla mojej duszy...
Niech madonna spocznie! W naszych czasach kobiety zwie się madonnami - mężczyzna na wszelki wypadek wyjaśnił. |
- Grzeszniku! - jeden z mnichów przyparł Mario do muru, a drugi wyciągnął modlitewnik.
- Na kolana!
- Ale ja mam chore kolano! - bronił się ubawiony Mario.
- Może być na jedno kolano!
Mario pokornie wykonał polecenie.
- W górę patrz! Wznieś oczy do nieba i módl się!
- I usta otwórz - wtórował drugi mnich.
- Co to? - zainteresowałam się, kiedy nad ustami Mario zawisła buteleczka opatulona w lniany woreczek.
- Jak to co?! Acqua Santa!
Mario złapał łyk czegoś co psiknęło mu do gardła i zaraz wytrzeszczył oczy.
- Caz... To była grappa!
selfie! |
Stojąc wczoraj wśród tych wszystkich kolorów, otoczona radością i śmiechem, taplająca się w bogactwie tradycji i historii, pasąca oczy wszechobecnym pięknem, pomyślałam, że generalnie powinnam już przywyknąć, po tylu latach to wszystko teoretycznie powinno mi spowszednieć, jednak nadal z tym samym, jak kiedyś, entuzjazmem chłonę atmosferę, zachowuję kadry, celebruję z dziką przyjemnością.
Trudno w to być może uwierzyć, ale wczoraj nawet stąpanie po chodniku wyłożonym słomą sprawiało mi niemal fizyczną przyjemność, jakby ta miękkość kroków miała złagodzić nieprzyjemny galop myśli z wczesnego poranka.
A poza tym wszystkim... RENESANS! Jak go nie kochać? Jak się nim nie fascynować?
Gdybyście byli ciekawi historii Scarperii i innych miasteczek Mugello, niezmiennie zapraszam do lektury: Nieznane Toskania i Romania. Gdzie Dante mówi dobranoc.
Na koniec wielkie dziękuję za wiele wczorajszych słów! Niech nowy tydzień pisze się w pozytywnym nastroju, niech nam wrzesień pięknie trwa w letnim nastroju!
GRZESZNIK to po włosku PECCATORE (wym. pekkatore)
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
3 komentarze
Poza wszystkimi cudami , madonnie jest przepięknie w tej różowej - cudo sukience !! marysia
OdpowiedzUsuńA jaka piekna opalenizne ma Madonna
OdpowiedzUsuńPiękne wydarzenie. Aż chciałoby się już od razu jechać i podziwiać. Pozdrawiam, Karolina
OdpowiedzUsuń