Być może większość atrakcji Livorno, które wywołują we mnie euforię, dla innych nie będą niczym nadzwyczajnym, bowiem - jak już pisałam na początku tej opowieści, która zaczyna przybierać rozmiary wenezuelskiej telenoweli - uroda Livorno nie jest oczywista.
Jest jednak w mieście pewne miejsce, o którym niewiele się mówi, a które jeśli już się tam zawita, nikogo nie pozostawi obojętnym.
Mam nadzieję, że w kwestii niepopularności i braku zainteresowania te moje psalmy pochwalne cokolwiek zmienią, choć z drugiej strony egoistycznie przyznam, że w niedzielny, sierpniowy poranek bycie jedynym gościem, obcowanie z wyeksponowaną sztuką i niezwykłymi wnętrzami w ciszy i samotności było dla mnie czymś nadzwyczajnym, przywilejem godnym królowej.
Oto Villa Mambelli i muzeum Giovanni Fattori!
Villa Mimbelli powstała w XIX wieku, była prywatną rezydencją rodziny Mimbelli - stąd jej nazwa. Otoczona jest parkiem, który inspirowany był klasycznymi ogrodami romantycznymi. Sama Villa natomiast jest doskonałym przykładem stylu eklektycznego, niezwykle w tamtych czasach popularnego - znajdziemy tu włoski renesans, barok i przepiękne zdobienia typowe dla stylu arabskiego.
Dziś Villa Mimbelli jest siedzibą Museo Civico "Giovanni Fattori", a jej stała wystawa skupia się przede wszystkim wokół artystów z grupy Macchiaioli. Oprócz Villi w parku znajduje się również kaplica, w której urządzono bibliotekę poświęconą sztuce. Niestety nie zdążyłam tam zawitać, ale to jest doskonały powód, żeby do Villi Mimbelli powrócić. Zbiory biblioteki to około 12.000 woluminów poświęconych sztuce, znajdziemy tu nawet bardzo rzadkie pozycje z historii sztuki oraz niezliczoność katalogów z wystaw realizowanych we Włoszech i na świecie. Zbiory biblioteki skupiają się na sztuce XIX i XX wieku.
Ja zawitałam do Muzeum przede wszystkim dla Macchiaioli, nie miałam jeszcze pojęcia, jakim cudem jest sama Villa. Moje zainteresowanie grupą Macchiaioli zaczęło się od Silvestro Lega, który urodził się w leżącej niedaleko Marradi Modiglianie, gdzie każdego roku na Feste dell'Ottocento, dzięki mieszkańcom miasteczka, jego obrazy w niezwykły sposób ożywają. Nawiasem mówiąc przypominam, że to wydarzenie już za kilkanaście dni!
Silvestro Lega był też autorem malowidła na suficie w najpiękniejszej sali Palazzo Torriani... Można powiedzieć, że modigliański artysta był dla mnie tą przysłowiową "nitką" - po nitce do kłębka i tak zaczęłam czytać o grupie Macchiaioli, a zimą tego roku zawitałam do Pizy, by podziwiać niezwykłą wystawę poświęconą powstałej we Florencji grupie malarzy. Zapraszam do lektury tego wpisu, żeby dowiedzieć się kim byli Macchiaioli.
W Villi Mimbelli możemy podziwiać obrazy Silvestro Lega, Telemaco Signorini, Boldini, Borrani, Cabianca, de Tivoli, Banti i przede wszystkim Giovanni Fattori, który był jednym z najważniejszych przedstawicieli Macchiaioli i urodził się właśnie tu w Livorno.
Najbardziej znane obrazy Fattori krążą wokół dwóch głównych tematów. Pierwszy to Risorgimento, czyli odradzanie się i zjednoczenie Włoch, wiele z obrazów poświęconych jest scenom bitewnym. Drugi temat - o wiele bardziej mi bliski i chyba też dlatego Fattori przyciągnął moją uwagę - to natura. Moje ulubione z jego obrazów przedstawiają pełne prostoty, wiejskie, sielskie krajobrazy przede wszystkim z okolic ukochanej przez artystę Maremmy.
Fattori pierwsze dwadzieścia lat życia spędził w Livorno, a następnie przeprowadził się do Florencji, gdzie zaczął studia na Akademii Sztuk Pięknych. W 1848 roku otwarta została słynna kawiarnia Michelangelo, której Fattori już od pierwszych dni był stałym bywalcem. To tam spotykał się z innymi artystami i to właśnie tam zawiązała się grupa Macchiaioli.
Oprócz Fattori w muzeum livorneńskim można podziwiać obrazy innych artystów urodzonych w tym mieście, wśród nich zupełnie obce mi do tej pory nazwiska jak: Nomellini, Corcos, Cecconi i Gambogi. To moje zwiedzanie stało się smakowitą porcją nowych inspiracji i niezwykłą lekcją z historii sztuki. To tutaj poznałam jeszcze jednego ciekawego artystę, o którym do tej pory nie miałam pojęcia...
W jednej z sal Villi Mimbelli zebrano rzeźby - a tą, która szczególnie zwróciła moją uwagę była "Santa Lucia". Jej autorem jest Adolfo Wildt. Przyznam, że odrobinę mnie zmroziło, kiedy zaczęłam czytać o jego tendencjach politycznych, więc ostatecznie porzuciłam zgłębianie biografii, zamiast tego skupiłam się na tym, co stworzył, a stworzył rzeźby niezwykłe. Zachęcam Was również do poszperania w tym temacie. A może wszyscy już go znają, tylko ja znowu drepczę gdzieś z tyłu...
W kolekcji dzieł sztuki zebranych w Villi Mimbelli znajdziemy też okruchy twórczości Modiglianiego, ale to naprawdę tylko okruchy! Wielka szkoda...
Tak czy inaczej następnym razem mam zamiar zwiedzić dom artysty, bo tym razem niestety zabrakło na to czasu. Czasu wiecznie na coś brakuje, taka już jego cecha.
Villę Mimbelli zwiedziłam w pojedynkę. Tomek nie przepada za sztuką Macchiaioli i postanowił zaszyć się na ten czas w księgarni, a Mikołaj rozdarty między młotem a kowadłem ostatecznie postanowił dołączyć do brata. Planowałam odwiedzić to miejsce już w kwietniu, ale ten czas... - patrz wyżej. Na pewno wrócę tam przy pierwszej sposobności, aby odwiedzić bibliotekę, przespacerować się po parku i jeszcze raz móc podziwiać arabeski jak z tysiąca i jednej nocy...
Zbliżam się już PRAWIE do końca livorneńskiego bajania. Pisząc i wspominając, przeglądając zebrane w czasie podróży materiały, uświadamiam sobie, że tak wiele jeszcze nie widziałam. Ale to dobrze, bo wracać do Livorno chciałabym bez końca, a może kiedyś przez chwilę tam pomieszkać?
Jeszcze raz muszę napisać jedną "oczywistość", żeby nikt mi potem nie zarzucił - "zwariowałaś z tym Livorno? Przecież to żadne halo!" Livorno to nie Florencja, Siena czy Wenecja. Jego czar nie tkwi w finezyjnej marmurowej fasadzie Duomo, w urokliwości średniowiecznych uliczek, w najsłynniejszej sztuce, w instagramowych kadrach, dla których turyści przemierzają setki czy tysiące kilometrów. Czar Livorno jest nieoczywisty, zdezelowany, nieokrzesany, ale mnie skutecznie uwodzi na każdym kroku i już myślę sobie, że nigdy jeszcze nie widziałam miasta jesienią...
Pozostał do dopisania epilog, ale to już jutro, bo na dziś urodził się spontanicznie interesujący plan, który zaraz mam zamiar zacząć realizować.
Pięknego dnia!
ZDAĆ SOBIE SPRAWĘ, UŚWIADOMIĆ SOBIE - to po włosku RENDERSI CONTO (wym. rendersi konto)