Zapowiedź co jutro, zmęczeniowy armagedon i kwestie samolotowe

czwartek, czerwca 15, 2023

Dom z Kamienia blog o życiu w Toskanii

Mikołaja odprowadził na lotnisko (poza rozdygotanym sercem Matki) słodki i sielski zapach lip. Zapach wakacji, zapach Marradi, mój zapach... To było coś co zdecydowanie poprawiło mi humor. 

- Czy z samolotu można zadzwonić? - zapytał Mario, widząc, jak enty raz spoglądam na telefon, choć byliśmy dopiero w połowie drogi do domu. 
- Nie można! Wsiadasz do samolotu i przed startem przestawiasz na "modalità aereo".
- Boooh... Czyli, że nie można, czy że się nie da?
- Nie wiem, może i można, ale chyba jest ryzyko, że zakłóca się sygnał tych wszystkich sprzętów i urządzeń, więc dla bezpieczeństwa telefon się wyłącza, to znaczy przestawia na tryb samolotowy. Swoją drogą, na takiej wysokości to sygnał i tak już chyba nie łapie. 
- Dziwne. Jak czasami jakiś samolot zaczyna spadać, to ludzie przecież dzwonią do najbliższych... - Mario dywagował na głos.
- Odbiło ci? Co to są za pytania? Co to w ogóle jest za temat?? Akurat teraz?
- Boh... - Mario chyba w ogóle nie zrozumiał w czym jest problem.   

Dom z Kamienia blog o życiu w Toskanii

Bobas na szczęście bezpiecznie wystartował, potem wylądował i od dziś cieszy się wakacjami na wyjeździe. Niech mu będzie pięknie, odkrywczo, rodzinnie i słodko! Już nie mogę się doczekać jego opowieści.

Wracaliśmy z Mario do doliny Lamone, kiedy ostatnie chmury zmęczone kapryśną aurą opadały bezsilnie na wzgórza - zupełnie jak moje ręce zmasakrowane rozładowywaniem peletu. Nim Mikołaj ruszył w podróż musieliśmy uporać się z blisko toną opału. Na nową zimę jesteśmy przygotowani i mam nadzieję, że temat zimna powróci za pół roku. 

Stres ostatnich dni czy też tygodni, spowodowany najróżniejszymi zdarzeniami, odarł mnie z sił i kiedy dziś rano budzik zadzwonił dobrze przed piątą, byłam w tak odległej sennej galaktyce, że żaden Han Solo nigdy tam nawet nie trafił. Nie wiem co bardziej nie chciało się obudzić - ciało czy dusza. 

Najpierw przysypiałam w drodze do Florencji, choć starałam się skupić na pisaniu i lekturze - arcy ciekawej lekturze, a potem drodze w powrotnej poległam już na całej linii... Kiedy pociąg stanął na stacji w Roncie, dobrą chwilę zajęło mi poukładanie sobie w głowie gdzie ja jestem.

- Na basenie jest dziś festa i można zjeść kanapkę z lampredotto - oświadczył Mario, kiedy zdzwoniłam z pociągu, żeby upewnić się czy ma się dobrze. 
- Wiesz co??? Przeszłam 24 kilometry, jestem na nogach od ciemnego świtu i jedyne o czym marzę to łóżko. 
Zazwyczaj rzeczywiście nie przepuszczam żadnej lokalnej okazji na bycie wśród ludzi, ale dziś ogłosiłam kapitulację. 

Jutro jeszcze jeden intensywny dzień. Jutro też premiera drugiej części nowego youtubowego filmu, na którą już dziś zapraszam i w końcu nadal jutro nowa opowieść florencką z literaturą w tle. 

Dobrej nocy!




Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

0 komentarze