Calcio Storico 2023 - zwycięstwo czerwonych i witajcie w piekle!
niedziela, czerwca 25, 2023Widziałam w życiu wiele zdjęć i nagrań z Calcio Storico, ale dopiero widząc to wszystko na żywo zrozumiałam czym jest naprawdę to wydarzenie. Niestety żadne zdjęcia, żadne nagrania tego nie oddadzą, moje na pewno też nie. Patrząc wczoraj na ten niezwykły spektakl, być może najbardziej florencki ze wszystkich florenckich spektakli pomyślałam, że w kwestii widowiskowości tradycji i ich przeżywania przez mieszkańców, Florencja bije inne miasta na głowę. Nawet tu we Włoszech.
24 czerwca 2023 roku na pewno zapamiętam jako dzień, kiedy po raz pierwszy mogłam zobaczyć Calcio Storico na żywo, a jeszcze kilka tygodni wcześniej nawet bym nie pomyślała, że będzie mi to dane.
Wspomniałam już między słowami, że wszystko to jest zasługą moich udanych zdjęć z Capodanno Fiorentino. Tamte zdjęcia nie przeszły bez echa i, co ważniejsze, zaowocowały nowymi znajomościami. To wszystko doprowadziło do tego, że usiadłam na trybunie na Santa Croce - to tam od zawsze rozgrywane są mecze Calcio Storico.
Florencja była wczoraj w barwach Biforco! Tak, tak! Czerwień Santa Maria Novella mieszała się z kolorem niebieskim Santa Croce. Wygrali Rossi, czyli ci pierwsi - wynikiem 9:2. Sam mecz zaczął się niefartownie, to znaczy prawie się skończył, zanim w ogóle się zaczął i przez chwilę myślałam, że moja radość z biletów była przedwczesna i że mecz się nie odbędzie.
Chodziło o to, że jeden z zawodników czerwonych zaatakował przeciwnika zanim jeszcze odgwizdano początek meczu i zanim piłka trafiła na boisko. Przez ponad 40 minut trwały kłótnie i negocjacje, bunt niebieskich i domaganie się opuszczenia boiska przez nadpobudliwego gracza. Tamten po długich przepychankach w końcu opuścił "sabbione" i zaczęła się gra.
Choć jak powiedział mój sąsiad na trybunie, który objaśniał mi różne kwestie - "teraz to nie będzie już gra, teraz to będzie wojna".
Rzeczywiście pojęcie gry nabiera w przypadku Calcio Storico trochę innego znaczenia...
Mecz poprzedził oczywiście popis sbandierai i parada orszaku historycznego Florencji. Było historyczne pozdrowienie i cały wstęp okraszony bogatą narracją, która pozwoliła zrozumieć co jest czym i kto jest kim w tej zwariowanej ferii barw i kostiumów.
Popisy sbandierai i obchody związane z dniem świetego Jana - patrona Florencji - trwały już od rana, ale my dotarliśmy do miasta niedługo po obiedzie i zaczęliśmy nasz dzień od Santa Maria Novella, skąd po krótkim pokazie wszyscy wyruszyli. My ruszyliśmy rzecz jasna wcześniej, by ustawić się w kolejce i zając na trybunie dobre miejsce.
Na początku zachodziłam w głowę dlaczego na trybunach, choć siedzi się niżej - bilety są droższe. Zrozumiałam to, kiedy wszystko się zaczęło i krótsze boki - zwane curve zaczęły grzmieć skandowaniem, dymić flarami i rozwijać swoje transparenty. Rossi wywiesili: witajcie w piekle.
prawdziwa loża vipów:) |
Tak naprawdę nie jestem pewna, czy zrozumiałam wszystkie zasady, o ile w ogóle o jakiś zasadach można tu mówić, więc mojego tłumaczenia nie można traktować jak profesjonalnej relacji sportowej, tylko jak opowieść laika.
Generalnie w grze chodzi o to, żeby zdobyć bramkę, ale żeby to się stało, trzeba wyeliminować jak najwięcej graczy. Dlatego wszyscy zaczynają się tłuc. Tłuką się jeden na jednego. Kiedy wreszcie jednemu uda się powalić przeciwnika, to trzyma go w takim uziemieniu, dzięki czemu graczy aktywnych jest mniej i ten, który ma piłkę - musi oczywiście się starać jej nie stracić w czasie "nawalanki" - gna przez pole (sabbione - od słowa piasek czyli sabbia) i musi wrzucić piłkę za bandę przeciwnika. Trudno tu mówić o tradycyjnej bramce, ale tak ją możemy umownie nazwać - ta zmieniana jest po każdym golu, co obwieszcza biegnący z flagą jeden z sędziów.
Jeśli chodzi o sędziów - jest ich niewiele mniej niż graczy. Boisko jest cały czas pełne i wygląda jak plac bitwy - nie ma w tym cienia przesady. Pomiędzy graczami krążą też służby medyczne i sprawdzają kogo trzeba znieść, a kto jeszcze da radę. Nikt z powodu kontuzji gracza nie wstrzymuje gry! Wszystko toczy się jednocześnie.
Myślę, że nie jest to widowisko dla wszystkich i nie mam tu na myśli trudności w zdobyciu biletów, tylko brutalność gry. To jest jatka, często krwawa. Ale to też jest Florencja, a może powinnam powiedzieć: to właśnie jest Florencja? Jestem przeszczęśliwa, że mogłam wczorajszy spektakl zobaczyć na własne oczy, na żywo, że mogłam być świadkiem tej starodawnej tradycji. Że mogłam słyszeć "il saluto alla voce", którego historia sięga dawnych wieków i oblężenia: State attenti al comando! Badane a voi, le armi in pugno! Presentate le armii, salutate! Rimettetevi, armi a terra! Riposatevi sulle vostre armi! Gridate con me! Viva Fiorenza!
A zatem Viva Fiorenza i pięknego dnia!
Mam nadzieję, że choć w drobnym stopniu udało mi się oddać atmosferę wczorajszych wydarzeń, które zakończyły się tradycyjnymi "fochi di San Giovanni", czyli ogniami świętego Jana. Dodam na koniec, że to co działo się wczoraj na punktach widokowych wokół Florencji, to było dopiero oblężenie. Udało nam się na chwilę przystanąć w Lastra na słynnym widokowym zakręcie, który też oblepiony był samochodami i publiką i złapać choć kilka ujęć kończącego się ognistego spektaklu.
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
5 komentarze
Myślę, że nie każdą tradycję należy zachowywać. Tak, jak walki w Rzymskim Koloseum, czy Corrida w Hiszpanii - to też była tradycja... A to jest zwykłe "mordobicie". Co z tego, że w historycznych strojach i w pięknych okolicznościach Florencji. To "widowisko" to kultywowanie brutalności i agresji, której na co dzień i tak mamy dużo, we Włoszech też.
OdpowiedzUsuńW rzymskim koloseum walczyli niewolnicy, w corridzie maltretowane są zwierzęta - o ile się nie mylę. Tu gracze idą z własnej woli, szkodząc co najwyżej sami sobie, bo oczywiście zabawa jest brutalna. Warto jednak poznać korzenie tej tradycji. Była to rozrywka popularna już wśród Rzymian jako sposób bycia w formie, taki powiedzmy trening oraz sposób na rozładowanie emocji. Potem Calcio storico stało się bardzo popularne w średniowieczu. Graczami byli nawet Cosimo I de' Medici i jego synowie Francesco i Ferdinando, nie była to tania rozrywka kosztem niewolników. Najsłynniejszy mecz - ten w XVI wieku odbył się w czasie słynnego najazdu - to właśnie ten mecz jest teraz przypominany - to stamtąd pochodzi słynne saluto. Miała to być wiadomość dla wroga, że Florencja wcale się nie boi i w tak zwanym międzyczasie zagra sobie mecz. Dwa razy, a może więcej calcio storico zostało nawet rozegrane na zamarzniętym Arno - to jako ciekawostka. Oczywiście jak wszystko - nie każdemu misi się podobać. Ja sama sportów walki nie lubię, bo wydaje mi się absurdem masakrować sobie zdrowie za pieniądze, ale nie krytykuję tych, którzy tym sportem się pasjonują.
UsuńDokładnie w punkt. Czym tu się fascynować? Przemocą? Nawet trudno o komentarz.
OdpowiedzUsuńCo za fantastyczne zdjęcia ! marysia
OdpowiedzUsuńByłam tam, dokładnie jestem za literą T w słowie benvenuti♥️ pokochałam to święto! Kiedyś też myślałam, że to zwykła bijatyka, ale nikt tego nie zrozumie, dopóki nie będzie na miejscu, dopóki nie zobaczy tych tłumów, nie przejdzie korowodem, nie wykrzyczy tak jak w moim przypadku Rossi Rossi Rossi! Marzę o tym żeby w tym roku też tam pojechać, szukam ciągle kogoś, kto by mi chciał towarzyszyć! Bardzo za tym tęsknię ♥️
OdpowiedzUsuń