Majowe pogodowe upiory i odcinek pierwszy
sobota, maja 13, 2023Nawet zimą ulice Florencji robią się białe co najwyżej raz na sto lat. Tymczasem mamy już prawie połowę maja, a właśnie wczoraj vie toskańskiej stolicy wyściełane zostały dywanem z białych, lodowatych grudek. Moja Ukochana została w piątek brutalnie zbombardowana przez grad. Na szczęście nie miałam tej wątpliwej przyjemności oglądać tego na żywo, ale lokalna prasa i portale internetowe prześcigały się w relacjach. Mogłam być tylko wdzięczna, że to gradobicie nie rozlało się na Apeniny, bo z moich pomidorów zrobiłaby się miazga.
W Marradi słońce przeplatało się z deszczem i to przeplatanie było bardzo perfidne, bo deszcz pojawiał się dokładnie wtedy, kiedy moja ręka lądowała na klamce, stopa unosiła się nad progiem, a słońce wychodziło zza chmur w tym samym momencie, kiedy sadowiłam się przed komputerem do kolejnej lekcji.
Udało mi się przechytrzyć pogodę dopiero wieczorem, kiedy ostatnia lekcja odwołana została niemal z chwili na chwilę. Niewiele myśląc złapałam za torbę i pognałam po zakupy. Ha! Ten pojedynek wygrałam ja i przynajmniej te kilka kilometrów na koniec dnia udało się wydreptać. Niebo nad doliną się "otworzyło" i odsłoniło błękit.
Oczywiście potem, kiedy siedzieliśmy przy stole i jeszcze długo po kolacji rozprawialiśmy o różnych życiowych kwestiach, rozpadało się na nowo. Zwariować można z pogodą w tym roku. Takie cyrki pamietam chyba z 2018 roku, kiedy w każdą niedzielę fotografowałam na zamówienie różne ceremonie i wszystkie były w strugach deszczu.
Kiedy ostatnio siedzieliśmy z Mario przed barem, zatrzymał się przy naszym stoliku jeden znajomy i dalej rozprawiać o grzybach. Niektórzy ręce zacierają, bo to znaczy, że jeśli po tych deszczach zrobi się lato, to pierwszy sezon na prawdziwki będzie już w czerwcu. Tymczasem podobno jest wysyp prugnoli, których ja jeszcze nie nauczyłam się szukać, ale zajadać i owszem, owszem...
W piątkowy wieczór na YouTube zagościł drugi, a tak naprawdę pierwszy właściwy odcinek Domu z Kamienia - tym razem dedykowany Sekretom Florencji. Warunki jego powstawania były dosyć trudne. Musiałam prowadzić nierówną walkę z wiatrem, który poszedł w tango z moimi włosami i przelotnym deszczem, ale ostatecznie chyba wyszło całkiem dobrze - nielicząc oczywiście moich powtórzeń i przejęzyczeń.
Przyjmijcie proszę to moje bajanie z przymrużeniem oka i nutką tolerancji. Pisanie to jedno - zawsze można edytować (no chyba, że już stoi na półce w księgarni), a film, nawet jeśli można robić duble do woli, jest jednak trochę pójściem na żywioł. I choć to pójście na żywioł niesie za sobą "niedociągnięcia", to ja, mimo wszystko, bardzo je lubię, bo potwierdzają to, co sama nie raz powtarzałam - prawdziwość i naturalność przede wszystkim.
Zapraszam Was na film. Kolejny pojawi się za około 10 dni - będę o tym trąbić na wszystkich frontach.
Pięknego weekendu.
ODCINEK w tym przypadku to po włosku PUNTATA (wym. puntata)
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
0 komentarze