Brak pomysłu na tytuł
środa, maja 24, 2023Sylwie to są świetne dziewczyny! Aż porzucę na chwilę manierę pisania inicjałami. Po moich wczorajszych rozpaczach dwie Sylwie czy też Silvie ruszyły z odsieczą, jedna miała przejąć Tomka, druga Mikołaja. Już wieczorem bowiem ogłoszono, że szkoła rusza od czwartku, a to znaczyło, że jeśli chcą dotrzeć na czas muszą wyruszyć już dzień wcześniej.
W środowy ranek wykorzystałam odwołane lekcje na zrobienie zapasów - zwłaszcza dla Tomka, bo wzięcie sobie na kark, kogoś na diecie, to jednak duży kłopot. Obmyśliłam co i jak, obleciałam całe Marradi z listą w garści, a Sylwia postawiła w gotowości pół rodziny i nie tylko, żeby Tomkowi ułatwić życie.
Problemem okazały się pociągi, bo jednak dojechanie do punktu docelowego to cztery lub nawet pięć pociągów i autobus, których rozkład teraz niepewny. Zdaje się, że to wszystko Tomka przerosło i ostatecznie przed tym wszystkim skapitulował
Przez chwilę rozważaliśmy nawet przejście pieszo przez wyznaczone ścieżki i potem dalej też pieszo, żeby dotrzeć do komunikacji, ale nie było to ani bezpieczne, ani rozsądne, ani też nie było nikogo, kto w taki punkt, by chłopców czy samego Tomka dowiózł.
Nie przypuszczałam, że te dni zamiast wypełnione być radością i wzruszeniem, będą jednym wielkim smutkiem.
Już mi się o tym wszystkim nawet nie chce pisać, bo ile można? Ktoś to w ogóle jeszcze czyta? Powinnam teraz roztkliwiać się nad ginestre i pomidorami, które na szczęście przetrwały, tylko jakoś nie umiem. Staram się zająć myśli czymś pozytywnym, a jednocześnie mam wrażenie, że cała moja energia idzie na podniesienie na duchu bardziej strapionych - podniesienie z różnym skutkiem. Tak czy inaczej uradziliśmy, że jeśli do niedzieli drogi się nie otworzą, przenosi się na te kilka dni do dobrej duszy spod Faenzy i te swoje pięć lat liceum dokończy.
Nad Biforco przewaliła się właśnie burza z piorunami. Na widok deszczu mamy wszyscy drgawki. Od jutra już podobno słońce na sto procent i znów lato, tak jak w ostatnich dwóch dniach. To znaczy lato jest i dziś, ale złowrogo burzowe lato.
Dostałam wczoraj wieści od właściciela zaprzyjaźnionej winnicy - wieści nie bardzo różowe. Oczywiście sama rozsyłałam od tygodnia wiadomości do wszystkich znajomych ze zmasakrowanych regionów z pytaniem co u was. Martwię się o każdego z osobna, bo widzę skalę katastrofy. Zastanawiam się też ile czasu będziemy usuwać jej skutki i czy na pewno nikt o nas w Appennino nie zapomni.
Dobrego wieczoru!
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
2 komentarze
Pani Kasiu. Przesyłam masę dobrej energii i pozytywnych myśli. Życzę Wam, aby wszystko się pomyślnie dla Was ułożyło. Pozdrawiam Agnieszka
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję 🤗
Usuń