Ile srok można trzymać za ogon?
środa, kwietnia 26, 2023Gdybym wiedziała, że spotkają mnie takie cuda, na pewno na degustację w ulubionej winnicy, która jest częścią programu warsztatów zabrałabym aparat. Nie chciało mi się go tachać, bo pomyślałam sobie - no ile można?? A tu masz ci los, zupełnie niespodziewanie tam, gdzie kończą się długie szpalery winorośli pojawiły się pierwsze w tym roku kwiaty ginestre!
Fotografowałam je często na początku maja, ale w końcówce kwietnia chyba jeszcze nie. Na ich zapach musimy oczywiście poczekać, bo do tego potrzeba słońca, a ono tej wiosny nieco kaprysi.
Najważniejsze jednak, że ginestre już kwitną.
Konsekwencją ich rozkwitu będzie moje coroczne przynudzanie. Oznacza to, że zaraz włączy mi się mantra lub jeśli ktoś woli oklepane slogany w stylu: "zabutelkować najpiękniejszą porę", "zatrzymać słodki zapach", "oddam cały listopad lub grudzień za dodatkowy maj bądź czerwiec".
A tak całkiem poważnie - jak nie kochać ginestre??
Degustacja i zwiedzanie winnicy dobiegły końca. Warsztaty już za półmetkiem. Czeka nas jeszcze kilka atrakcji i mam nadzieję, że kolejne dni dopiszą nowe zwrotki do ody radości i entuzjazmu.
Tymczasem ja czuję, że moje baterie powoli się wyczerpują. I nie chodzi o warsztaty, bo te są piękną przygodą i oby po nich były kolejne i następne i tak dalej...
W moim przypadku chodzi o bezlik pozostałych zajęć. Jeśli człowiek zajmuje się jedną tylko rzeczą, może dwoma, to nie ma w tym nic trudnego, jeśli natomiast trzyma w "garści piętnaście srok" albo nawet "sto piętnaście", to wcześniej czy później głowa zacznie odmawiać posłuszeństwa.
Wędrowałam dziś przez chwilę sama w stronę Marradi i zaczęłam na poważnie zastanawiać się, czy z czegoś dla własnego zdrowia nie będę musiała zrezygnować. Z czego i kiedy - to jest jeszcze niewiadomą, ale z czegoś trzeba.
Co ciekawe do tych przemyśleń natchnął mnie dziś właściciel winnicy... Mam momentami takie poczucie, że generalnie robię bardzo dużo, a w gruncie rzeczy niczego wielkiego, ważnego, pożytecznego, twórczego... nie robię. Czuję się trochę jak gracz, który dostał dostał świetne karty, zalicytował wysoką grę, tylko biedaczyna zapomniał, że nie umie dobrze rozgrywać i nie wie co dalej z tymi świetnymi kartami zrobić...
W Biforco mamy ciepłe, słoneczne popołudnie. Niech to słońce będzie z nami jak najdłużej!
Pięknego dnia!
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
4 komentarze
Jesli Ty Kasiu , z tym co robisz masz takie refleksje , a robisz rzeczy wielkie i trwałe , to co z nami , co my mamy o sobie i swoim życiu myślec ??? Ech .. a o zdrowie trzeba zadbac , to oczywiste ! marysia
OdpowiedzUsuńTak mi się dziś po głowie tłucze. Cały czas dokładam sobie zajęć, choć ledwo mogę unieść te co mam. I już nie wiem czy to dobre, czy to tylko taka gonitwa za króliczkiem? Ściskam mocno! Dla mnie jesteście wspaniali ❤️
UsuńGinestre,po mojemu żarnowiec w mojej rodzinnej wsi kwitły całe łany,kocham. Iwona.
OdpowiedzUsuńKasiu robisz same bardzo ważne rzeczy, ważne dla wielu ludzi. Naprawdę super zobaczyć zdjęcia i poczytać o małej włoskiej gminie na końcu Toskanii, o małym miasteczku gdzie życie płynie tak spokojnie, uczciwie i jest pełne fajnych ludzi. To Kasiu dzięki Tobie poznaliśmy ich wszystkich i tą krainę. A poza tym fajnie jest czytać o kimś kto żyje tak jak chce i tam gdzie chce.To są wszystko Bardzo WAŻNE sprawy. Jola
OdpowiedzUsuń