Nerwy się uspokajają, a Petrarce się dostaje
wtorek, lutego 07, 2023Ciemna noc spowijała jeszcze biforkowy poranek, a Mikołaj siedział nad swoim "pane e marmellata" i utyskiwał na czekający go stresujący dzień.
- A z czego ty masz to pytanie dziś?
- Z Inferno Dantego i z Petrarki.
- Ale przecież ty uwielbiasz Divina Commedia!
- Co innego uwielbiać, a co innego odpowiadać na ocenę. A Petrarki nie lubię... - tu padło jeszcze kilka epitetów pod adresem włoskiego wieszcza, których po ocenzurowaniu postanowiłam nie dopisywać.
- A co jest nie tak z Petrarką?
- Tylko chodzi i marudzi. Pisze o tym jak chce się zbliżyć do Boga, a przecież jak ktoś coś naprawdę chce, to po prostu to robi, a nie tyle gada. Wchodzi na górę ze swoim bratem, idzie wolniej, miesza do tego świętego Augustyna...
Posłuchałam wywodu Mikołaja i kolejny raz pomyślałam, że gdyby mi ktoś w ten sam sposób - ludzki sposób - przybliżył kiedyś wielkie, "trudne" dzieła, to życie byłoby o wiele prostsze.
Niektóre wypowiedzi Mikołaja mogą być oczywiście kontrowersyjne, wielu nawet nie śmiałabym tu przytoczyć, ale jedno jest pewne - on wie o czym mówi, on to rozumie. Szczególnie uwielbiam słuchać jego wywodów na temat Boskiej Komedii. I powiem Wam tak po cichu - to Mikołaj nauczył mnie rozumieć Dantego.
- I denerwuje mnie, że wszyscy upierają się przy jednej interpretacji... "Nel mezzo del cammin di nostra vita mi ritrovai per una selva oscura, ché la dritta via era smarrita"... - oczywiście Mikołaj lubi podważać to, co oczywiste, prowokować i snuć swoje teorie.
- To akurat jest jasne. Nie ma tu żadnej zagadki. Zwróć też uwagę, że on pisze NOSTRA (nasza), co czyni Divina Commedia dziełem uniwersalnym, on nie mówi tylko o sobie.
Mikołaj odstawił niedojedzone śniadanie i zaczął się "ogarniać".
Mimo swojej wiedzy, poszedł dziś zestresowany jak nie wiem co. Stres rozumiem doskonale, bo dla mnie do tej pory nie ma nic gorszego niż ustne egzaminy, czy w ogóle zabieranie głosu przed żywą publicznością. Mam nadzieję, że to pytanie jakoś pójdzie i nim usiądzie do obiadu złapie już oddech ulgi.
Wczorajszy dzień był kosmiczny. Tak totalnie wytrącił mnie z równowagi, że aż mi siebie samej było żal. Dziś już mi przeszło i mam nadzieję, że dzień upłynie bez niemiłych ekscesów. Zaplanowałam też, że przy najbliższym wypadzie do Florencji mam zamiar zaopatrzyć się w "sakiewkę" lub jak radziła moja uczennica w małą torebeczkę. Dziękuję za wszystkie sprzedane mi wczoraj patenty! Jesteście kochani!
Pięknego dnia!
MARUDZIĆ to po włosku PIAGNUCOLARE (wym. pianiukolare)
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
0 komentarze