zima

Gęsi na śniegu

wtorek, lutego 28, 2023

Dom z Kamienia blog

Śnieg był okropny - wodnisty i ciężki, tak że koncertowo znokautował moje oleandry. Ich gałęzie zostały brutalnie przygniecione do ziemi, a ja w myślach błogosławiłam się za ostrożność i "nierozpakowanie" w zeszłym tygodniu mimozy. Przynajmniej jej zimowy prztyczek w nos został oszczędzony. 

To nie jest tak, że ja nie mam większych problemów, więc narzekam na śnieg w lutym. Mieszkam tu już dziesięć lat i dobrze wiem, że śnieg w Apeninach nawet w marcu nie jest żadną anomalią. Ale w moim przypadku - czyli kogoś, kto nie jest zmotoryzowany, a do sklepu ma prawie dwa kilometry, śnieg najzwyczajniej nie jest niczym przyjemnym, więc muszę sobie pomarudzić. 

Jak już dam sobie upust śniegowej niechęci, zaciskam zęby i wymyślam litanię błogosławieństw: może nie będzie dzięki temu suszy, może będą lepsze trufle, gęściej zakwitną dzikie orchidee, a może uda się zobaczyć znów Acquachetę w formie pełnej splendoru... I oczywiście - tak jak napisał jeden z Czytelników - przynajmniej mam czas na dokończenie pracy przy książce. 

Za kilkanaście godzin luty weźmie walizki i pójdzie na stację. Kto do Domu z Kamienia zagląda nie od dziś, ten wie, że dziś w Romanii i w części Toskanii zapłoną światła dla marca. To moja ulubiona tradycja, która niesie ze sobą nadzieję, jest kwintesencją odrodzenia się, radością z wiosennego czasu. W Lòm a merz jest zdecydowanie coś magicznego! Kto nie pamięta czym jest ten zwyczaj, przypomnę mój dawny wpis
Mam nadzieję, że uda mi się dziś do jakiejś zabawy przyłączyć. 

***
- Dobrze, że założyłam górskie buciory - myślę sobie, kiedy zasapana "wspinam" się na ostatnią "podgórkę" przy Cardeto. Nie mogłam nawet wziąć wózka, bo byłby cały mokry, utytłany w tej śniegowej brei. Tacham więc te siaty i czuję jak śnieg coraz bardziej zamienia się w deszcz czy też coś deszczo-podobnego. Z nieba płyną drobinki wilgoci wielkości nasion maku. Każda jedna pojedynczo niemal niewyczuwalna, ale w grupie siła, więc moja kurtka robi się coraz bardziej mokra. Naciągam szczelniej kaptur. Kątem oka widzę jak gęsi maszerują w kierunku rzeki. Przedziwnie wyglądają na śniegu. Zastanawiam się czy im w łapki nie zimno. Może nie... Może gęsie łapki odporne na takie niewygody. Maszerują sobie te gęsi tak spokojnie, jakby ich ten śnieg wcale nie irytował, ale założę się o głowę, że wolą tak jak ja dreptać sobie po dywanach fiołków.

Śnieg już nie pada, ale bury kisiel szarych chmur rozlał się po górach. Jeszcze dziś i jutro ma być tak byle jak, ale od czwartku ponoć będzie szło ku dobremu, a od piątku to niby już całkiem wiosna. Ufff...
Pięknego dnia!

NASIONA MAKU to po włosku SEMI DI PAPAVERO (wym. semi di papawero)

życie codzienne

Poniedziałek bez humoru

poniedziałek, lutego 27, 2023

 Dom z Kamienia blog

Nie mogłam się nawet pieklić, bo już od tygodnia o zakichanym śniegu trąbili, więc był czas, żeby się mentalnie na to przygotować... Pocieszam się, że to tylko kilka dni. Od soboty podobno wiosna ma być pełną gębą. Mam nadzieję, że te wszystkie fiołki, żonkile, przylaszczki i prymulki bardzo pod śniegiem nie ucierpią.

W niedziele tak kurzyło, że wyszłam tylko na chwilę. Mam "śniegofobię" - śniegu najzwyczajniej nie lubię - i nieważne czy święta, czy przez okno - nie lubię go nawet na zdjęciu, tak jak nie lubię zimna. Zimno mnie "boli". Serio. 

- Wrrrr... - kolejny raz zahurgotał pług po asfalcie. Siedzieliśmy akurat przy kolacji. 
- O Jezu! - Tomek przewrócił oczami. 
Chłopcy śnieg lubią do pewnego momentu - kiedy już zaczyna się pora fiołków i wiosennej kurtki, wtedy ich też denerwują takie pogodowe psikusy. 
- Wiesz, że koło San Godenzo służby musiały skautów ratować? 
Tomek tylko pokręcił głową z dezaprobatą. 
- Podobno śnieg ich zaskoczył i nie mogli zejść. Bravi skauci! O tym ataku zimy trąbili przecież od tygodnia. Wszędzie były alerty pogodowe. W takich sytuacjach, delikwenci powinni pokrywać koszt interwencji, może w ten sposób niektórzy by się nauczyli. 

Weekend minął... Hmmm... Byle jak. Po prostu minął. Wycisnął ze mnie resztki energii i nie podarował nawet grama odpoczynku.
Miałam zrobić dużo, a zrobiłam tyle co nic. Nawet autoryzacji tekstu nie skończyłam. Ba! Nie jestem nawet w połowie, więc na takim starcie nowego tygodnia już mi się wszystkiego odechciewa. 

Mam nadzieję, że jutro uda mi się przy rozpalaniu świateł dla marca gdzieś asystować, choć domyślam się, że przy takiej aurze niektórym minie zapał. Ja mam go aż w nadmiarze - właśnie ze względu na pogodę. Pierwsza myśl, która mnie dziś rozpromienia, to właśnie wizja jutrzejszych ogni i wypita przy tym ogniu szklaneczka wina. Tu dla przypomnienia mój stary wpis, wyjaśniający o jakich ogniach mowa. Jak już nie raz pisałam - dla mnie lume a marzo jest tym czym dla innych sylwester. 

Niech jutrzejsze "światło" przyniesie coś dobrego. Niech ten tydzień i marcowy początek tchną odrobinę nadziei i garstkę optymizmu. 

Na koniec mam taką cichutką prośbę. Jeśli ktoś z Was będzie w najbliższym czasie w Empiku i będzie miał chwilę, by sprawdzić, zapytać się czy Sekrety Florencji oraz Nieznane Toskania i Romania są dostępne, a jeśli są, to gdzie zostały upchnięte, będę Wam bardzo wdzięczna. Oczywiście "przy okazji", żeby nikt absolutnie nie gnał specjalnie do Empiku! 
Mam niestety przykre doniesienia o formie sprzedaży moich książek, a to boli bardzo. Chciałabym wiedzieć, czy to częsty proceder, czy tak się tylko raz zdarzyło. 

Teraz już czas na mnie. Dobrego dnia. 

SPECJALNIE w tym znaczeniu to po włosku APPOSTA (wym. apposta)
 

pizza

Pizza dobra na wszystko

niedziela, lutego 26, 2023

Włoska pizza - Dom z Kamienia blog

Dzień nic a nic nie zapowiadał się źle, a ostatecznie wcale lekkim i przyjemnym się nie okazał, więc tym bardziej ta wieczorna pizza była dla mnie zbawieniem. Zbawieniem dla mojej głowy.

Najgorzej jak człowiek sobie zaplanuje relaks i odpoczynek. Wymyśliłam sobie, że po sobotnich lekcjach ruszę na krótki marsz, żeby nacieszyć się wiosną nim nadejdzie śnieżyca. Potem miałam zabrać się do pracy nad autoryzacją tekstu, chciałam odpocząć, złapać oddech, poleżeć z kawusią na kanapie i takie tam banały. Tak się jednak poplątało, że te moje plany koncertowo szlag trafił. Ani spaceru, ani relaksu, a o zajrzeniu do książki to mogłam zapomnieć. Znów będę musiała noc zarwać, żeby ze wszystkim nadgonić.  

Jedyna radość, to że zaplanowany wieczór z pizzą, w czasie którego znów miałam być prawą ręką Mario udał się wyśmienicie. To był taki słodki cukiereczek, po dosyć gorzkim dniu. 

Uwielbiam te momenty - momenty kiedy Mario wsuwa pizze do pieca, a ja mogę być częścią pizzowego teamu. Być i przynależeć.     
 
Włoska pizza - Dom z Kamienia blog

Kwintesencja prostoty, kwintesencja wloskości. Tak niewiele potrzeba, by pokolorować deszczowy, lutowy wieczór. Pizza jest dobra na wszystko, pizza to zawsze pizza, ale pizza w takich okolicznościach przyrody - to naprawdę pełnia szczęścia. W takich momentach człowiek myśli sobie - czego chcieć więcej? Chyba tylko tego, by czas odrobinę zwolnił. 

A jeszcze przy tej pizzy tyle nowych historii... 

Włoska pizza - Dom z Kamienia blog
Włoska pizza - Dom z Kamienia blog

Luty pakuje walizki i zalewa się łzami. Rzeka pod oknami znów skotłowała się burym nurtem. Tylko patrzeć jak lutowe łzy zamienią się w płatki śniegu wielkości chusteczek. Chusteczki na otarcie łez. 
Wiosna ma do nas powrócić dopiero za kilka dni. 
Oby ten dzień minął w spokoju.   

PRZYNALEŻEĆ to po włosku APPARTENERE (wym. appartenere)  


Włoska pizza - Dom z Kamienia blog
Włoska pizza - Dom z Kamienia blog

pisanie

Historie, inspiracje i pisanie

sobota, lutego 25, 2023

Katarzyna Nowacka – blogerka, fotografka, miłośniczka Włoch, slow life i trekkingu. Od 2007 roku związana z Toskanią. W 2013 roku zdecydowała się zostawić Warszawę i zamieszkać w maleńkim miasteczku w prowincji Florencja. O swoim włoskim życiu opowiada na blogu Dom z Kamienia. W wolnym czasie wędruje po Florencji i Apeninach w poszukiwaniu miejsc oraz historii nieznanych.

- Jak było? - zapytał Tomek rozpakowując zakupy. 
- Przyjemnie. Poszliśmy na spacer na... cmentarz. 
- A ty jesteś Edgar Allan Poe? - powiedział z nutką ironii. 
- Oj weź! Cmentarze to miejsca pełne historii. 
- Wiem, wiem - Tomek oczywiście się droczył, a ja zaraz na dowód, że spacer się udał przytoczyłam kilka zasłyszanych historii. 

Pogoda w piątek nie była tak ładna, jak zapowiadali, więc nie mieliśmy motywacji, by oddalać się od Marradi i kiedy szliśmy wąziutkim korytarzem Ca' Vigoli, zaproponowałam, że może przeszlibyśmy się na cmentarz. Mario uznał to za bardzo dobry pomysł. 

To, że lubię cmentarze wiadomo nie od dziś - zwłaszcza małe, włoskie cmentarze, bo jest w nich pogodny spokój. Poza tym wizyta na marradyjskim lub biforkojwym cmentarzu uświadamia mi coraz dobitniej, że już trochę lat tu jestem, bo rozpoznaję na nagrobkach coraz więcej twarzy - smutna refleksja, ale takie jest życie. 

Jest ten kto naprawiał porwane spodnie chłopców, kto każde dzień dobry skierowane w moją stronę okraszał komplementem z klasą, kto poczęstował vin santo, kto robił najlepsze w Marradi lody, kto żartował sprzedając kiełbasę. Każda z tych osób to osobna historia.  

Mario ostatnio skory jest do przywoływania wspomnień i snucia opowieści o dawnym życiu, a mi oczywiście w to graj! Myślę sobie, że muszę w końcu usiąść i wszystkie te historie spisać jak należy. Wiem, że pewnego dnia będzie z tego kolejna książka. 

Katarzyna Nowacka – blogerka, fotografka, miłośniczka Włoch, slow life i trekkingu. Od 2007 roku związana z Toskanią. W 2013 roku zdecydowała się zostawić Warszawę i zamieszkać w maleńkim miasteczku w prowincji Florencja. O swoim włoskim życiu opowiada na blogu Dom z Kamienia. W wolnym czasie wędruje po Florencji i Apeninach w poszukiwaniu miejsc oraz historii nieznanych.

A w kwestii książki... W piątek nim wybiła siedemnasta na mailu zamigała nowa wiadomość. Redaktorka prowadząca moją trzecią książkę przysłała cały skład książki do autoryzacji, więc czeka mnie "upojny" weekend, ale - co ważniejsze - przyszedł też projekt okładki, który jest w końcu tym wymarzonym. Mam nadzieję, że tak już zostanie. 

Idzie śnieżyca. Łudziłam się, że zmieni zdanie, że się pomylili, że nas ominie, ale chyba moje nadzieje zostaną pogrzebane. Teraz za oknem jeszcze kilkanaście stopni, pierwsze kwiaty na drzewach i dywany fiołków przy drodze - tak, to aktualne fotografie, ale jutro ma się wszystko zmienić jak w kalejdoskopie. Oby szybko przeszło, bo kwiatkowa eksplozja już wiosennie duszę rozochociła. 

Dobrego dnia z odrobiną poetyckiej prozy Dino Campana. Sfotografowana tablica znajduje się nad torami kolejowymi pomiędzy stacją Marradi i marradyjskim cmentarzem. Inspiracja na każdym kroku, świat jest pełen inspiracji. 

Pięknej soboty!

ŁUDZIĆ SIĘ to po włosku ILLUDERSI (wym. illudersi)

codzienność

Kulinarne cuda i luty zawadiaka

piątek, lutego 24, 2023

Wiosna w Toskanii - Dom z Kamienia blog Katarzyny Nowackiej

Kpina! Na te wszystkie cudne kwiatunie i kwiateczki (infantylne zwroty zamierzone) ma nam za dwa dni napadać grubo śniegu... Pozostaje tylko zęby zacisnąć i przeczekać. Dziś wizja armagedonu wydaje się nieprawdopodobieństwem, ale nie takie cuda już widzieliśmy. 
Pamiętam jak w marcu 2010 roku przyjechaliśmy do Marradi i przywitał nas półmetrowy śnieg, a teraz w końcu nadal mamy luty, który w ostatnich dniach swojego trwania chce zapracować na epitet "maledetto". 
 
Dom z Kamienia blog Katarzyny Nowackiej, życie w Toskanii
Dom z Kamienia blog Katarzyny Nowackiej, życie w Toskanii

Przed warzywniakiem stało kilka osób. Dołączyłam do grupki stojącej w rozsypanej kolejce i czekałam na swoją kolej.
- A chi tocca? - zapytał sprzedawca i zaraz odpowiedziała mu młoda kobieta, która jedną ręką bujała wózek dziecięcy. Swoją drogą zawsze uśmiecham się z rozczuleniem na taki widok. Nam matkom wchodzi to w krew i nawet jak wózek jest pusty to nim bujamy. Przyznajcie się - komu się zdarzyło? 
- Daj mi dwanaście bananów na rosół - powiedziała kobieta, a wózek dalej posuwał się to do przodu to do tyłu - moi tylko to jedzą. 
Zaintrygowana wyostrzyłam uszy i oczy, podobnie jak pozostali uczestnicy kolejki.
Andrea z kamienną miną sięgnął po okazałą kiść bananów.
- Ale co ty mi dajesz? Banany? 
- Poprosiłaś o banany na rosół. Trochę wydało mi się to dziwne, ale nasz klient nasz pan. 
- Serio? Poprosiłam o banany? 
- Tak! Tak! - zaczęła przytakiwać kolejka i dopiero wtedy obecni odważyli się skomentować, że prośba młodej mamy wydała się dość dziwaczna. Kto usłyszał, ten łamał sobie głowę jaki to rosół wychodzi z bananów?
- Marchewki! Chciałam oczywiście 12 marchewek!

Ubaw mieliśmy przedni. Młoda mama śmiała się najgłośniej. 
Kiedy przyszła moja kolej, poprosiłam:
- Cztery banany. 
A Andrea zaraz podłapał:
- U ciebie też dziś rosół na obiad?
Takie to są małe smaczki codziennego życia na toskańskiej prowincji. 

Dom z Kamienia blog Katarzyny Nowackiej, życie w Toskanii

Przed nami ciepły piątek, jeszcze cieplejsza sobota, a potem na chwilę zima, kiedy to luty zacznie robić zadymę. Przypomniałam Mario, że trzeba przykryć przygotowany stos do rozpalenia, bo się wszystko zmoczy i nic nam z ognia nie wyjdzie. Lòm a merz to mój sylwester! To mój Nowy Rok. Niech się dzieje co chce, ale ogień dla marca trzeba rozpalić. 

Poza entą akceptacją książki - tym razem zdjęć i ich układu - planów konkretnych brak. Mam tylko nadzieję, że uda się złapać chwilowy oddech. 

Pięknego weekendu!

A CHI TOCCA (a ki tokka?) to znaczy CZYJA KOLEJ? 

Dom z Kamienia blog Katarzyny Nowackiej, życie w Toskanii

warsztaty

Rocznica ciężkiego kalibru, książki i rodzinne pasje

czwartek, lutego 23, 2023

Dom z Kamienia blog o życiu w Toskanii

Tomek złożył pierwsze zamówienie korzystając z "bonus kultura". Wśród autorów na początek znaleźli się Joyce, Steinbeck, Marquez i Virginia Woolf. Czasem patrząc na niego widzę odbicie  siebie - siebie sprzed niemal trzydziestu lat, choć on z takiego porównania nie wiem czy bardzo by się ucieszył. 

Nawet jeśli nasze książkowe gusta nie często się spotykają, to jednak zapędy i ambicje literackie mieliśmy i mamy bardzo podobne. 
- Piszesz następną książkę? - zapytał Tomek sprzątając ze stołu po kolacji.
- Piszę, ale mi się wszystko rozłazi. 
- A nie myślałaś, żeby kiedyś napisać też fikcję? 
- Oczywiście, że tak. Ja w ogóle na tym chciałabym się najbardziej skupić. Pisanie to jest coś, co naprawdę mnie uszczęśliwia. 

***
- Zaraz minie rok od wybuchu wojny - powiedział Mikołaj. 
- Wiem, choć dla mnie to przede wszystkim rok od mojej własnej traumy. 
- Jakiej?

Mikołaj nie pamiętał. To dobrze. To znaczy, że tamte zdarzenia nie zryły mu psychiki. Całe szczęście! Pewnie ja też nie pamiętałabym tak dokładnie daty, gdyby moje doświadczenia nie zbiegły się z wybuchem wojny. Kiedy w nieprzespaną, przepłakaną noc wzięłam do ręki telefon, żeby dla "odmóżdżenia" obejrzeć coś głupawego, z wyświetlacza zaczęły krzyczeć do mnie przerażające tytuły, które wszyscy dobrze pamiętamy.  

Wieczór wcześniej - dokładnie rok temu - przed odebraniem wyników, dla relaksu włączyłam sobie film Ozpetka "La Dea Fortuna"... Nomen omen... Taki nieludzki chichot losu. Wybór repertuaru najgorszy z możliwych, choć oczywiście film przepiękny. Na drugi dzień - 23 lutego świat rozsypał mi się w drobiazgi. Posklejałam je misternie starając się na nowo odbudować mój spokój, ale rysy pozostaną już chyba na zawsze. Rysy, czyli lęk.   

Dom z Kamienia blog o życiu w Toskanii

Ten lęk przełożył się też niestety na inne sfery życia... 

*********
W środę po południu miałam umówione  w gminie spotkanie w ważnej sprawie. Czekam teraz na wieści, ale jestem realistką i nie robię sobie wielkich nadziei. Będę próbować, bo bardzo potrzebuję pewne życiowe sprawy uporządkować. Chciałabym, aby rozchybotana łódka, na której nawiasem mówiąc nauczyłam się już trzymać równowagę, zamieniła się w nieco stabilniejszą łódź.  

Skupiam się na drobnych pozytywach. Z tych miłych drobiazgów bardzo raduje nowy pomysł, który narodził się w weekend. Kto śledzi social media Domu z Kamienia, ten na pewno już widział, ale ponieważ nie wszyscy są instagramowi i fejsbukowi, dlatego jeszcze tu się pochwalę: 

Dom z Kamienia blog o życiu w Toskanii

Wszystkie szczegółowe informacje znajdziecie w zakładce FOTOGRAFIA. Bardzo ten projekt - pomysł przypadł mi do serca, bo połączenie rodzinnych sił, to dla mnie jak wiatr w żagle, a bardzo tego wiatru mi trzeba. Połączenie sił i rodzinnej pasji. Byłoby cudownie, gdyby nam się udało, więc ładnie się kłaniam i proszę: podajcie dalej w wolnej chwili. 

Z dobrym okiem trzeba się urodzić i mam nadzieję, że dar widzenia kadrami mam już w genach, ale strony technicznej związanej z fotografią nauczył mnie mój młodszy Brat. Jeśli chcecie nauczy też Was! 

Muszę działać, muszę zrobić coś więcej, coś twórczego, inspirującego... Życie stygnie! - Jak mówił pewien pan w polskim filmie.  

Oczywiście nadal aktualna jest oferta warsztatów kulinarno trekkingowych, na które również Was zapraszam. 

PIĘKNEGO DNIA!

RODZINNY to po włosku FAMILIARE (wym. familiare)


poezja

Ładny płot, dąb, Pascoli i inne cuda

środa, lutego 22, 2023

Dom z Kamienia blog o życiu w Toskanii

- Jaki ładny płot - powiedział Mario i poklepał drewnianą belkę z niekłamanym zachwytem. 
- Ładny - przytaknęłam, bo płot rzeczywiście był... ładny. 

Prosty, chłopski, rustykalny, przy zwykłej białej drodze, u stóp kamiennego domu, toskański - płot spełniał wszystkie warunki, by zasłużyć na ten banalny epitet - ładny. 

W niedzielę pogoda była nie tak piękna, jak dzień później, kiedy fotografowałam z zapałem florę w rozkwicie, ale zdecydowanie bliżej jej było do wiosny niż do zimy. Terkoczący Ranger zabrał nas tym razem na wzgórze tuż za Passo Beccugiano. Zatrzymaliśmy się w miejscu, gdzie od asfaltu bierze początek szutrowa droga.  

Dom z Kamienia blog o życiu w Toskanii
Dom z Kamienia blog o życiu w Toskanii

- Chcesz zdjęcie z płotem? - zapytał. 
- No pewnie! 
Głupie pytanie. Kto by nie chciał mieć zdjęcia z takim ładnym płotem! 
Po krótkiej sesji fotograficznej ruszyliśmy dalej.

Szliśmy i szliśmy, aż przed nami, na malowniczym wzniesieniu, zza łysych jeszcze drzew wychylił się czubek kamiennego domu. 
- My tu już byliśmy! - zawołałam entuzjastycznie. - To było dawno temu z chłopcami! Recytowaliśmy wtedy poezję Pascoli i - jeśli się nie mylę -taki piękny dąb tam rośnie.

- Boh... - Mario wzruszył ramionami, ale nijak zdarzenia sprzed lat nie mógł sobie przypomnieć. 

Dom z Kamienia blog o życiu w Toskanii
Dom z Kamienia blog o życiu w Toskanii
Dom z Kamienia blog o życiu w Toskanii
Dom z Kamienia blog o życiu w Toskanii
Dom z Kamienia blog o życiu w Toskanii

- Tak! Zobacz! Miałam rację! Oto słynna quercia! - ucieszyłam się na widok wiekowego drzewa. 
Mario też się ucieszył, bo chyba nikt tak jak on nie umie zachwycać się naturą. 
Sfotografowaliśmy drzewo z każdej strony i wyrecytowaliśmy przed nim należyte peany. 

Dom z Kamienia blog o życiu w Toskanii
Dom z Kamienia blog o życiu w Toskanii
Dom z Kamienia blog o życiu w Toskanii
Dom z Kamienia blog o życiu w Toskanii

Ten podziw dla drzewa był naprawdę szczery i nawet Mario chętnie pozował do zdjęcia z dębem. Dąb miał w sobie coś niezwykłego. Spokój i dobrą energię - tak bardzo w życiu potrzebne. Zgodnie stwierdziliśmy, że mieć taki dom, z takim dębem i z takim widokiem to naprawdę pełnia szczęścia... 

Będę sobie marzyć dalej - tak jak marzę już od prawie 16 lat, że może kiedyś, może w innym życiu... Kiedyś będę miała swój kamienny dom, może nawet będzie obok wiekowy dąb...

Dom z Kamienia blog o życiu w Toskanii
Dom z Kamienia blog o życiu w Toskanii
Dom z Kamienia blog o życiu w Toskanii
Dom z Kamienia blog o życiu w Toskanii
Dom z Kamienia blog o życiu w Toskanii
Dom z Kamienia blog o życiu w Toskanii
Dom z Kamienia blog o życiu w Toskanii

Byliśmy tu po raz pierwszy w grudniu 2016 roku. Bardzo dobrze pamiętam tamten moment. Mikołaj patrząc na zaorane pole, przypomniał sobie wtedy poezję Pascoli, której uczył się na pamięć. To było bardzo wzruszające... Ta poezja w krajobrazie i małe dziecko, które tak pięknie poezję odbiera i widzi. W tej kwestii niewiele się zmieniło, tylko dziecko urosło. 

Pole w niedzielę nie było zaorane, tylko pokryte pierwszą zielenią. Poezja natomiast była nadal we wszystkim... I w starym dębie, i w polu, i w ładnym płocie, i kolorowej chustce na wietrze, i we wspomnieniach, i w odrobinę starszym człowieku, który siedział zamyślony patrząc przed siebie...

Dom z Kamienia blog o życiu w Toskanii
Dom z Kamienia blog o życiu w Toskanii
Dom z Kamienia blog o życiu w Toskanii
Dom z Kamienia blog o życiu w Toskanii
Dom z Kamienia blog o życiu w Toskanii
Dom z Kamienia blog o życiu w Toskanii
Dom z Kamienia blog o życiu w Toskanii
Dom z Kamienia blog o życiu w Toskanii
Dom z Kamienia blog o życiu w Toskanii

Zgłaszam petycję o wydłużenie doby i życzę Wam pięknej reszty dnia - poezji w każdym jego skrawku!

PŁOT to po włosku STACCIONATA (wym. staczczionata)


wiosna

Osioł i przylaszczki

wtorek, lutego 21, 2023

Dom z Kamienia blog, wiosna w Toskanii
 
- Popatrz! - wyciągnęłam rękę przed siebie wskazując "intruza", który zatarasował nam część drogi. 
- Ehi! Ciucchino! - zawołał Mario i zaraz ruszył przyjaźnie w kierunku osiołka. 
Zwierzak był jednak nieufny i próbował wycofać się w stronę swojej zagrody, ale nijak nie umiał znaleźć powrotnej drogi.
- Jak on się stąd wydostał? - staliśmy oglądając dokładnie ogrodzenie, ale żadnej szpary na miarę osiołka nie było.
- Może przeskoczył... - powiedział Mario.
- Przeskoczył? Przecież to nie "stallone" tylko zwykły osioł. 
- Też prawda. 
- Chyba się nas boi, dajmy mu spokój. 

Poszliśmy dalej białą drogą. 

Przy kolejnym zakręcie, gdzie dawniej rósł kasztanowy gaj, Mario uraczył mnie kilkoma opowieściami z dzieciństwa, między innymi o tym, jak to "ruszał na szaber". Tuż obok betonowej niecki uradowana wypatrzyłam kilka przylaszczek! 

- False viole - skwitował Mario.
- Jakie viole, jakie false? - oburzyłam się.
- Ja je tak nazywam - odpowiedział nonszalancko, najwyraźniej ubawiony moim bojowym tonem.
- To są... to są... - za nic nie mogłam sobie przypomnieć włoskiej nazwy - to są przylaszczki!
- False viole...  ("Podrabiane" fiołki) -  powtórzył z uporem maniaka.

Dom z Kamienia blog, wiosna w Toskanii
Dom z Kamienia blog, wiosna w Toskanii

W drodze powrotnej znów spotkaliśmy osiołka. Przestraszony ponowną wizją spotkania z nami, zaraz znalazł dziurę w siatce grodzącej i czmychnął w dół na pastwisko do innych koniowatych.

- Jaka jest właściwie różnica pomiędzy asinosamarociuco? - zapytałam.
- Aaa! Masz jakieś pytanie rezerwowe?  

Ostatecznie ustaliliśmy, że wszystko to jeden i ten sam osioł. 

Dom z Kamienia blog, wiosna w Toskanii
Dom z Kamienia blog, wiosna w Toskanii
Dom z Kamienia blog, wiosna w Toskanii
Dom z Kamienia blog, wiosna w Toskanii

Wczorajszy dzień był tak naprawdę w połowie beznadziejny. Dopiero ten spacer, kwitki, bajanie Mario, a potem krótka pogawędka w Palazzo Torriani podziałały na mnie jak balsam. Były jak miła terapia dla udręczonej duszy. 

Słońce dokazywało tak, jakby to już był rozpędzony marzec. Wśród śpiących na pierwszy rzut oka drzew już majaczyły pierwsze listki i pierwsze kwiatki! Obydwoje staliśmy ostrząc wzrok, czy to aby nie omamy. To nic, że w weekend ma być chwilowy powrót zimy. Postaram się tym nie przejmować, a brzydką pogodę wykorzystam pewnie na ostateczne sprawdzanie tekstu książki.

Doczytałam, że przylaszczka - hepatica nobilis - po włosku nazywa się potocznie: fegatella - rzekomo płatki kolorami i kształtem mają przypominać wątrobę. Inna nazwa to erba trinità. 
Trinità to Święta Trójca. Podobno na średniowiecznych malowidłach płatki przylaszczki symbolizowały często Trzy Osoby Boskie. 
Dziś przylaszczka jest symbolem zaufania. 
I tym miłym akcentem... Dobrego popołudnia!

STALLONE to znaczy OGIER 

Dom z Kamienia blog, wiosna w Toskanii
Dom z Kamienia blog, wiosna w Toskanii
Dom z Kamienia blog, wiosna w Toskanii