Tak dużo, a tak mało... - Piza i Camposanto
piątek, stycznia 27, 2023Moim drugim celem po Macchiaioli w czasie mojej krótkiej podróży do Pizy było Camposanto. Znalazłam na oficjalnej stronie kompleksu muzealnego informacje o różnych biletowych kombinacjach i ostatecznie wybrałam Camposanto plus Duomo.
Kolejny raz pisząc o Pizie biję się w pierś i głowę posypuję popiołem... Pierwszy raz byłam tu w 2007 roku. Paradoksalnie było to w ogóle pierwsze ze "słynnych" toskańskich miast, które odwiedziłam. Oczywiście z tamtego dnia mam głupawe zdjęcie z podpieraniem wieży! Tak, można się śmiać!
Bez ignorancji wróciliśmy pod Krzywą Wieżę w czerwcu 2019 roku, bo chłopcy mieli już za sobą pierwsze lata włoskiej edukacji i świadomie potrafili podziwiać zabytki. To Mikołaja życzeniem było wtedy zobaczyć fasadę Duomo.
Natomiast moje pierwsze prawdziwe "bycie" w Pizie miało miejsce - tak jak wspomniałam wczoraj - w kwietniu zeszłego roku. I to było bycie, które mnie w tym mieście rozkochało. Postanowiłam co jakiś czas moją wiedzę o Pizie pogłębiać. Mogę sobie pozwolić na takie powolne odkrywanie, bo wyprawa pociągiem to tylko dwie i pół godziny drogi z Biforco.
Kiedy wczoraj przeglądałam różne strony w polskim internecie, ciekawa tego, co już o Pizie napisano - nie chciałam bowiem powielać tych samych informacji - zaskoczyło mnie do bólu sztampowe ujęcie tematu i jednocześnie brak emocji. Uświadomiłam sobie jak bardzo jestem nieprofesjonalna w podróżniczych relacjach, z tymi moimi zachwytami aspirującymi do poezji. Nic dziwnego, że nie zostałam dziennikarzem...
Na wyszukanych przeze mnie stronach paradoksalnie najmniej uwagi poświęcano temu, co mnie zachwyciło najbardziej.
Camposanto.
Po raz pierwszy przeczytałam o tym miejscu kilka ładnych lat temu. Było to w czasie Tomka fascynacji naukami ścisłymi. Pamiętam doskonale jak dyskutowaliśmy o Fibonaccim i wtedy też znalazłam wzmiankę o jego posągu na pizańskim Camposanto. Musiało jednak minąć dużo czasu, nim moja noga przekroczyła te wspaniałe progi.
Pokusiłabym się o stwierdzenie, że miejsce to, samo w sobie, jest "mniejszym placem cudów", na właściwym Placu Cudów. O jego cudach zaraz opowiem, ale najpierw muszę dać upust emocjom, które mną targały i które - wracam znów do wczorajszego wpisu - zwerbalizowały się niedługo potem w książce, którą sprzedawca wcisnął mi w ręce na straganie antykwariatu.
Camposanto to niewielki teren, który otoczony został galeriami. Powstał pod koniec XIII wieku, żeby uporządkować i usystematyzować groby "porozrzucane" dookoła katedry. Legenda mówi, że w 1203 roku arcybiskup pizański Ubaldo Lanfranchi ze swojej wyprawy do Jerozolimy przywiózł trochę "ziemi świętej", która rozrzucona została wokół katedry.
To ta sama ziemia, która dziś podobno wypełnia niewielką przestrzeń pomiędzy galeriami.
Wszystkie cztery korytarze galerii zdobią wspaniałe freski. Mnie najbardziej poruszyły te namalowane przez Buonamico Buffalmacco, które powstały prawdopodobnie w pierwszej połowie XIV wieku. Co ciekawe przez długi czas ten florencki artysta uważany był podobno za wymyśloną przez Boccaccio postać! Buffalmacco istniał jednak naprawdę i rzeczywiście jest bohaterem niektórych nowel z Dekameronu.
Trionfo della Morte i Giudizio Universale to temat jego pizańskich malowideł. Autorami pozostałych fresków są Spinello Aretino, Taddeo Gaddi, Piero di Puccio, Antonio Veneziano, Andrea Bonaiuti i Benozzo Gozzoli. Tematem tych dzieł oprócz śmierci i sądu ostatecznego są historie ze starego testamentu oraz Storie dei Santi Pisani.
Fascynujące... Okropne i jednocześnie piękne. Okrutne, ale też pełne finezji. Upiorne oblicza, demoniczne spojrzenia, diabelskie ogony, a tuż obok święci i aniołowie. Pulchne dzieciątka, śmierć ze skrzydłami nietoperza, wrogie twarze na tle aureoli... Żałowałam, że nie wzięłam drugiego obiektywu, żałowałam, że nie ma ze mną chłopców.
Trzeba wiedzieć, że Camposanto w Pizie było jednym z pierwszych publicznych muzeów Europy. Dziś cztery galerie to nie tylko freski, ale prawdziwy pizański panteon. Zbiór niezwykłych nagrobków, od imponujących sarkofagów, przez mroczne czy bardzo osobliwe płyty nagrobne, kończąc na rzeźbie przesiąkniętej... erotyzmem.
Nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że figura wyrzeźbiona przez Giovanniego Duprè na grób Ottaviano Fabrizio Mossotti była kwintesencją sensualności. Delikatna i zmysłowa...
Oprócz fresków i nagrobków prawdziwym skarbem Camposanto jest na pewno Cappella Aulla z piękną "terracottą" Giovanniego della Robbia. Z boku natomiast znajduje się dosyć oryginalny grób matematyka urodzonego w Pizie - Ulisse Dini. Nad wejściem do kaplicy wisi słynna lampa, której w końcu przez gapiostwo nie sfotografowałam. To ta sama lampa, która służyła Galileuszowi przy zgłębianiu izochronizmu.
Wśród tych wszystkich opisanych już malowideł jedno wyróżnia się zagadkowością formy. Teologiczna kosmografia Piero di Puccio, która nawiązuje do Starego Testamentu, będąc jednocześnie odzwierciedleniem podzielonej na trzy kontynenty Ziemi, sfer niebieskich, planet i zodiaków.
Jeszcze jedną ciekawostką jaką kryje Camposanto są potężne łańcuchy dziś zawieszone na jednej ze ścian, które wieki temu chroniły wejścia do portu. W 1362 zostały skradzione przez genueńczyków i większość podarowana została Florencji. Łańcuchy zostały zwrócone Pizie dopiero w 1848 przez Florencję, a Genua oddała swoją część łupu dwanaście lat później.
Oprócz mnie na Camposanto była tylko garstka ludzi. To było wyjątkowe doświadczenie. Jedno z tych, które zostają w sercu na zawsze. Mogłabym pokusić się o stwierdzenie, że było to jedno z najniezwyklejszych miejsc, jakie w życiu widziałam. Miejsce, w którym zdecydowanie COŚ jest. Sacrum i Profanum, Nauka i Sztuka, Światło i Cień...
Ta opowieść skradła mi pół dnia, więc o Duomo opowiem już innym razem.
Tymczasem pięknego weekendu!
MAŁO LUDZI to po włosku QUATTRO GATTI:)
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
2 komentarze
Żaden dziennikarz tych cudów nie opisał bo nie potrafił.To wszystko czekało na taką osobę jak Pani.Ja
OdpowiedzUsuńzawsze się czuję po przeczytaniu wpisu jakbym tam była.DZIĘKUJĘ
Odwiedziłam to miejsce kilka lat temu i wywarło na mnie równie duże wrażenie. Nie umiałabym jednak tak ładnie go opisać.
OdpowiedzUsuńDziękuję za wpis, dla mnie czytanie go było dodatkowym, pięknym przeżyciem.
Pozdrawiam, Brenda