koniec roku
Rok 2023 pięknie nam się kłania - obrazkowy przegląd Domu z Kamienia. Felice Anno Nuovo!
niedziela, grudnia 31, 2023Koniec roku jest dla mnie zawsze bardzo refleksyjny i podszyty nostalgią. To moment, kiedy szczególnie namacalnie czuję galop czasu. Dopiero był przecież 2020, a tu hop i już mamy za kilkanaście godzin 2024. Czy tylko mnie to się wydaje abstrakcją?
Rok 2023 był trudnym rokiem, ale też rokiem, który podarował wiele wzruszeń. Są momenty, które na zawsze zapisały się w sercu i niekoniecznie są to momenty z kategorii "epokowe". Oczywiście przejdzie do historii Tomka matura, wyprowadzka z domu i koncert Boba Dylana w urodzinowym prezencie. Przejdzie do historii nasza podwójna podróż do Livorno i na Capraię oraz wydanie mojej trzeciej książki, ale też wiele zwykłych, małych chwilek - jak te w Świątyni Dumania, w Pizie, we Florencji, pod szczęślinem przy Domu z Kamienia, na szlaku w pewien poranek w towarzystwie Mikołaja, na Pratomagno w wieczornym słońcu albo na Monte Giovi w piękny wrześniowy dzień.
Niezmiennie będę powtarzać, że życie składa się właśnie z tych chwilek malutkich. Trzeba nauczyć się je kolekcjonować, a wtedy okaże się, że nie tylko to, co wielkie i epokowe może być spektakularne.
Rok 2023 przejdzie na pewno do historii jako ten pełen stresów. Wiosenne powodzie i gigantyczne osuwiska ziemi odcięły nas od świata na długie dni. Wyłączony z ruchu pociąg przywrócono dopiero kilka dni temu. Potem była wielka susza, a po niej nawiedziło nas silne trzęsienie ziemi, po którym trauma zostanie chyba na długo. To wszystko działo się w tym samym czasie, kiedy coraz bardziej nerwowo szukaliśmy bolońskiego lokum. Przybyło dużo siwych włosów...
Było jeszcze kilka innych trudnych momentów, ale...
Lepiej jednak skupić się na tym, co było piękne, a piękne były na pewno spotkania z ludźmi. To są chwile niezwykle cenne! Była Mama i Świta, i Przyjaciele, i starzy znajomi, i nowe znajomości i już ciekawa jestem kogo w przyszłym roku los rzuci w moje strony, kogo na mojej drodze postawi... Niektórzy już swój przyjazd zapowiedzieli i cieszę się na samą myśl o tym!
Piękne i terapeutyczne dla mnie były też spotkania ze sztuką - w tym roku przynajmniej w tej kwestii dogodziłam sobie jak królowa i oczywiście chciałabym więcej i więcej!
Każdego roku lubię rzucać sobie nowe wyzwania. Mam w sobie ciągły głód "nowego". I tak ten rok na pewno zapisał się naszym kanałem YouTube. Mam nadzieję, że mimo trudności uda nam się ten projekt kontynuować.
Drugie wyzwanie to moja czwarta książka - ta prawdziwa książka, którą planowałam skończyć w tych dniach. Tak się nie stało, ale mam nadzieję, że znajdzie się w rękach Czytelników przed majem. Zrobię wszystko aby to się udało.
Nie robię nigdy konkretnych planów na nowy rok, bo wiadomo jak to jest z planami. Mam jednak długą listę pod tytułem "chciałabym" i dziś na tej liście są:
- chciałabym być zdrowa i żeby zdrowiem cieszyli się moi najbliżsi
- chciałabym pojechać na wakacje
- chciałabym podarować sobie podróż solo, która w tym roku się nie udała
- chciałabym, żeby udały się warsztaty
- chciałabym, żeby moja czwarta książka już się zmaterializowała na papierze i zachwyciła Czytelników
- chciałabym, żeby nowa strona bloga pięknie się udała
- chciałabym, żeby znów do Marradi zawitała Mama ze Świtą
- chciałabym, żeby nasz kanał na YouTube odniósł w końcu sukces
- chciałabym wiele trekkingów, spotkań ze sztuką
- chciałabym się dużo śmiać, mało bać, dużo wędrować, trochę więcej odpoczywać i wciąż mieć w sobie radość życia!
Przed nami rok, w którym Mikołaj stanie się dorosły (to kolejna abstrakcja!), Tomek zmierzy się z pierwszą sesją egzaminacyjną i na jego liczniku po raz pierwszy pojawi się 2 z przodu, a ja zacznę się niezaprzeczalnie zbliżać do jakiejś przedziwnej piątki...
Dla wszystkich Czytelników Domu z Kamienia mam najlepsze życzenia, ale najpierw zapraszam Was na tradycyjny przegląd mijającego roku w obrazkach:
Nowy Rok uczciliśmy tradycyjnym piknikiem na plaży w Rosignano. |
Pogoda była bardzo przyjemna i już w pierwszych dniach stycznia sfotografowałam pierwszy fiore di San Giuseppe |
Praca nad Nowymi Sekretami Florencji i okolic przeciągnęła się na pierwsze dni nowego roku. Lista miejsc do odwiedzenia wciąż mi się wydłużała... |
Czas świąteczny zakończyła L'Epifania, a w rolę Befany w 2023 roku wcielił się Tomek. Mieszkańcy Biforco i Marradi zgodnie przyznali, że była to najładniejsza Befana ever! |
Początek stycznia, nim Paw wyruszył do Polski wykorzystaliśmy na wojażowanie. Byliśmy znów w Rimini, |
oraz odkrywaliśmy Prato i jego okolice. |
Święty Mikołaj zostawił mi pod choinką okulary, więc z pokorą musiałam przyznać, że starczowzroczność mnie też już dotyczy. Niektórzy twierdzili, że okulary dodały mi powagi. |
Ale też zaraz w tym samym miesiącu cieszyłam się wiosenną aurą w Pizie, do której przywiała mnie chęć obejrzenia wystawy "Macchiaioli". |
Wykorzystałam tamten dzień również na dogłębne poznanie Placu Cudów, |
a moment, kiedy w południe siedziałam na nabrzeżu Arno, tym samym, którym zachwycał się Leopardi pozostanie jednym z najmilszych momentów zeszłego roku. |
Rok 2023 był dla mnie na pewno rokiem wystaw - w tej kwestii pobiłam rekord. Zaraz po Macchiaioli w Pizie, obejrzałam wystawę fotografii Elliotta Erwitta we Florencji i |
niedługo potem zawitałam z chłopcami do Rzymu na wystawę malarstwa Boba Dylana - The Retrospection |
Nastał luty, który z każdym dniem coraz śmielej przebąkiwał o wiośnie... |
Pierwsze prymulki w tym roku nie kazały na siebie długo czekać, |
a za nimi pierwsze drzewa owocowe obsypały się przedwiosennym kwieciem. |
Zazwyczaj przygotowywanie i podawanie pizzy z Mario to letni punkt programu, ale w 2023 pojawił się taki epizod również w zimowym wydaniu. |
Luty przeplatał zimę z wiosną i pierwsze prymulki przykrył białym puchem. |
Ostatniego dnia tego miesiąca zapłonęły tradycyjne ognie dla marca. |
a potem już na dobre obsypał sady kwiatami. |
Kwiatów świętego Józefa nie trzeba już było liczyć na palcach jednej ręki. |
Marzec zaczął serię przemiłych spotkań. |
We Florencji... |
w Świątyni Dumania, |
i znów we Florencji... |
W marcu maturzyści, a wśród nich Tomek świętowali 100 dni do matury. |
wydanie mojej trzeciej książki, która swoją oficjalną premierę miała mieć w pierwszej połowie kwietnia. |
W połowie miesiąca wiosna nabrała rozpędu, wiosenne zdjęcie na okładkę było jej kwiatową kwintesencją. |
Dni były to ciepłe, to zimne, ale kwiatów przybywało z każdą chwilą. |
zwiedzałam Florencję i cieszyłam się leniwym słońcem w Marina di Pisa - tamten dzień, też pozostanie jednym z najmilszych tegorocznych wspomnień. |
Pod koniec marca znów fotografowałam Capodanno Fiorentino, ale tamte zdjęcia pociągnęły za sobą nowe znajomości i wkrótce podarowały też nowe możliwości. |
Wiosna nabierała rozpędu, a Ranger znów powiózł nas dobrze znanymi drogami do miejsc, |
gdzie z wiatrem we włosach (kto nie ma włosów, korzystał z włosów innych) cieszyliśmy się urodą Appennino Tosco-Romagnolo, |
Wiadomo było, że w tym roku wakacje pozostaną w sferze marzeń, ale bardzo spragnieni byliśmy choć najmniejszej podróży i tak przed Wielkanocą na życzenie chłopców wróciliśmy do naszego kochanego Livorno i |
żeby dodać coś nowego - popłynęliśmy na Capraię. Mikołaj zachwycony był swoim pierwszym w życiu rejsem, a wyspa... |
skradła nasze serca! |
Potem przyszła Wielkanoc, którą spędziliśmy w bardzo skromnym gronie, a po Wielkanocy rozpędził się galop, który miał trwać już do końca roku. |
Ja kręciłam spoty reklamowe do nowej książki i |
W kwietniu zorganizowałam warsztaty, a zaraz potem powitałam |
wyczekanych Gości - do Biforco zawitała Mama ze Świtą tym razem w pełnym składzie. Było to pierwsze takie nasze spotkanie po kilku długich latach. |
Był to czas pełen wspomnień, śmiechu, |
Już na początku maja zakwitły pierwsze ginestre, ale maj pogodowo miał przejść do historii nie ze względu na słońce... |
Padało i padało... aż podtopiło nie tylko mój ogródek, ale całą Faenzę. Byłam zmartwiona, że pogoda trochę psuje szyki rodzinnego czasu, ale najgorsze w tej kwestii było dopiero przed nami. |
Kilka dni po powrocie Mamy i Świty do Polski odsłoniliśmy kurtynę naszych wiosennych działań. |
Choć pogoda nie sprzyjała kwiatom, to jakimś cudem pole maków w okolicach Faenzy postanowiło swoim kwitnieniem pobić wszelkie rekordy i w długości kwitnięcia i w intensywności czerwieni. |
Rzeka pod naszymi oknami była przerażająca i wkrótce zalała dużą część Romanii. Był to jeden z największych kataklizmów regionu. |
Jak tylko woda opadła - mieszkańcy, a przede wszystkim młodzież, zabrali się za sprzątanie Faenzy i innych zalanych miast i miasteczek. Młodych wolontariuszy nazwano "Burdel de paciug". |
Tomek i Mikołaj aż przebierali nogami, żeby też do wolontariuszy dołączyć, ale Marradi tak jak wiele innych miasteczek za sprawą niewyobrażalnych osuwisk i przerwanych dróg odcięte było od reszty świata. |
Niektóre drogi szybko naprawiono i i dzięki życzliwości jednej Sylwii i drugiej Silvii chłopcy na kilka dni przenieśli się na nizinę, aby nie tylko sprzątać ich szkolne miasto, ale też wraz z równieśnikami rok szkolny dokończyć. |
Było to szczególnie ważne dla Tomka, który kończył nie tylko rok szkolny, ale też żegnał się z liceum. Przejazd przez Faenzę dźwigająca się z kolan rozrywał nam serca. |
Ostatniego dnia maja świeczki na torcie ustawiliśmy dla Mario, który "w prezencie" dostał wypowiedzenie najmu legendarnej Santa Barbara. Pogoda znów zrobiła się piękna i wkrótce zaczęliśmy nieśmiało wojażować drogami, które jakimś cudem pozostały przejezdne. |
Pani Basia obdarowała mnie sukienkami na kolejny sezon, a ja starałam się |
pięknie je sfotografować. |
Ostatniego dnia roku szkolnego 2022/2023 chłopcy razem wyruszyli do Faenzy z biforkowego domu, a ja podglądałam ich z okna ze ściśniętym gardłem i zastanawiałam się kiedy to przeleciało. Ostatni już raz wyruszali razem do liceum... |
Czerwiec obfitował w wiele wzruszeń - podpisywałam moje książki, |
spotykałam się z dawnymi i nowymi znajomymi, |
a w Brisighelli przy fontannie wspominałam moment sprzed kilkunastu lat, kiedy zakiełkowało we mnie marzenie o życiu w Marradi. |
Apeniny rozkwitły ginestrami, a moje wzruszenia miały ciąg dalszy... |
na lotnisku w Forlì Mikołaj wsiadł do samolotu i poleciał na długie wakacje do Polski. |
Moje zdjęcia z Capodanno zaowocowały biletami na florenckie Calcio Storico. |
Po raz pierwszy mogłam na własne oczy oglądać historyczne rozgrywki dzielnic. |
Marradyjskie wieczory coraz bardziej się ożywiały - na placu odbył się koncert legendarnej, florenckiej orkiestry, |
a do Marradi zawitali kolejni Goście. Razem ucztowaliśmy, wędrowaliśmy po Florencji sączyliśmy prosecco w biforkowym barze i... |
kibicowaliśmy kobietom w Giro d'Italia Donne, którego trasa w tym roku przebiegała przez Marradi. |
Przyszedł w końcu czas na zmianę okładki na letnią. W tym roku lato siedziało w Biforco nad rzeką. |
Niektórzy cieszyli się wakacjami, a inni siedzieli nad książkami ucząc się do matury. |
Ja natomiast w wolnym czasie dreptałam uliczkami Imoli w poszukiwaniu lokum dla przyszłego studenta. |
a w prezencie oprócz tortu dostał... |
bilet na koncert Boba Dylana, który dokładnie w dzień Tomka urodzin otwierał festiwal jazzowy w Perugii. Pojechaliśmy tam z Przyjaciółmi i festiwalem cieszyliśmy się niemal do nocy. |
Na drugi dzień po urodzinach Tomka do Marradi przybył Najmłodszy i |
z zapałem zabraliśmy się do kręcenia nowej serii filmów. |
Pomoc Pawia była nieoceniona, a my nie szczędziliśmy sobie żartów z niego, które dzielnie znosił. |
Nagraliśmy dwa odcinki o Urbino, o Dozzy, o Balzach, o Pratomagno, byliśmy na marradyjskim targu i gotowaliśmy z Mario. |
W minionym roku udzieliłam kilka wywiadów, między innymi - Sztuce Zapisanej i Marcie Periodista. |
Nie wędrowałam w tym roku tyle, ile bym chciała, ale jednak kilka wypraw udało się wyjątkowo pięknie, |
W lipcu poszliśmy na piękny, wieczorny spacer po Marradi śladami Dino Campana i odkryliśmy zakątki do tej pory nam nieznane. |
Do Florencji jeździłam w tym roku jeszcze częściej niż zwykle - między innymi na wspomniane już wcześniej wystawy. |
Dzieła Yan Pei-Minga w Palazzo Strozzi podziwiałam razem z Mikołajem, |
z którym przed wejściem do marradyjskiego ratusza, nim skończył się lipiec, powtórzyliśmy rytualny kadr. |
W ostatni dzień lipca przyszedł czas na moje świeczki i tort - trzy kwadranse i jeden rok. |
Do Marradi dotarli kolejni Goście i znów razem biesiadowaliśmy, |
Biesiad w tym roku było mnóstwo, niektóre miały szczytny cel - tak Marradi pomagało zmagającej się ze skutkami powodzi Romanii. |
W sierpniu starałam się łapać chwilki na relaks pod ulubionym szczęślinem, co wcale nie było łatwe, wrzesień zbliżał się wielkimi krokami, a my dla Tomka nadal nie mieliśmy lokum. |
Postanowiliśmy we dwoje pojechać do Bolonii, żeby kwatery szukać u źródła, |
a przy okazji Tomek po raz pierwszy przekroczył próg uniwersytetu jako prawowity student ze świeżo wydrukowaną legitymacją. |
Sierpień był chyba najbardziej intensywnym miesiącem. Środek miesiąca szczelnie wypełniły atrakcje. Z Mario piekliśmy i podawaliśmy pizzę. |
W Popolano na sfoglierii znów tańczyłam do nocy, |
maszerowałam w kolorowym marszu i |
na corocznej strastellacie - w tym roku po raz pierwszy bez towarzystwa. Samotna oczywiście nie byłam, bo na nocnych wyprawach nikt nie jest samotny. |
I jeszcze na zakończenie letniego maratonu imprezowego - wyczekana przez wszystkich po pandemicznej pauzie słynna marradyjska noc czarownic. |
Zmęczenie i stres wiosenno letnich miesięcy coraz bardziej dawały mi w kość, skrzyknęłam więc chłopców i zarządziłam dwudniową namiastkę wakacji. |
Chłopcy postanowili być wierni naszej miłości i tak znów zawitaliśmy do Livorno i jeszcze raz popłynęliśmy na Capraię, a ja |
wtedy właśnie na promie spotkałam Wikipedro - trzeci raz w moim życiu. Tym razem postanowiłam przełamać nieśmiałość i o wspólne selfie poprosić. |
Lato w tym roku trwało i trwało, a ja dla odstresowania próbowałam wykorzystać wolne chwilki oraz |
chęci Mario i wojażować ile się dało, nawet jeśli tylko po nie bardzo dalekich okolicach Marradi. |
Jedną z takich wspaniałych wypraw była ta na Monte Giove. To też był jeden z tych momentów tego roku, który na zawsze pozostanie mi w sercu. |
To też wtedy, kiedy już wracaliśmy do domu w wieczornym słońcu, dostaliśmy niespodziewany prezent - pole słoneczników w pełnym rozkwicie, choć były to już pierwsze dni września. |
Co jakiś czas w tym roku przypominałam o moich już trzech książkach i nadal będę o nich przypominać, a |
w międzyczasie pracowałam nad czwartą książką - tą najważniejsza, która miała być pierwsza. |
W połowie września przed moim obiektywem stanęła Para Młoda - była to dla mnie wielka radość i zaszczyt. |
W trzecią niedzielę września w sąsiedniej Modiglianie znów ożyły obrazy, a ja kolejny raz fotografowałam je z pasją. |
W połowie września Marradi nawiedziło silne trzęsienie ziemi i nasz spokój runął na długo... Wstrząsy wtórne trwały przez ponad miesiąc doprowadzając nas do obłędu. Przez dwie noce spaliśmy u Mario, a raz na dworze pod gołym niebem. Tamte doświadczenia pozostaną w nas na zawsze. |
Pod koniec września dobra dusza wyciągnęła mnie do Bolonii, żebym oderwała się od lęków i stresów |
Razem weszłyśmy na Torre degli Asinelli i wkrótce okazało się, że ukryty na jej szczycie dzban, rzeczywiście działa cuda. |
W Marradi zaczęły powoli dojrzewać kasztany, ale lato miało się dobrze i susza nie dawała żadnej nadziei na grzyby. |
My jednak znaleźliśmy zupełnie przypadkiem kilka porcini, które przeszły do historii i wszyscy żartowali, że były to jedyne porcini w całym naszym Appennino. |
Wrzesień obfitował w spotkania z miłymi ludźmi. Takie chwile to dla mnie niezmiennie powód do radości i w przyszłym roku mam nadzieję na wiele takich spotkań. |
Po tym roku Corteo Storico nie jest dla mnie już tylko paradą panów w pięknych strojach. Niektórych poznałam osobiście i teraz corteo i sbandierai debli Uffici fotografuję z jeszcze większą radością. |
Jesienna okładka spontanicznie zrobiła się w podskokach. Była zmianą tylko formalną, bo lato przeniosło się również na październik. |
Kolejne ciepłe wspomnienie to poranny trekking z Mikołajem, |
jeszcze jedno wojażowanie z Mario i |
i słodko waniliowy smak ciambellini. |
Wrzesień i początek października były kulminacją stresów nie tylko przez trzęsienie ziemi, ale też przez wciąż niewyjaśnioną sprawę z lokum Tomka. Na szczęście dzięki życzliwej duszy z Marradi udało się to lokum w końcu znaleźć i dwa dni przed pierwszą sagrą kasztanową ranger powiózł Tomka klamoty do Bolonii. Wzruszenie Matki - level hard. |
W połowie października do Marradi powróciła J. |
Spacerowałyśmy razem po górach, snułyśmy plany, |
jadłyśmy kasztany, a ja |
nasze spotkanie na ulicy pod jesiennymi platanami też zapamiętam na zawsze. |
W drugiej połowie października do Marradi zawitali kolejni Goście, |
i znów były góry, i znów Florencja i śmiechu oraz pozytywnej energii cały worek! |
rozśpiewane i roztańczone. |
W listopadzie opublikowaliśmy kolejny film, ale nasz entuzjazm nieco przygasł. Mimo zachwycających widoków jakie pokazywaliśmy, wciąż tylko wąskie grono do nas zaglądało. |
Było nam smutno, bo nasze dreptanie, jeżdżenie, nagrywanie wydały nam się nagle bezsensowne. Co będzie dalej - zobaczymy. |
W listopadzie, który nadal pogodowo rozpieszczał do Marradi zawitali znów starzy przyjaciele. |
Spędziliśmy razem przepiękne dni! |
Pogoda w listopadzie była tak piękna, że zdarzyła się nawet Łąka Dyzia z pełnym "dyziowaniem". |
Nim rok dobiegł do mety zobaczyłam jeszcze kilka wystaw. Najpierw inspirującą wystawę fotografii Eve Arnold, |
a potem znów wróciłam do Florencji, żeby z Mikołajem |
podziwiać wystawę Alfonsa Muchy. |
Zawirowania letnio-jesienne pozbawiły mnie wolnej głowy, a co za tym idzie - nie pisałam tak często i dużo, jak miałam w planach. Wiedziałam już, że niemożliwym będzie ukończyć tekst czwartej książki przed końcem roku. Mam jednak nadzieję, że postawię ostatnią kropkę nim nastanie wiosna. |
W tym roku nie udało mi się wyjść na dużo trekkingów z T. Były tylko dwa i to raczej skromne, ale mam nadzieję, że nadrobimy to w przyszłym roku. |
Na początku grudnia jeszcze raz wróciliśmy z Mikołajem do Florencji. Tym razem odwiedziliśmy świąteczne mercatini, ja sfotografowałam znów sbandierai, ale naszym głównym celem... |
było wejście na kopułę Brunelleschiego. |
Było to życzenie Mikołaja, który kilka dni później został "z kopuły" odpytany w szkole i oczywiście kolejny raz zaimponował swojej nauczycielce. |
| ||
|
upiekliśmy górę pierników i |
piliśmy grzane wino na marradyjskim świątecznym jarmarku. |
Nareszcie pod koniec roku udało mi się kilka razy spotkać z Ellen i Lexem i wygadać się za wszystkie czasy. |
Rok 2023 to też Mario przeprowadzka, wszyscy płakali po świętej Barbarze, która oczywiście przejdzie do historii, ale nowe lokum... |
jest według mnie o wiele ciekawszym miejscem, choć na pierwszy rzut oka nie prezentuje się tak spektakularnie jak jego poprzedniczka. |
Mario był też bohaterem jednego z ostatnich filmów na YouTube i zupełnie niechcący wyszło nam w ten sposób symboliczne pożegnanie małego kamiennego domku nad rzeką. |
Święta były już za pasem i zima pojawiła się w kalendarzu, a koło nowego domu Mario zakwitła czereśnia. Moja zimowa okładka była trochę na odczepnego, bo ani czasu, ani weny... |
Świąteczny czas udał się pięknie tak jak zaplanowałam. Dotarliśmy w końcu do Pizy na wystawę Le Avanguardie, |
podziwialiśmy rozświetloną Florencję i jej |
choinki... |
a potem usiedliśmy do stołu i w rodzinnym gronie zajadaliśmy mniej lub bardziej tradycyjne przysmaki. |
W tym roku celem naszego tradycyjnego wojażowania w Santo Stefano było południe Toskanii i ślady Etrusków. Zobaczyliśmy w końcu toskańską "Petrę", a na koniec dnia... |
W przerwie świątecznej wyrwałam krztynkę czasu na jeszcze jeden trekking z T. |
i na jeszcze jeden spacer z Pawiem po Florencji. |
I Wam dziś też życzę tego, byście jak najczęściej umieli znaleźć radość w drobiazgach. Tak jak na święta życzyłam światła i kolorów, tak i dziś życzę Wam, aby w nadchodzącym roku jednego i drugiego nie brakowało.
Niech rok 2024 podaruje dużo dobrego, niech tego światła będzie jak najwięcej i oczywiście zdrowia Wam życzę, bo bez tego to... dobrze wiemy!
Dobrego Roku!
BUON ANNO 2024!