Szarość w grudniowy dzień i kolorowe wspomnienia
sobota, grudnia 10, 2022Grunt to wstrzelić się w okno bezdeszczowe w dniu, kiedy z nieba chlusta wręcz wiadrami. Tak mi się wczoraj sprytnie udało! Od rana do nocy deszcz dawał do wiwatu, a takich szarości chmur to już dawno nie widziałam. Co ciekawe było całkiem ciepło, więc stwierdziłam, że wyjść choć na chwilę trzeba, tym bardziej, że brakowało drobiazgów do piernikowego ciasta.
Wyszłam uzbrojona w parasol, który jednak pozostał zamknięty, bo nagle jakby uprzejmy deszcz się opamiętał i na sucho pozwolił pospacerować. Choć przez chwilę...
Prognozy są w każdym razie bezlitosne. Ostatni naprawdę piękny dzień był w listopadową niedzielę, kiedy powędrowałyśmy z T. na wspólny trekking. Od tamtej pory o pogodzie lepiej nie mówić. Grudzień odrabia za długie bezdeszczowe tygodnie, czy nawet miesiące.
Między jedną lekcją a drugą, dla oddechu od pisania wybieram już zdjęcia do corocznego podsumowania. To trochę tak, jakbym to wszystko, co się wydarzyło, przeżywała jeszcze raz na nowo. Wzruszam się bardzo, bo ten rok był szczególnie bogaty w wydarzenia - i te dobre i te przykre. Tych dobrych było zdecydowanie więcej - na szczęście, a i te złe mam nadzieję, że będą miały jednak szczęśliwy finał. Od jednego do drugiego moje wspomnienia powędrowały dalej - kilka, kilkanaście lat wstecz. Tak się czasem dzieje, że jedno słowo, przeczytane zdanie, stare zdjęcie wywołują niespodziewanie całą lawinę wspomnień. I tak wieczorem zamiast kończyć jeden z rozdziałów książki, odsunęłam komputer i w Nenufarowym Notesie zaczęłam pisać i pisać i przestać nie mogłam, a do wspomnień przygrywał mi Claudio Baglioni.
Dużo różnych myśli galopowało po mojej głowie, a długopis starał się za nimi nadążyć.
Tymczasem zostały już tylko trzy tygodnie na dokończenie tekstu i oddanie go wraz z galerią zdjęć do wydawnictwa. Mówiąc szczerze jestem w całkiem dobrym punkcie, ale tak czy inaczej mnóstwo jeszcze pracy przede mną. Miałam nadzieję zamknąć to wszystko przed świętami, by kilka wolnych dni wykorzystać na zasłużone lenistwo, ale coś mi się zdaje, że w tym "świątecznym" będę czasie mocno przyklejona do komputera.
- Dużo masz jeszcze do napisania? - zapytał Tomek nagle zainteresowany moją książką.
- Nie tak dużo, ale czekają mnie trzy spore wyprawy, żeby zobaczyć i sfotografować to, o czym chcę jeszcze opowiedzieć.
- Mi to by się nie chciało. Pisanie jest super, ale lepiej pisać wymyślone rzeczy, nie trzeba tyle ganiać.
Zapewniłam, że takie pisanie też jest przyjemne i w ogóle, że mogłabym żyć samym pisaniem, oczywiście gdyby z samego pisania żyć się dało...
Sobota szarością próbuje przebić piątek. Całkiem dobrze jej to wychodzi. Z dziesiątego woreczka chłopcy wyciągnęli kolejną myśl:
Il pazzo è un sognatore sveglio.
(tł. dosłowne, choć po polsku brzmi dziwnie: Szaleniec to obudzony marzyciel)
PIĘKNEGO DNIA!
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
1 komentarze
Alez brzmi to fantastycznie Kasiu ! marysia
OdpowiedzUsuń