Strajk, płacz z głębi serca i logos
piątek, grudnia 02, 2022Codzienność w Toskanii. Zimowa codzienność.
Są tutaj kolory, które nie znikają nawet zimą. Całe szczęście! Dzięki kolorom, jest łatwiej. Niby nic, ale to jak zastrzyk witamin dla oczu, a jeśli dla oczu to i dla duszy...
Sobota za pasem... Nigdy nie przyspieszam czasu, nie odliczam do niczego, ale ten tydzień mnie nerwowo tak pokiereszował, że marzyłam tylko o sobocie. Już w zeszłą sobotę miałam ochotę zasnąć i obudzić się w następną sobotę. Nie przewidziałam tylko, że niekoniecznie w tym tygodniu wszystko pójdzie tak, jak sobie zaplanowałam i ta sobota wcale nie będzie wytchnieniem.
Tak "drobny" szczegół jak strajk generalny sprawił, że szlag trafił cały mój weekendowy spokój.
Kilka miesięcy temu zamilkłam o zdrowotnych sprawach. Zamilkłam, bo po pierwsze chyba jednak jest granica w odsłanianiu swojego prywatnego życia, po drugie zmęczona byłam opowiadaniem jak ogromny stres przeżyłam i bolało mnie niezrozumienie, kwitowane: "przecież jest dobrze, po co się przejmujesz" albo w ogóle "będzie dobrze i nie ma się czym martwić". Łatwo powiedzieć, jeśli stoi się z boku, ale jak mawiają Włosi "la pelle è mia".
Udało mi się nawet przed samą sobą uśpić lęk, choć nie było dnia, bym myślami nie wracała do tego wszystkiego. Miałam nadzieję - i nadal mam - że drugie badanie, które miało być po sześciu miesiącach, rozwieje ostatecznie wszystkie traumy. Zamiast po sześciu miesiącach udało mi się wbić do szpitalnego grafika na 2 grudnia. Cały ten tydzień to była jakaś granicząca z absurdem gonitwa, żeby pozałatwiać papiery do nieszczęsnego badania. Na myśl o odwołanych lekcjach płakać mi się chce.
Kiedy kilka dni temu dowiedziałam się o zaplanowanym właśnie na 2 grudnia strajku, opadło mi wszystko, co mogło opaść. Na oficjalnej stronie kolei zapewniano jednak, że pociągi w przedziale czasowym od 6 do 9 rano są gwarantowane.
Nawet się bardzo nie martwiłam, bo pomyślałam, że jeśli ruszę już pierwszym pociągiem o 6 z minutami, to do 10.30 uda mi się pokonać te niespełna sześćdziesiąt kilometrów - nawet jeśli te sześćdziesiąt kilometrów to dwie przesiadki. O durna naiwności!
Skasowano jeden pociąg, skasowano drugi pociąg, a ja jak ta idiotka usiadłam na stacji w Biforco i w końcu przy entym ogłoszeniu przez megafon, że żaden pociąg w tym kierunku nie jedzie rozpłakałam się w głos. Miałam wrażenie, że w tym płaczu wypłynął ze mnie cały stres ostatnich miesięcy. Siedziałam i płakałam i nie mogłam przestać. Jedyne co mogłam zrobić, to zadzwonić do szpitala i błagać o przesunięcie na "za chwilę".
Nie wiem jak udało mi się przez szloch i spazmy opowiedzieć zajście i usprawiedliwić moją nieobecność, w każdym razie kobieta po drugiej stronie telefonu okazała się "człowiekiem" i po kilku minutach kombinacji jak tu i co tu zrobić, zapytała:
- Cara... - i to cara było jakby mnie w końcu ktoś przytulił - będziesz miała jak wrócić potem do domu dnia... o 17.30?
- Tak, oczywiście - skłamałam, bo wiedziałam, że będą to kolejne kombinacje, ale przynajmniej dojadę bez problemu, a potem to już się zobaczy.
Udało mi się umówić nowe badanie za kilka dni, choć na dzisiejsze niedoszłe czekałam dwa i pół miesiąca. Powinnam się cieszyć, ale teraz jestem wykończona. Wykończyła mnie niemoc, płacz, stres, zdanie na łaskę i niełaskę, na samą siebie. Miałam nadzieję, że ten weekend przyniesie spokój i odpoczynek. Nie ma lekko.
I na specjalne życzenie myśl filozoficzna z woreczka numer dwa:
Nessuna cosa avviene per caso ma tutto secondo logos e necessità
(moje tłumaczenie: Nic nie zdarza się przypadkiem, wszystko według sensu i konieczności)
Logos można różnie tłumaczyć i w tym cytacie jest kluczowe, żeby odgadnąć autora.
Mikołaj odgadł autora w minutę i to za pierwszym strzałem, czym bardzo mnie zaskoczył, a ja zastanawiam się nad sensem tych słów w kontekście dzisiejszej sytuacji.
Dobrego weekendu.
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
8 komentarze
Czekalam i czekalam na wpis i sie doczekalam :)
OdpowiedzUsuńAle mina mi sie wydluzyla czytajac. Bardzo mi tak po ludzku przykro, pamietam czas, w ktorym tez zdana bylam na siebie, nie jest to za spacjalnie mile,a na pewno potrafiace przyprawic o 'czarna rozpacz' w momentach kryzysowych jak ten.
Ale wierze gleboko, ze wszystko jesc po cos, czy tez, jak w dzisiejszej sentencji, ktorej nota bene nie zgadlam absolutnie i musialam sprawdzic.
Oby przyszlo do Ciebie takie jakies zrzadzenie losu, dzieki ktoremu nie bedziesz musiala tak sie frustrowac. Trzymam za to mocno zacisniete kciuki!
Ale przede wszystkim to ogromnie jeszcze raz dziekuje za skorzystanie z mojej niesmialej sugestii, na pewno nie tylko ja to doceniam.
Mocno sciskam, ze tak sobie pozwole i sle moce silne, zeby szlo do Ciebie dobro !!
Dziękuję 🙏❤️
UsuńTak , niech przyjdzie dobro i spokój i wytchnienie ! ❤️ " A B niech się ułoży . Czego się boję niech już nie trwoży .." Kasiu , sercem z Tobą ❤️ Marysia
OdpowiedzUsuńKasiu - reaguje na wpis. Pozdrawiam Aga T
OdpowiedzUsuńCzytać ciężko, co dopiero to przeżyć...Ściskam cieplutko i życzę zdrowia i wytrwałości. Kasia praska
OdpowiedzUsuńWspieram i pozdrawiam,
OdpowiedzUsuńAnka
Wspieram z całego serca. Dużo pozytywnej energii!
OdpowiedzUsuńPrzesyłam dużo wsparcia, oby się wszystko poukładało.
OdpowiedzUsuń