Florencka ognista tradycja
wtorek, grudnia 13, 2022Oglądam te zdjęcia i niestety myślę sobie - "za którym" z nich stał złodziej? Przystawałam tylko, żeby fotografować i nagrywać filmiki bo nowa rolka też była w planach, więc najbardziej prawdopodobnym jest to, że właśnie wtedy zostałam okradziona.
Zła jestem nadal i jest mi byle jak, ale chyba nie ma sensu dalej rozpamiętywać przykrych zdarzeń. Mam tylko nadzieję, że dziś uda mi się pozałatwiać formalności, bo wczoraj nabiegałam się jak głupia, straciłam dwie godziny, czy nawet lepiej i załatwiłam... NIC!
A jeśli już te zdjęcia kosztowały mnie tyle, niech więc pójdą w świat, zamiast leżeć odłogiem w jakimś katalogu.
Chcieliśmy zobaczyć Florencję wieczorną, rozświetloną, choinki Florencji i mercatino na Santa Croce, ale tylko część z tego wszystkiego udało się sfotografować. Pokazy świetlne Green Line zaczynają się od 17.30 - to taka informacja dla tych, którzy w tych dniach zawitają do Florencji.
Urok choinek i uliczek świetlistych można podziwiać już wcześniej - tuż po zmroku.
Niedzielne światło było wręcz nieprawdopodobne. Miałam wrażenie, że słońce i kolory nieba w tle chcą stawać w szranki z iluminacjami zmajstrowanymi przez ludzi. Zupełnie jakby chciały powiedzieć - możecie nawieszać miliony światełek w różnych formach i kolorach, ale mój naturalny splendor i tak jest niedościgniony. I taka jest prawda!
Na Green Line oczywiście jeszcze wrócimy, a dziś opowieść o pewnej typowo florenckiej tradycji bożonarodzeniowej.
Kiedy umieściłam wczoraj na florenckiej grupie zdjęcie - zagadkę, nikt nie zdołał jej rozwiązać, a zatem czuję się w obowiązku opowiedzieć o Ceppo Fiorentino, które dziś można oglądać na dziedzińcu Michelozzo w Palazzo Vecchio. Nie! To nie jest choinka! Choinkę ustawiono obok kas biletowych.
Tradycja Ceppo narodziła się w dawnych czasach. Był to wtedy "zwykły" pieniek. Może to słowo zwykły nawet wzięte w cudzysłów nie jest tu adekwatne, bowiem pieniek wybierany był przez głowę rodziny na wiele tygodni przed świętami, tak by zdążył się wysuszyć. Była to ta część drzewa, która znajduje się w przyziemiu - czyli... pieniek - to, co zwykle zostaje po ścięciu drzewa. Odcinane były od pieńka najdłuższe korzenie i taki wysuszony ceppo lądował 24 grudnia w ogniu kominka. W tamtych czasach oczywiście każdy dom miał swój ogień. Ceppo jako łącznik pomiędzy ziemią i powietrzem, symbolizował złączenie się rodziny w tych dniach.
Ceppo powinien był palić się co najmniej do 26 grudnia, a nawet dłużej. Jego ogień i ciepło miały niemal duchowy wydźwięk. Często w czasie najsilniejszego palenia się oblewany był winem lub tłuszczem - to pamiątka po pogańskich zwyczajach z okresu przesilenia zimowego.
Z biegiem czasu tradycja się zmieniała i ceppo zaczęły towarzyszyć prezenty. Początkowo były to łakocie jak na przykład kandyzowane owoce, aż do prezentów bardziej współczesnych. Dzieci stojąc przy pieńku z zawiązanymi oczami miały recytować modlitwy i tak ceppo obdarowywało je niespodzianką.
Z czasem więc zmienił się też jego kształt. Nie wszyscy już chodzili do lasu szukać prawdziwego pieńka i nie każdy też miał kominek. Dlatego na Mercato Nuovo - przy Porcellino przed Bożym Narodzeniem odbywał się targ na którym można było kupić i ceppo i prezenty.
Ceppo przybrał formę stożka i poprzecinany był jakby półkami - jak na powyższym zdjęciu. Na tych właśnie półkach układało się prezenty. Im bogatszy dom, tym większy i piękniej zdobiony ceppo. Najzamożniejsze rodziny ustawiały nawet osobne ceppo dla każdego dziecka.
Podobno ceppo jest tradycją florencką, ale ja słyszałam o niej również w Romanii. Pewnego dnia, kiedy jeszcze pomieszkiwaliśmy w Toskanii tylko jedną nogą i po świętach zjeżdżaliśmy do naszego kamiennego domku w Lutirano, Mario przytachał z nadmorskiego spaceru wielki pień - taki właśnie prawdziwy ceppo i wrzucił do kominka, tłumacząc jego znaczenie. Ceppo palił się przez wiele dni, a ja w ten sposób poznałam jedną z pierwszych lokalnych tradycji.
Zrobiło się późno, a przede mną milion spraw. Zostawiam więc tradycyjnie filozofię - zagadkę z 13 woreczka (tym razem szyta na moją miarę, w duchu filozofii Tomka), życzę Wam świetlistej Santa Lucia i uciekam do naglących spraw.
Il viaggiatore più veloce è colui che va a piedi.
Najszybszym podróżnikiem jest ten, który idzie pieszo.
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
1 komentarze
A może warto zapytać w biurze rzeczy znalezionych, jeśli jest takie we Florencji? Znajomy został w tym roku podobnie okradziony w Atenach i udało mu się przynajmniej w takim biurze odzyskać dokumenty...
OdpowiedzUsuń