Łzawo od wzruszeń, zielono, listopadowo
sobota, listopada 05, 2022Między trawami tu i tam migała dziurka w ziemi. Przypomniało mi się jak wiosną przyszliśmy na tę łąkę i nagrywałam świerszczowe muzykowanie. Sto lat temu to było, a tak naprawdę pół roku minęło...
Wczoraj na tej łące było prawie tak pięknie jak wiosną, może tylko kwiatów mniej, bo listopad to jednak nie kwiecień, choć chciałoby się powiedzieć, że listopad w tym roku uparł się, by kwiecień udawać.
- Czy ty widzisz jak zielono? - zapytałam Tomka, kiedy wieczorem z dumą prezentowałam mu nową rolkę.
- Widzę. Bardzo ładne ujęcie z tymi trawami. Ale wiesz... to się nie ma z czego cieszyć...
- To znaczy?
- Globalne ocieplenie... Już listopad, a my nawet piecyka nie włączyliśmy.
- To prawda.
Szczerze mówiąc po raz pierwszy w tym roku poczułam jesień dopiero w miniony czwartek. Ale też bez przesady z tą jesienią. Po prostu trzeba już było sweter wrzucić na grzbiet i zapomnieć o gołych nogach. Tak czy inaczej mimo zapowiedzi załamania pogody, popadało tylko przez jedną noc, temperatura się trochę obniżyła, jednak szaruga listopadowa przynajmniej jeszcze przez kilka dni nam nie grozi.
A jeszcze wracając do wczorajszego spaceru...
Krótki to był spacer, jak zawsze wyszarpany niemal siłą z gardła intensywnego dnia, ale spacer w tak pięknych okolicznościach przyrody, że nawet Mario, urodzony tutaj, na to piękno nie zobojętniał, to co dopiero ja!
Przystaję na łące i patrzę na świat w popołudniowym świetle. Patrzę i guła mi w gardle rośnie. Wszystko się zmówiło - światło i chmury, zieleń i aksamitne pagórki, złote trawy targane przez ciepły wiatr i ostatnie listopadowe kwiaty, trzmiele i motyle... Wszystko się zmówiło jak w tandetnym łzawym filmie.
Przed nami pierwszy listopadowy weekend. W planie znów trekking, choć nad trasą jeszcze się głowię. Dwa szlaki, a nawet trzy chodzą po głowie i toczą ze sobą pojedynek. Zobaczymy, który wygra. Z drugiej strony powinnam usiąść na d*** i pisać, bo termin oddania tekstu trzeciej książki zbliża się wielkimi krokami, więc gdzieś tam pod skórą lęgnie się poczucie winy. Trudno. Jakoś trzeba wszystko pogodzić.
Odgrażałam się, że od piętnastego października zwolnię i odpocznę. Nie wyszło. Jak zwykle. Mam wrażenie, że gonię jeszcze bardziej. Obiecałam sobie w czerwcu, że od nowego roku szkolnego tak poukładam lekcje, by mieć więcej wolnego. Nie można przecież żyć samą pracą. To nie o to w życiu chodzi.
Słabo mi to wyszło, ale będę nadal próbować, bo przy takiej intensywności zaczynam robić się aspołeczna i coraz bardziej zamykam się w swojej cichej skorupie.
Niech tak zwany weekend ładnie nam się zapisze.
Pięknego dnia!
SKORUPA to GUSCIO (wym. guszio)
bluzka: www.madame.com.pl
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
2 komentarze
Cudne te zdjęcia
OdpowiedzUsuńPodbijam - Piękne zdjęcia 🙂
OdpowiedzUsuńJa też muszę usiąść na d…., ale tak wiele jest cały czas do zrobienia 😁