O zaczarowaniu złej pogody i o nieprzemijającym oczarowaniu kasztanowym
poniedziałek, października 10, 2022Przez ostatnie dni sprawdzałyśmy prognozy pogodowe kilka razy na dzień. Te wcale optymizmem nie pachniały. W sobotni wieczór, przy pierwszej warsztatowej kolacji - roześmianej do łez - sprawdzałyśmy je co dwadzieścia minut w nadziei na jakieś pozytywne uaktualnienie, ale... nadzieje były marne.
Tak czy inaczej ustaliłyśmy, że nic nie zmieniamy i w niedzielę rano - tak jak było zaplanowane - ruszamy na trekking, wyposażone "na wszelki wypadek" w peleryny i będziemy zaklinały deszcz, by jak najdłużej z tym padaniem wytrzymał.
Zaklinanie wyszło nam nam medal! Wyglądało to tak, jakbyśmy brzydką pogodę zabiły śmiechem i nawet przejmujące przez chwilę, szare, zawoalowanie niebo skapitulowało i znów pokazało swoją lazurową twarz. W sobotni wieczór taka aura wydawała się pobożnym życzeniem, tymczasem rzeczywiście słońce rozgościło się na dobre i piknik na Dyziowej Łące po przedreptanych kilometrach był błogością w czystej postaci.
Warsztatowa niedziela w programie poza trekkingiem miała też oczywiście sagrę kasztanową. I tak się zastanawiam, że choć to już moja dziesiąta jesień tutaj, nie licząc wcześniejszych pobytów wakacyjnych i zarazem dziesiąty kasztanowy październik z marradyjskim świętowaniem, jednak nic mi nadal nie spowszedniało, nic mi się nie znudziło, nic z tego ani trochę nie straciło w moich oczach na atrakcyjności.
Lubię czuć przez papierową torebkę ciepło upieczonych kasztanów, lubię szelest rozłupywania ich przypalonej skórki, lubię smak słodkiego wina cagnina, choć generalnie za słodkim winem nie przepadam, uwielbiam tarta di marroni i kasztanowe frittelle i tortelli z kasztanami. Mogłabym godzinami stać przy stoisku grupy teatralnej Compagnia per non perire d'inedia, bo im bliżej wieczora tym więcej tam wesołości i zabawy. I muzykę na każdym kroku uwielbiam. Uwielbiam wyławiać z tłumu znajome twarze, spotkać twarze dawno niewidziane, pozdrawiać znajomych sklepikarzy i co jakiś czas usłyszeć od nich: "o Bionda! Czekaliśmy, bo jeśli nie ty, to kto zdjęcie zrobi?"
Tymczasem nastał poniedziałek. Dziś warsztatowy plan zdecydowanie mniej napięty. Dziś pogoda aż tak nas nie obchodzi, bo dziś będzie kulinarne cudowanie. Poza tym październik ma się całkiem dobrze, kasztanowa aura jeszcze przez trzy tygodnie będzie spowijać Marradi, więc jeśli ktoś ma apetyt na posmakowanie toskańskiej jesieni, ten powinien w te strony zawitać.
Niech i ten dzień pełen będzie dobrych rzeczy!
Ps. Jeśli chcecie być bardziej na bieżąco w naszych warsztatowych poczynaniach, zapraszam do śledzenia instargama.
OCZAROWAĆ to po włosku INCANTARE (wym. inkantare)
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
2 komentarze
O rany kania. Zabraliście do domu ? :)
OdpowiedzUsuńPiotrek
Kania jak Kania ! Jest zatrzęsienie porcini a ja nie mam kiedy iść....
Usuń