Francuskie wakacje - akt II - Rouen
czwartek, września 08, 2022Kiedy ruszaliśmy w podróż Mario zapytał:
- A nie lepiej na Sycylię, czy w ogóle gdzieś na południe?
Pewnie! Jeśli ja sama jechałabym w podróż, byłabym monotematyczna do bólu. Na mojej mapie świata... wiadomo! Ale są też chłopcy, którzy żyjąc we Włoszech chcieliby zobaczyć coś więcej. Poza tym uczą się obcych języków, pasjonują różnymi rzeczami, więc dobrze te zainteresowania podsycać.
Dlaczego w ogóle Francja?
Dlatego, że jest krajem graniczącym z Italią, dlatego, że chłopcy uczą się francuskiego, dlatego, że Mikołaj chciał zobaczyć plaże D-day i dlatego, że wszyscy chcieliśmy stanąć nad brzegiem oceanu.
W każdej podróży wybieram wąski obszar i ten staram się dobrze zwiedzić. Jako punkt wypadowy dla naszych normandzkich wojaży wybraliśmy Rouen - stolicę regionu. Samo miasto prezentowało się wspaniale w relacjach innych, a poza tym w zasięgu krótkiej wycieczki było i Giverny i Honfleur, które też mieliśmy na liście.
Notre Dame de Rouen jest jednym z największych i najwspanialszych kościołów gotyckich Francji. Może poszczycić się tym, że jej strzelista wieża jest najwyższą w całym kraju i trzecią jeśli chodzi o wysokość w Europie - 151 metrów. Przez kilka lat drugiej połowy XIX wieku była nawet najwyższą budowlą świata!
Świątynia znajduje się w samym środku zabytkowego centrum miasta, w pobliżu placu "Starego Rynku", na którym spłonęła Joanna d'Arc. Dzieje katedry łączą się z dziejami wielu historycznych postaci. Jej konsekrowanie miało miejsce w XI wieku, a przy uroczystości obecny był Wilhelm Zdobywca. Tutaj złożone jest serce Ryszarda Lwie Serce. Tutaj też pochowany jest pierwszy książę Normandii Rollo i jego syn Wilhelm Długi Miecz. Dla Mikołaja "Wikinga" być w tym miejscu, było tak wielkim przeżyciem, że wrócił do katedry jeszcze raz już sam.
Wnętrze katedry robi piorunujące wrażenie, słowo strzelistość dopiero tutaj nabiera prawdziwego znaczenia. Widziałam już gotyk w różnych włoskich miastach, ale gotyk francuski jest czymś wręcz nieprawdopodobnym. Jakby obliczony był na to, by zwykły człowiek czuł się tylko marną, niewiele znaczącą istotą. Z jednej strony zachwyca, z drugiej wręcz niepokoi... To Notre Dame de Rouen tak zachwyciła Claude Moneta, że ten malował ją chyba trzydzieści razy. Jeden z tych obrazów, można podziwiać w Muzeum Sztuk Pięknych, ale o tym już innym razem.
Oprócz katedry Notre Dame, Rouen ma też inne wspaniałe kościoły. Nam udało się zwiedzić Saint - Maclou, który uważany jest za jeden z najważniejszych przykładów gotyku "płomienistego".
Oczywiście Rouen to nie tylko gotyckie kościoły, nawet jeśli sam Wiktor Hugo powiedział, że jest to miasto 100 wież. Rouen to również kolorowe uliczki domów szachulcowych - chyba tak tłumaczy się włoskie określenie "case a graticcio". Domy, które przenoszą człowieka w zupełnie inny, niemal bajkowy świat.
Blisko katedry znajduje się też inna turystyczna atrakcja normandzkiej stolicy - Wielki Zegar, czyli Gros - Horloge. Nie jest to jednak sam zegar, ale cała wieża z bramą i średniowieczna dzwonnica. Gros - Horloge jest jednym z najstarszych zegarów Europy, często porównywany do zegara w Pradze. Wieża wybudowana została w XVI wieku, ale sam zegar to dzieło czternastowieczne!
Spędziliśmy w Rouen prawie trzy dni i nie udało nam się zobaczyć wszystkiego, bo cały jeden dzień był tym wypadowym do sąsiednich miast. Może jeszcze kiedyś będzie okazja, by zwiedzić pozostałe kościoły, pałac sprawiedliwości, wieżę zegarową i muzeum historii naturalnej. Dla mnie inspirującą była sama świadomość, że jest to miejsce, z którym wiąże się tyle wybitnych nazwisk, również ze świata literatury. Nie miałam pojęcia, że w Rouen urodził się jeden z moich ulubionych pisarzy - Gustaw Flaubert!
Rouen to miasto, które długo nie idzie spać, miasto, które do późnej nocy siedzi nad kieliszkiem Calvadosa albo nad szklanką cydru. Nawiasem mówiąc w pierwszych dniach września robi się ciemno dopiero grubo po 21.00!!! Podziwianie zachodu słońca stojąc na moście nad Sekwaną to niezapomniane przeżycie. Te emocje są jeszcze silniejsze, kiedy zachód podziwia się z punktu widokowego Świętej Katarzyny. Niech najlepszą gwarancją moich słów, będzie fakt, że widokiem tym zachwycił się też sam Claude Monet. Spacer na wzgórze zafundowaliśmy sobie na pożegnanie miasta - ostatniego wieczoru w Rouen, a na zakończenie czekała na nas jeszcze jedna przepiękna niespodzianka...
W letnie wieczory na fasadzie Notre Dame wyświetlany jest nieprawdopodobny spektakl światła w towarzystwie muzyki. Niczego podobnego nie widziałam w całym moim życiu. Poruszające, zachwycające tak, że co chwilę z ust wyrywały się infantylne onomatopeje podziwu, czy człowiek chciał czy nie chciał. To nie była tylko rytmiczna młócka kolorów, ale pokaz inspirowany historią miasta. Zobaczcie sami:
To jeszcze nie wszystko, co mam do opowiedzenia o Rouen, ale czas nagli, będę teraz moje bajanie musiała dozować, bo nadszedł czas bardzo intensywny. Jutro kolejne wrażenia, a dziś już obowiązki wzywają. Pięknego dnia.
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
4 komentarze
Tylko mogę westchnąć w zachwycie : O mój Boże !!! marysia
OdpowiedzUsuńZawsze mnie zachwyca (zadziwia) rzemiosło dawnych wieków: bez dźwigów, komputerów, silników, prądu itp, precyzja, wielkość, piękno. Pozdrawiam. Hanka
OdpowiedzUsuńTak !
UsuńMnie też!!
Usuń