Kolory powolutku zaczynają się zmieniać, choć oczywiście tutaj przełom września i października jest jeszcze nadal bardzo zielony. Najpierw pojawiają się niewielkie rdzawo-czerwone plamki, jak piegi na zielonej twarzy Romanii. Właściciel winnicy powiedział, że pierwsze czerwienieją winorośle Syrah, dopiero za nimi cała reszta. Winobranie już się skończyło Na gałązkach zostały tylko te grona, z którymi będą działy się cuda i z których powstanie wyjątkowe i bardzo niepopularne słodkie wino.
Wizyta w winnicy, choć niby znam już to wszystko na pamięć, była dla mnie niezmiennie wielką przyjemnością. Po pierwsze za każdym razem uczę się czegoś nowego, a uczyć się uwielbiam. Po drugie obcowanie z ludźmi, których życie wypełnia prawdziwa pasja jest bardzo inspirujące i po trzecie posmakowanie dobrego wina to czysta przyjemność. Dobrze jest, kiedy życie wypełniają właśnie te drobne przyjemności.
Dziś pogoda nadal ma kaprysić, ale już od jutra wszystko się zmieni. Październik przybędzie niczym ciocia z Ameryki tylko zamiast luksusowych łakoci ma przywieźć w walizce jesienne lato. Wszystkie portale pogodowe trąbią o nadejściu "ottobraty"!
Dzisiejsza noc była nieprzyzwoicie krótka, więc moja twarz wygląda jak pomięte prześcieradło. Dwadzieścia lat temu można było zarwać całą noc i wciąż mieć twarz jak płatek róży. Na szczęście nie mam dziś w planie prezentowania się na czerwonym dywanie, więc mogę sobie być bezstresowo zwiędła, a radości z miłego towarzystwa, z ponownego spotkania, z rozmów do nocy nigdy dosyć!
- Odeśpisz w ciągu dnia? - pyta Tomek z politowaniem.
- Może... Odespałabym w weekend, ale z drugiej strony mnie nosi, poza tym tyle mi zdjęć jeszcze brakuje, a pogoda ma być przednia...
- Nie jedź nigdzie. Odpocznij.
Łatwo powiedzieć.
Ja z tym odpoczynkiem to nadal nie umiem się poukładać. Z jednej strony się zarzekam, że jutro, że w niedzielę, że w następnym tygodniu, a potem wychodzi jak zwykle. A w ogóle to powinnam się wyłączyć ze wszystkiego na dobry tydzień, żeby w spokoju dokończyć książkę... Pobożne życzenie!
I jeszcze wieści o Mario, bo tyle zmartwionych osób o niego pytało. Mario ma się dużo lepiej. Mam nadzieję, że tak pozostanie, choć nauczona doświadczeniem ostatnich dwóch lat, wiem, że może być różnie.
Niech weekend ładnie się popisze, zapisze, zapamięta, wymaluje. Niech to będzie dobry początek października.
PIEGI to po włosku LENTIGGINI (wym. lentidżdżini)