Znów mi niosą suknię z welonem...
poniedziałek, lipca 25, 2022Trzy lata temu - a w ogóle to byłam pewna, że rok, góra dwa - w Marradi po raz pierwszy zorganizowano przewspaniałą - moim zdaniem - imprezę. Zaproszono/poproszono, by marradyjki poszperały w szafach, kufrach, na strychu i wyciągnęły swoje suknie ślubne. Stroje miały być wyprane, odświeżone i znów ujrzeć światło dzienne, a raczej światła reflektorów. Od biednych lat czterdziestych, przez pięćdziesiąte, sześćdziesiąte, hipisowskie lata siedemdziesiąte, tandetę lat osiemdziesiątych, po czasy współczesne. Tak oto zorganizowano wzruszający pokaz sukien ślubnych. Niektóre modelki same wystąpiły w swoich strojach, inne suknie zaprezentowały młodsze pokolenia: córki, wnuczki, siostrzenice...
Po tamtej imprezie byłam nieco rozżalona, że moja rola ogranicza się zawsze do bycia fotografem, ale też pewnie nikt nie przypuszczał, że z całym moim polskim majdanem przywędrowała ze mną do Marradi również moja suknia ślubna, buty, diadem i rękawiczki.
Kiedy kilka tygodni temu jedna z pań organizatorek zaczepiła mnie na ulicy i zapytała:
- Kasia, vieni quest'anno a fare la sposina? (dołączysz w tym roku i będziesz panną młodą) - aż przyklasnęłam w ręce.
- Tylko ja halki nie mam!
Halkę wzięłam z teatru - nikt z Was zagadki nie rozwiązał. W tamtym momencie też ogarnęły mnie wątpliwości - taka jestem hop do przodu, ale czy suknia w ogóle jeszcze na mnie pasuje???
Pasowała! Pasowała, jakby była wczoraj uszyta na miarę, może nawet ciuteńkę luźniejsza...
Historia mojej sukni też zawsze pozostanie miłym wspomnieniem. Pamiętam dokładnie, kiedy poszliśmy z Pawiem do jednego ze sklepów na Jana Pawła w Warszawie, bo wtedy wszystkie "z klasą" ślubne stroje tam się kupowało. Ponieważ byłam świeżo rozwiedziona, a nasz ślub miał być ceremonią cywilną poprosiłam o coś skromnego. Pani z obsługi podała mi do przymierzenia skromną suknię, a ja przejrzałam się w lustrze i mimo młodego wieku zobaczyłam w nim ciotkę - klotkę.
Ta sama mila pani zapytała:
- A dlaczego strój ma być skromny? Bo co? Bo ktoś z gości skrytykuje? To twój ślub, co cię reszta obchodzi? Jesteś taka młoda! Jaką chciałabyś mieć suknię?
- Taką... - pokazałam w stronę zestrojonego jak księżniczka manekina.
Przymierzyłam suknię i to była właśnie moja suknia! Ta sama, która zachwyciła w niedzielny wieczór marradyjskie kobiety. Okazało się, że mimo 21 lat nic jej z urody nie ubyło...
Wczoraj przez chwilę poczułam się jak Kopciuszek na balu.
Przecudowny, sentymentalny przegląd dawnych czasów i mody, która zmieniała się w niezwykły sposób. Do tego dawka dobrej muzyki i tak marradyjski plac wypełnił się szczelnie i tętnił życiem do nocy. W tym roku też pojawiły się nowe elementy pokazu - najpierw dziecięcy orszak weselny wprowadził widzów w klimat. Tu kolejny raz ukłon w stronę tych, którzy to wymyślili i zrealizowali. Już nic mnie w Marradi dziwić nie powinno, a jednak...
Potem był przemarsz mam w bieliźnie nocnej z małymi bobasami i wózkami retro - często takie są konsekwencje ślubu... Potem był przemarsz w bieliźnie, ale już w wydaniu mniej grzecznym - rodem z brazylijskiego karnawału - i tu WOW po tysiąckroć! Wystąpiły kobiety, wystąpili też mężczyźni, a aplauz jaki temu towarzyszył grzmiał w uszach do bólu.
Po tych wszystkich atrakcjach rozpoczął się pokaz sukni ślubnych przerywany narracją spikerów i muzyką na żywo. Zdjęć tych ostatnich już garstka, bo ja też miałam przyjemność stać się częścią tego spektaklu. Miłego oglądania!
Ach i jeszcze jedna kwestia...
Po tym jak dla podkręcenia atmosfery opublikowałam relacje na social media z moimi białymi butami i tekstem z pewnej znanej piosenki, zaraz posypały się domysły i spekulacje.
A zatem, żeby było jasne: ślub mi nie grozi, bo już jestem mężatką, a dwa nawet gdybym nią nie była, to na pewno trzeci ślub byłby ostatnią rzeczą na świecie, o jakiej pomyślałabym w obecnym życiowym momencie. Koniec i kropka i nie ma, że nigdy nie mów nigdy. Naprawdę nigdy.
Mam nadzieję, że doczekam do kolejnych pokazów ślubnych w Marradi i moja suknia jeszcze nie raz rozbłyśnie w światłach reflektorów.
foto: Franco Billi |
Foto: Franco Billi |
SUKNIA ŚLUBNA - to po włosku ABITO DA SPOSA
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
1 komentarze
Super pomysł. Cudowne że ludzie potrafią się tak zorganizować i dobrze bawić. Wyglądał Pani pięknie!
OdpowiedzUsuńLucyna Anna