Zbawienna moc odpoczynku i powtarzająca się prośba
niedziela, lipca 17, 2022Są takie dni, kiedy po kolacji marzę tylko o tym, by iść do łóżka, pozwolić opaść powiekom i odpłynąć w zasłużony sen. Ale są też takie dni, kiedy żal iść spać...
Sobota zdecydowanie takim właśnie dniem była. Dniem, który dał czas wytchnienia bez patrzenia na zegarek, dał czas na lekturę i to nie tą "obowiązkową", dał czas na spokojne przygotowanie kolacji z puszczeniem wodzy fantazji i z muzyką w tle, przy której podrygiwałam krojąc słodkie, dopieszczone lipcowym słońcem, soczyste pomidory. Dał czas na to, by usiąść z przyjaciółmi przy stole. Dzień, który dał ciepły wieczór zakrapiany muzyką na żywo, wieczór musujący prosecco, wieczór w towarzystwie, w nienagadaniu, ze spacerem pod gwiazdami, który był kropką nad "i" tego pięknego dnia, kiedy to pójście spać wydawało się niedorzeczną nieprzyzwoitością.
Do szczęścia wystarczy czasem tak niewiele. Czasem po prostu trzeba odpocząć i podarować czas samemu sobie. Jak bardzo zaraz zmienia się nastawienie do świata. Ten czas jest bardzo ważny, bo to czas na układanie myśli, na zastanowienie się, na luźne rozmyślania, które mnie akurat niezbędne są do życia jak tlen i woda. Czas na myślenie to jednocześnie szansa na poczęcie się nowych pomysłów.
Mam nadzieję, że niedziela będzie przynajmniej tak samo łaskawa jak jej siostra. Plany na dziś mam tylko kulinarne, co do reszty liczę na powtórkę z wczoraj - lektura, myśli spuszczone ze smyczy, pisanie, cykady, słońce i półcień i może znów muzyka i znów myśli jak latawce i ja przez chwilę sama dla siebie.
Nim napiszę pięknego dnia, enty raz muszę napisać kilka słów, które mam wrażenie - powtarzam jak mantrę.
Uczę się dedykować czas sama sobie, jeszcze różnie mi to wychodzi, bo tego czasu jak na lekarstwo, ale jak widać na załączonym obrazku czasem się udaje. Poza tymi skrawkami jestem zawsze dla innych - dla dzieci, dla gości, dla uczniów, dla państwa młodych, którzy zaraz staną na ślubnym kobiercu, dla przyjaciół, dla turystów w Marradi, dla czytelników, szczególnie tych zaprzyjaźnionych, ale... Nie mogę być dla wszystkich i na każde zawołanie.
Jeśli chcecie wiedzieć, co trzeba zrobić, żeby przeprowadzić się do Włoch - zapraszam Was do lektury archiwum bloga. Wszystkie zmagania dzień po dniu sumiennie opisałam. Dziś nie mogę tracić czasu na bycie darmowym biurem porad "jak rzucić wszystko i rozpocząć życie w Italii". Nie możecie też zrzucać na mnie wszystkich swoich tragicznych historii - ja własnych problemów już mam cały worek. Nie jestem psychoterapeutą, nie mam aż tyle siły, by dźwigać problemy zupełnie obcych mi osób. Takie zabiegi, to próba wymuszenia na mnie odpowiedzi, próba przez litość przykucia mojej uwagi.
Nie jestem też biurem pośrednictwa pracy, ani czarodziejem - więc nie poklepię Was po plecach i nie powiem, że bez znajomosci języka ze wszystkim sobie w Italii poradzicie.
Nie jestem też agencją turystyczną na całe Włochy - organizuję wakacje w Marradi i okolicach, zapraszam też na warsztaty (info w zakładce), ale nie polecę hotelu nad Morzem Tyrreńskim czy agroturystyki w Chianti.
Jestem tu codziennie, codziennie poświęcam czas Domowi z Kamienia. Czasem są to zwykłe duperele, czasem porcja rzetelnej wiedzy o odwiedzonych przeze mnie miejscach. Codziennie są zdjęcia, codziennie jest w tym moje serce.
Szanujcie proszę mój czas. Wiem, że się powtarzam, ale chyba wciąż wielu osobom trudno jest to zrozumieć.
A teraz już dobrego dnia!
SZANOWAĆ to po włosku RISPETTARE
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
3 komentarze
Jakoś tak niemiło się zrobiło, gdzie ta włoska życzliość? Może dobrze by było przygotować emaila "gotowca" jako odpowiedź do tych dręczących i słać. Wiele blogów obserwuję, z pewnością do autorów zwracają się z wieloma tematami ich czytelnicy, ale z taką odpowiedzią pierwszy raz się spotykam... Miłego dnia!
OdpowiedzUsuńWłoskiej czy nie włoskiej, życzliwości jest we mnie dużo, myślę, że ci którzy mnie znają mogliby to potwierdzić. Czy przygotowanie gotowca "odczepcie się ode mnie?" miałoby być tą życzliwością? To o czym ja piszę to asertywność i wyznaczanie granic. Widocznie za mało zna Pani/Pan blogosferę, z takim problemem spotyka się wielu WIĘKSZYCH ode mnie bloggerów/ bloggerek i wprost o tym piszą. Ja też sobie na to pozwoliłam chyba w sumie trzeci raz w życiu a bloga piszę od 10 lat. W między czasie odpowiedzialam na całe zastępy maili. Czasem trudno ludziom zrozumieć. Że każdy mail to czas. Czas którego i tak mam zbyt mało. Nie mam gotowej recepty na włoskie życie. To lata pracy, poświęceń, wyrzeczeń, łez i radości w końcu też. To co ja obserwuję niestety nagminnie to lenistwo ze strony czytających. Niektórym nie chce się skorzystać z wyszukiwarki. Łatwiej pisać do kogoś, żeby go w poszukiwaniu informacji wyręczył. Czy to jest w porządku? Chyba nie.
UsuńNo tak działa niestety internet. Jeśli jesteś w internecie, to trochę stajesz się "produktem" ogólnodostępnym (przepraszam za określenie, ale ludzie tak to odbierają w konsumpcyjnym świecie gdzie wszystko jest w internecie dostępne...) Teoretycznie mogą nawet zdawać sobie sprawę, że masz własne życie, zmartwienia, troski, brak czasu itd. ale... wirtualny świat tworzy iluzję, np. że ze wszystkim można się zwrócić do każdego...
OdpowiedzUsuń