Muzyka z wielkiej sceny na marradyjskim placu
piątek, lipca 22, 2022To był zdecydowanie tydzień koncertów. Dwa piękne wydarzenia na tak malutkie miasteczko to dla mnie nadal coś nieprawdopodobnego. Dwa wydarzenia kompletnie różne i obydwa były dla mnie wyjątkową muzyczną ucztą. O tym, co działo się w poniedziałek już było, więc teraz czas na kilka refleksji po koncercie środowym.
Orchestra da Camera Fiorentina pod kierownictwem maestro Giuseppe Lanzetta na marradyjskim placu zagrała ścieżki dźwiękowe, które przeszły do historii kina i muzyki. Oczywiście w roli głównej utwory Ennio Morricone - Nuovo Cinema Paradiso, Misja, C'era una volta in America i wiele więcej.
Koncert rozpoczął się od utworu, który wypełnia ostatnią scenę Nuovo Cinema Paradiso - dla mnie to najpiękniejsza ze wszystkich filmowych scen w całej historii kina. Kiedy więc rozbrzmiały pierwsze dźwięki, miałam oczy pełne łez. Poruszające i piękne - nie moje łzy oczywiście, tylko muzyka.
Poza samym maestro, który oprócz niezwykłego dyrygenckiego kunsztu okraszał występ swoimi dowcipami i ciętymi uwagami, główne role w tym koncercie grało dwóch solistów. Całą moją uwagę skupił jednak Mario Stefano Pietrodarchi - to co wyczyniał ze swoim bandoneonem było wręcz nierealne. Niestety na uwiecznionym nagraniu widać go tylko przez chwilę i to w momencie, kiedy na jeden utwór zmienił instrument. Tak czy inaczej zostawiam Wam na dobry początek weekendu odrobinę tej muzycznej uczty.
Dziś zapowiada się dobry dzień. Dzień w miarę wolny i bez planów. Już gdzieś w innej części Europy szykują się do drogi marradyjscy Goście, których powitamy jutro wieczorem. Następny tydzień będzie w związku z tym bardzo bardzo intensywny. Ale zanim zacznie się nowy tydzień - ostatni już w tym roku lipcowy tydzień! - czeka mnie jeszcze niedziela pełna nowych wrażeń. Oby to były dobre wrażenia.
Wczoraj Tomek wyruszył sam w góry i choć oczywiście martwiłam się, czy nie zjedzą go wilki, czy nie zabłądzi, bo na tak długą trasę wybrał się sam po raz pierwszy, to jednak nic nie powiedziałam, żeby znów nie wyjść na matkę kwokę.
Zadziwił mnie i zaimponował mi, bo pokonał w dobrym czasie 15 kilometrów i ze wszystkim sobie poradził. Oczywiście wychował się z matką górską wariatką, więc nie mogło być inaczej, ale do tej pory sam chodził na wyprawy maksymalnie do kilku kilometrów. Tym razem zafundował sobie prawdziwy dorosły trekking. Mam nadzieję, że miłość do gór i wypraw z plecakiem zostanie z nim na całe życie.
Pech chciał, że kiedy Tomek był w górach, nagle nad całą doliną rozciągnęła się chmura gryzącego dymu. Lekko dopadła mnie panika, bo pierwsze co pomyślałam, to oczywiście, że pali się las. Nic jednak nad nami nie latało, ani żadnych syren nie było słychać. Dopiero wieczorem lokalny portal opublikował wyjaśniający wszystko artykuł. Okazało się, że dym przywędrował do nas aż z okolic Lukki, dokładnie z Massarossa, która walczyła z potężnym pożarem lasu.
Rzeczywiście susza jest tragiczna i następne dni nadal mają być rozgrzane afrykańskim upałem. Jeśli więc jesteście w Toskanii, pamiętajcie, żeby absolutnie nie rozpalać żadnego ognia i zachować maksymalną ostrożność.
Pięknego weekendu!
ORKIESTRA to oczywiście ORCHESTRA (wym. orkestra)
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
1 komentarze
Ennio Morricone ..zawsze gardło ścisnięte i łzy .. Marysia
OdpowiedzUsuń