O barze, o czerwcu o wakacjach...
środa, czerwca 01, 2022Zieleń, w którą zestroiła się dolina Lamone jeszcze wiosennie intensywna, choć oczywiście już nie tak wściekle jaskrawa jak w kwietniu. Jej obfitość jest aż nieprzyzwoita - wszystko wydaje się w niej tonąć. Taki widok działa jak balsam - na głowę, na oczy, na duszę, na serce, na wszystko. W tej obfitości na pierwszym planie schował się nawet biforkowy bar - bar legenda. Kto z bywalców Marradi nie uśmiechnie się na jego wspomnienie?
Kiedy kilka tygodni temu dowiedziałam się, że Fausto i jego rodzina - dotychczasowi gestorzy baru - kończą swoją działalność, aż mnie w środku zabolało. Bar Biforco to przecież oni. Ulubiony bar każdy wybiera sobie przede wszystkim ze względu na ludzi. Mój ulubiony bar to właśnie bar Biforco i nie tylko dlatego, że jest po drugiej stronie rzeki, ma najlepszą kawę i najładniejszy widok, ale właśnie ze względu na panującą tu swojsko rodzinną atmosferę. Trudno sobie wyobrazić, że po tych wszystkich latach bar przechodzi w inne ręce.
Oczywiście nowym właścicielom życzę wszystkiego dobrego, a wieczorem na pewno pofatyguję się na kieliszeczek prosecco, bo dziś właśnie ogłoszono oficjalną inaugurację. Jednak zawsze z sentymentem będę wspominać dawne faustowe czasy.
Tak oto zaczyna się czerwiec w Biforco!
Tymczasem Mario zdmuchnął świeczki na swoim torcie co było niemal jak symboliczne wyłączenie światła za wyprowadzającym się majem. Przegadaliśmy pół wieczoru o życiu, o upływie czasu, o psującym się wzroku o głuchocie, o filmach, o tym i o tamtym, a potem znów ledwo dotelepałam się do łóżka.
Jutro na szczęście festa! Nawet jeśli nie dla mnie, to choć chłopcy złapią oddech po ostatnim szkolnym maglowaniu, a ja nie będę musiała słuchać się budzika. Potem już zaczniemy liczyć nie dni, a ostatnie godziny lekcyjne. Uwielbiam ten czas, ten początek wakacji, jakbym to ja sama jeszcze siedziała w szkolnej ławce! Uwielbiam mieć ich w domu. Jeszcze przez chwilę...
Bardzo często zapominałam w maju o włączeniu aplikacji, ale przynajmniej z tego co pamiętałam uzbierało się 181 kilometrów. W górę powędrowałam na wysokość 2880 metrów. To niewiele mniej niż szczyt o jakim marzę...
Marzę i wizualizuję te moje wakacje i wciąż nie mogę wyzbyć się poczucia - "czy na pewno powinnam?"
Pięknego dnia! Pięknego czerwca.
Na dobry początek dnia w nieco nostalgicznym nastroju zamiast słówka zostawiam Wam czerwcową melodię Fabrizio Moro.
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
5 komentarze
Pani Kasiu, dziękuję za kolejny wpis z życia, którego troszkę Pani zazdroszczę. Tylko troszkę, bo choć mieszkam w Polsce, to w pięknym miejscu z ukochaną Rodzinką. Pozdrawiam serdecznie i życzę dobrego dnia 😊😊😊😊
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję! Pozdrawiam serdecznie!
UsuńTanti Auguri a Mario :-) Kasia.
OdpowiedzUsuńDziękuję:) Przekażę:)
UsuńNajlepsze choć spóźnione życzenia dla Mario. Oby żył długo żebyśmy mogli czasami pośmiać się z anegdotek z jego udziałem 😉
OdpowiedzUsuń