Czerwcowe wakacje - akt V - opowiem Wam bajkę o Campomarino...
piątek, czerwca 24, 2022Opowiem Wam bajkę.
Było sobie miasteczko...
Miasteczko na południu, na uboczu, tuż nad lazurowym Adriatykiem, pomiędzy Abruzzo i Puglią - w najmniej znanym włoskim regionie - Molise.
Pewnego dnia, a było to ponad pięćset lat temu, miasteczko nawiedziło potężne trzęsienie ziemi i zrównało niemal wszystkie domy z ziemią. Ci którzy przetrwali, wyprowadzili się i tak miasteczko zostało opuszczone...
Kilkadziesiąt lat później, dokładnie w 1468 roku zaraz po śmierci Giorgio Castriota, zwanego Scanderberg, który był jednym z największych albańskich bohaterów i prowadził swój lud broniąc kraju w wojnach tureckich, do miasteczka przypłynęli albańscy uciekinierzy w poszukiwaniu wolności i nowego życia. Uciekinierów było wielu i osiedlali się w różnych częściach południowego wybrzeża Półwyspu Apenińskiego.
Ludzie strudzeni wojną, uciekający przed tureckim najeźdźcą szukali swojego "Arbry" - co znaczy miejsca, gdzie można żyć w pokoju i znaleźli je między innymi właśnie tu, w małym miasteczku Molise - w Campomarino. Nazywano ich Arbëreshë - właśnie od słowa Arbry...
Arbëreshë przywieźli ze sobą swoje tradycje, zwyczaje, kulturę, język i religię. Mówi się, że ci mieszkający w Campomarino, byli ludźmi prostymi, pogodnymi, pracowali na polach, a rodzina była dla nich najwyższą świętością. Dziś ich dzieje opowiadają kolorowe murale, które zdobią domy w centrum. Od dwudziestu lat tworzy je ta sama artystka, tutaj właśnie urodzona - Liliana Corfiati.
W Molise są w sumie cztery miasteczka, w których przetrwała pamięć o Arbëreshë, ale Campomarino jest myślę najbardziej niezwykłym z nich.
Widziałam wiele miasteczek z muralami, ale ta niewielka - ledwie 7 tysięcy mieszkańców - perełka Molise skradła mi serce i była zdecydowanie moim największym odkryciem minionych wakacji. Jeśli się nie mylę - jeszcze nikt w polskim internecie o nim nie opowiedział - choć wydaje mi się to nieprawdopodobieństwem.
Dotarliśmy do Campomarino w sobotni czerwcowy poranek. Miasteczko tonęło w słońcu, a kolory kwiatów - głównie oleandrów i bugenwilli mieszały się z obrazami wymalowanymi na skromnych fasadach niskich zabudowań. Życie toczyło się spokojnym rytmem, jak wszędzie tam, gdzie nie dotarła jeszcze masowa turystyka. Byliśmy jedynymi turystami...
Dawno temu, kiedy nie było jeszcze wody w domach, ludzie czerpali ją właśnie z tej "fontany". |
Poczułam się tak, jakby ktoś podarował mi piękny prezent, jakby to właśnie na mnie czekało Campomarino i mnie poleciło o nim opowiedzieć.
Opowiadam Wam zatem tę bajkę i wzruszam się na samo wspomnienie obrazów, słońca, kolorów, ciszy, dziadków siedzących w barze, fresków przetrwałych w krypcie kościoła i historii ludu, którą dziś opowiadają małe tabliczki umieszczone obok murali.
Starodawna legenda głosi, że Campomarino zostało założone przez Diomedesa, mitycznego bohatera homeryckiego po powrocie z wojny trojańskiej. Diomedes miał poślubić córkę króla Dauno i osiedlić się na pobliskich wyspach Tremiti. Po jego śmierci zrozpaczeni towarzysze opłakiwali go tak bardzo, że zostali przemienieni przez bogów w ptaki, które nazywano "diomedee". Mówi się, że po dziś dzień w księżycowe noce diomedee fruwają na tutejszym niebie, przypominając opłakiwanie swojego bohatera, Diomedes według legendy został pochowany na wyspach Tremiti i dziś Diomedee to też alternatywna nazwa dla tychże wysp.
Campomarino leży w prowincji Campobasso, tylko kilka kilometrów na południe od Termoli. Obok głównego placu znajduje się taras widokowy z pięknymi widokiem na morze, a poza miasteczkiem można również odpocząć w Campomarino Lido, które szczyci się jednymi z najpiękniejszych plaż w całym Molise.
Kiedyś uprawiano tu słodkie arbuzy, które były chlubą miasteczka. |
Zostawiłam w Campomarino kawałek duszy. To było - jeszcze raz to napiszę - moje największe odkrycie tych wakacji. Kolejny też raz powtórzę, że warto podążać nieturystycznym szlakiem, szukać nowego, odkrywać nieznane. Oczywiście znajomość języka włoskiego nie jest tu bez znaczenia, ale zawsze warto próbować. Niech Campomarino będzie zaproszeniem do Molise, które wśród turystów wcale nie jest brane pod uwagę i pewnie nieliczni w ogóle o tym regionie slyszeli.
Mnie osobiście fascynują historie ludzi, dawnych pokoleń, najdawniejszych ludów i w tej kwestii Molise ma jeszcze wiele do opowiedzenia. Zajrzyjcie tu jutro.
Ciąg dalszy nastąpi...
Ps. Tak naprawdę to chciałabym, żeby się ruch turystyczny nigdy do Campomarino nie dotarł. Chciałabym, żeby za sto lat znów ci sami dziadkowie siedzieli przed barem, żeby było tak samo swojsko, a uliczki, żeby wypełniał duch dawnych Arbëreshë.
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
3 komentarze
Cudnie. :-) Dzięki Kasiu za te Twoje opowieści i odkrywanie przed nami tych cudownych miejsc. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńI ja dziękuję Kasiu za wspaniałe opowieści , cudowne zdjęcia . Nie mialabym szansy ,żeby poznać te wszystkie cuda gdyby nie Twój blog i talent pisarski . A murale niesamowite i domeczki jak z bajki ..marysia
OdpowiedzUsuńSuper tekst , okladne info, mieszkam w Campomarino od 12 lat!
OdpowiedzUsuń