Czerwcowi to żaden inny miesiąc do pięt nawet nie dorasta. Najpierw jest czerwiec, a dopiero miliony lat świetlnych za nim są pozostałe miesiące. Czerwiec to jest taki beniaminek wśród wszystkich dwunastu braci. Czerwiec ma maki, ginestre i zapach lip. Czerwiec odkorkowuje prosecco i rozpoczyna wakacje. Czerwiec ma najkrótsze noce, najdłuższe dni i wodę świętego Jana. Czerwiec karmi pierwszymi ogródkowymi plonami. Czerwiec zaczyna rozpieszczać podniebienie morelami, melonami, brzoskwiniami.
A teraz ten czerwiec to już w ogóle szaleństwo. Wyczekany urlop i znów tak miłe sercu Abruzzo, a zaraz potem przyjazd Mamy i Świty...
I dziś ten czerwiec ulubiony kończy już swój występ, a mnie aż z żalu serce ściska...
Lipiec oczywiście też jest piękny i w tym roku zapowiada się szczególnie intensywnie, imprezowo, kolorowo, towarzysko, jednak jaki by nie był ten lipiec, za czerwcem chce mi się zapłakać.
Dziś po spontanicznej zmianie planów, zapowiada się leniwy dzień, więc może w końcu dziś uda mi się kilka stron do książki dopisać - sama siebie dopinguję. Jestem z tym pisaniem tak daleko w lesie, że zaczynam się bać. Gdybym tak za pomocą jakiegoś kabelka czy bluetootha mogła przelać do komputera wszystko to, co siedzi w głowie...
Odwieczny, permanentny problem braku czasu.
Mario przyniósł z ogrodu cały kosz łakoci. Jemy teraz na potęgę cukinie i jej kwiaty, sałatę, ogórki i pomidorów własnych też coraz więcej, a jutro mam nadzieję, że będziemy się rozpieszczać ucztą przy świętej Barbarze.
Niech to będzie dobry dzień!
ROZPIESZCZAĆ to po włosku VIZIARE (wym. wicjare)
sukienka: www.madame.com.pl