Warsztaty 2022 czas start i kto wygrał 100km del Passatore!
niedziela, maja 22, 2022
Mniej więcej w tym samym czasie kiedy Lee Grantham - zwycięzca tegorocznego ultramaratonu 100 km del Passatore - rozpoczynał swoje ostatnie dwadzieścia kilometrów, część uczestniczek wiosennych warsztatów zbliżała się do Marradi. Opóźnione samoloty, opóźnione pociągi - na takie atrakcje jesteśmy przygotowane, a do tego nasze turystki wykazały się iście włoskim podejściem do sprawy - wszystko z uśmiechem na ustach - i nim nastała czarna noc siedziałyśmy już szczęśliwie w komplecie przy długim stole w kamiennym domu wznosząc toast i życząc sobie wzajemnie wspaniałego, wspólnego czasu.
W tym całym zaganianiu wróciłam do domu nie uwieczniwszy ani jednej potrawy, ani jednego talerza. Całe szczęście, że Mario na chwilę złapał aparat i choć te kilka kadrów przy stole mam. Liczę, że smakołyki uwieczniła Renia. Bardzo na to liczę!
Pierwszy dzień jest zawsze najtrudniejszy, bo nawet jeśli nie od nas wszystko zależy to człowiek martwi się czy wszyscy bezpiecznie dotrą, czy będzie smakowało, czy się spodoba... Oj, zawsze jest się czym martwić. Drugiego dnia emocje wracają do równowagi i my dziś te nasze emocje będziemy sobie równoważyć na szlaku i piknikowaniu.
Nie ma tego złego - tu dwa słowa o tegorocznej edycji 100 km del Passatore. Gdyby nie spóźnione pociągi i samoloty nie widziałabym czołówki maratonu - a tak tradycji stało się zadość i całe podium mam na zdjęciach. Wygrał Brytyjczyk Lee Grantham, który przebiegł dystans w - uwaga! - 7 godzin i 3 minuty. Mijałyśmy go jakieś dwadzieścia kilometrów przed metą i ręczę, że w ogóle nie wyglądał na zmęczonego!
Najbardziej jednak wzruszyłam się, kiedy minęliśmy trzeciego uczestnika, którym był nie kto inny jak niepokonany kiedyś przez 11 lat z rzędu Giorgio Calcaterra, nazwany już na zawsze Re - czyli królem. Fotografowałam go każdego roku od maja 2014 - wiele uśmiechów posłał w stronę mojego obiektywu. Cieszę się, że nadal jest w tak świetnej formie.
Muszę też - w kwestii formy - pochwalić własnego syna "wikinga". Mikołaj bardzo wczuł się w atmosferę ultramaratonu i postanowił wczoraj pojechać pociągiem do Fiesole i stamtąd rowerem dojechać do Faenzy, czyli prawie 100 kilometrów i - co bardziej imponujące - dwie przełęcze jedna na wysokości ponad 500 metrów, druga Passo della Colla ponad 900. Dla mnie mistrz!
Pogodę mamy piękną i mam nadzieję, że tak będzie przez kolejne dni. Niedługo ruszamy na szlak, więc na mnie już czas. Pięknej niedzieli.
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
0 komentarze