Dwa kółka i rozmowy przy stole
czwartek, maja 05, 2022Mikołaj coraz głośniej mówi o prawie jazdy na motor. Przy każdej takiej rozmowie przybywa mi siwych włosów. To jest zdecydowanie ta gorsza strona dorosłości. Wcześniej mogłam trzymać za łapę i być jak stróż, teraz za każdym razem jak wsiada na rower i jedzie do Faenzy robi mi się słabo, a co dopiero myśleć o większych prędkościach. I nie, że ja do własnego dziecka nie mam zaufania - mam, mam - tylko do innych już trochę mniej.
Ciężki żywot.
W każdym razie trzeba przyznać, że jeśli ktoś rozwija w sobie motorowe pasje - w jakimkolwiek wydaniu - to w naszych okolicach będzie miał jak w raju - jest tu wszystko od słynnego autodromu Mugello po campo cross w Marradi. W środę przez dłuższą chwilę miałam okazję poobserwować popisy na dwóch kółkach i nawet jeśli generalnie nie jest to moja bajka, to muszę przyznać, że poprzyglądać się z bardzo bliska takim popisom było czystą przyjemnością.
Na chwilę głowa oderwała się od trosk i zajęła czymś zupełnie innym. Piękne okoliczności przyrody, miłe towarzystwo i nie tylko sprawiły, że na moment zapomniałam codziennym kołowrotku.
Zdjęcia niech będą zaproszeniem do spędzenia wakacji w Marradi, to jeszcze jedna propozycja na spędzenie wolnego czasu.
- Jutro jadę do twojego ulubionego miasta - mówi Tomek do Mario z nutką "prowokacji" w głosie.
- Do mojego ulubionego? - Mario się zamyśla. Nutka jest tak delikatna, że nie każdy przy stole ją wyczuwa. - Nie wiem gdzie. Do Florencji? - pyta bez przekonania.
- U - lu - bio - ne - go ... - skanduję, podkreślając ironię w słowie "ulubione".
- Aaa do Bolonii?
- Tak. Jedziemy do teatru.
- O Madonna! - Mario nie podziela Tomka entuzjazmu.
- Na Moliera.
- To jakiś malarz?
Nie reaguję, bo nie wiem czy tym razem to Mario prowokuje, czy to na serio.
- Malarz? - Tomek odpowiada pytaniem.
- Nie znam typa.
- Drammaturgo!
- DrammaTurco?
Tym razem Tomek patrzy na mnie niepewnie czy słowa pomylił czy co.
- Dramaturgo, dramaturgo! - ruszam ze wsparciem.
- A kto to?
- Ten co pisze dramaty, sztuki teatralne.
- Pewnie komunista...
Kurtyna.
Mario mnie udusi, jak już mu Google przetłumaczy, ale trudno - już nie pierwszy raz. Na szczęście jest jedną z niewielu osób jakie znam, która ma do siebie niesamowity dystans.
Ja natomiast nie mam już ani grama czasu, więc dobrego dnia i smacznego, bo to już czas na obiad!
TURCO (wym. turko) to znaczy TUREK
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
5 komentarze
Jako nastolatkę , zabrał mnie mój były szwagier na żużel , poniewaz ani siostra ani nikt inny nie chcial tam isc . Poszłam w pięknej , lnianej sukience w żółte i białe paski . Nowiutkiej ! I nie zapomnę fontanny czarnego błota na pierwszym zakręcie... Takie wspomnienie mnie naszło na widok pokazów motorowych . A zdjęcia , jak zawsze wspaniałe! Marysia
OdpowiedzUsuńO matko!!! Juz widzę sukienkę....:)))
UsuńKasiu, było tak: mój syn jako 18-20 latek jeszcze będąc w Polsce chciał kupić motor. Powiedziałam: synek, po moim trupie! Po paru latach pobytu i pracy w Anglii zadzwonił i powiedział: mamuś, mówiłaś że po twoim trupie kupię motor, otóż szykuj się, motor kupiony :) :) :) Pozdrawiam. Hanka
OdpowiedzUsuńNo właśnie... wiec ja co najwyzej mogę sobie siwieć:)
UsuńJa w wieku 19 lat miałam wypadek na motorze brata, który sama prowadziłam, gdyż brat w przypływie dobrego humoru mi na to pozwolił. Poturbowałam się dosyć mocno, motor poszedł do kasacji, bratu na szczęście nic się nie stało, bo zgubiłam go w newralgicznym momencie. Plus tej całej sytuacji był taki, że w rodzinie nikt więcej już na motor nie wsiadł, nawet brat wyleczył się z szaleńczej jazdy :)
OdpowiedzUsuń