Piza - nie samą wieżą żyje miasto
poniedziałek, kwietnia 18, 2022Pogoda w piątek była tak piękna, że nie powstydził by się jej ani maj, ani nawet wczesny czerwiec. I nawet jeśli ranek był nieco rześki, to słońce szybko nabrało mocy na bezchmurnym niebie i już w południe z wiosny zrobiło się prawdziwe lato.
Do Pizy dotarliśmy wcześnie rano i to było bardzo taktyczne posunięcie. Udało nam się bez problemu zaparkować w newralgicznym miejscu - jak bardzo newralgicznym dotarło do nas, kiedy już odjeżdżaliśmy - oraz przejść spokojnie wzdłuż Arno i innymi uliczkami centrum. Choć nawiasem mówiąc, nie wiem czy pora - jeśli chodzi o uliczki miasta - miała tu wielkie znaczenie.
Niestety większość turystów - tak jak ja wcześniej i tu kolejny raz biję się w pierś - zatrzymuje się na "Placu Cudów" i gna dalej, często głosząc przy tym sądy: bo przecież w Pizie nic więcej nie ma. Ja na szczęście takich farmazonów nigdy nie powiedziałam, ani nie napisałam, ale rzeczywiście nigdy wcześniej nie poświęciłam miastu należytej uwagi.
Piza miasto i Piza piazza del Duomo to dwa różne światy. Obydwa piękne, ale tak bardzo przy tym odmienne. O placu Duomo - potocznie przez turystów nazywanym "Placem Cudów" nie będę dziś pisać, bo chyba nic odkrywczego w lawinie artykułów nie umiałabym dodać i przede wszystkim w miniony piątek nie dla Krzywej Wieży zawitaliśmy do Pizy, tylko właśnie dla miasta.
A to miasto ciche i spokojne. Brzeg Arno dostojnie zestrojony w garnitur palazzi - rdzawe i żółte fasady w słoneczne dni niezwykle komponują się z lazurem nieba i lustrem wody. Arno tu leniwe jakby zwalniało bieg nim spotka się z morzem, jakby kłaniało się z gracją nim zejdzie ze sceny i rozpłynie się w morzu. Z jednej strony Lungarno Galilei, z drugiej Lungarno Mediceo. Tuż przy brzegu maleńki trzynastowieczny kościółek Santa Maria della Spina - spina czyli cierń, bowiem dawniej przechowywano tu podobno relikwię z cierniowej korony Chrystusa. Uliczki po tej stronie rzeki są senne, nieświadome całego turystyczno światowego zamieszania jakie dzieje się kilometr dalej, żyją sobie swoim życiem. Pizańczycy na zakupach, na spacerze z psem, w drodze do pracy. Pod arkadami targ i stragan z używanymi książkami...
W planach tego dnia mieliśmy jeszcze Livorno, więc nie było to zwiedzanie dogłębne. Podarowaliśmy sobie zapoznawczy, spokojny spacer, po którym ja obiecałam sobie wrócić na choćby jeden dzień - być może samotnie - na poznanie głębsze, na odkrywanie sekretów, jakie kryje to wyjątkowe miasto.
Borgo Stretto, Borgo Largo, Piazza dei Cavallieri z pomnikiem Cosimo I, z zachwycającą Scuola Normale di Pisa, zaprojektowaną przez Vasariego, z Palazzo dell'Orglogio. Wcześniej po drugiej stronie Arno zatrzymaliśmy się przed słynnym muralem "Tuttomondo". Keith Haring był amerykańskim artystą, przedstawicielem street artu i pop artu, a pizański mural jest jego ostatnim dziełem. Artysta zmarł w 1990 roku w wieku zaledwie 31 lat.
Mural wykonany został na murze kościoła - Convento dei Frati Servi di Maria. Sto osiemdziesiąt metrów kwadratowych wypełniają kolorowe postacie stykające się niemal jak puzzle. Każda z trzydziestu figur ma inne symboliczne znaczenie.
Mam słabość do murali, tak jak i w ogóle do street artu. Uważam, że w subtelnych dawkach dodaje tak zwanym "miastom sztuki" typu Florencja, Rzym, Ravenna czy właśnie Piza odrobiny pikanterii, zadziorności, pazura.
Z Pizy przejechaliśmy do Livorno, ale to już temat na nową epopeję pisaną miłością. Przygotowuję sobie też kilka jednodniowych wypadów i im więcej zagłębiam się w samą Toskanię i przyległe regiony, tym bardziej głowa pęka. Czy można stać się ekspertem od Włoch czy nawet od samej Toskanii? Tak, jeśli ma się do dyspozycji co najmniej pięć żyć.
Nim wsiedliśmy do samochodu wstąpiliśmy na chwilę na Piazza del Duomo. Dosłownie na chwilę. To co tam się dzieje - moim bardzo subiektywnym zdaniem - przeszkadza nieco w kontemplowaniu piękna tego miejsca. Trzeba przyjść wcześnie rano lub wieczorem, ale my przecież ranek poświęciliśmy niezwykłej zwykłości miasta.
I na koniec słowo przepraszam do Czytelniczki, która odgadła zagadkę granatu - nie wiem jakim cudem komentarz utknął i nie pojawił się do zatwierdzenia. Już jest i oczywiście gratuluję wiedzy. Czytelnicy Domu z Kamienia są jednak świetnie zorientowani!
Pięknego dnia!
NIEWYBACZALNE to po włosku IMPERDONABILE (wym. imperdonabile)
sukienka: www.madame.com.pl
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
0 komentarze