Florencja kwietniowa, pierwsze glicine i złość akrobaty
poniedziałek, kwietnia 04, 2022Bardzo mi zależało, żeby znów odwiedzić museo archeologico, bo mam w zanadrzu kilka opowieści, do których potrzebne mi były zdjęcia, a poza tym to, co wyczytałam jest tak fascynujące, że sama miałam ochotę znów odświeżyć sobie pamięć jeśli chodzi o florencką kolekcję z czasów Rzymian i Etrusków. Nie ma oczywiście dramatu, Florencja tuż pod bokiem, więc poczekam cierpliwie na pierwszą niedzielę maja.
Pomyślałam zatem, że skorzystam z okazji i odświeżę sobie też w pamięci Bargello, ale jak się okazało chwilę później i Bargello o tej porze było już zamknięte...
Od via Ghibellina natomiast, która ciągnie się wzdłuż jednego boku Palazzo del Bargello dobiegała muzyka. Piękna muzyka - jedna z moich ulubionych ścieżek dźwiękowych. Nad ulicą rozciągnięta była lina, a na niej akrobata właśnie kończył swój spektakl. Było w nim coś niezwykłego...
Udało nam się zobaczyć dosłownie samą końcówkę, więc tak jak i garstka innych przechodniów stanęliśmy oczarowani z wyczekującym spojrzeniem czy artysta podaruje nam bis czy zarządzi pauzę.
- Chcesz zrobić profesjonalne zdjęcia? - Machnął w moją stronę i pokazał na wiszącego mi na szyi Nikona.
Zaraz na takie hasło, jak żołnierz w gotowości podniosłam się z kucków.
- Stań tu... bardziej w prawo... - mężczyzna z kulką na nosie ustawiał mnie tak, bym znalazła się centralnie pod liną - jeszcze odrobinę bliżej. Nie ruszaj się. Mi raccomando!
Muzyka znów wystartowała, a mężczyzna ze skupioną miną ruszył na kolejny spacer po linie.
Szedł skupiony z rozłożonymi rękami, a kiedy był już o krok ode mnie, nagle moja bujna wyobraźnia wytworzyła w głowie obraz - nagłówki pierwszych stron gazet: "Akrobata we Florencji spada na polską blogerkę łamiąc jej kręgosłup". Aż mnie zmroziło na samą myśl i zrobiłam dwa kroki w bok, co "zezłościło" akrobatę.
- Dlaczego się przesunęłaś? - zapytał z wyrzutem - Zepsułaś nam numer!
Na chwilę przystanął, by złapać znów równowagę, bo mój tchórzowski gest najwyraźniej wybił go z rytmu i zaraz ruszył dalej. Kiedy w akompaniamencie braw dotarł na parapet po drugiej stronie ulicy złożyłam rączki jak dziecko do pacierza w przepraszającym geście:
- Przepraszam! Bałam się!
- Figurati! Uśmiechnął się serdecznie, tak że czerwona kulka na nosie podjechała wyżej, a potem jak małpa złapał się liny i zeskoczył na ziemię.
Bardzo to było miłe widowisko. Niby nic, ale ten człowiek miał coś w sobie i sądząc po hojnych datkach jakie lądowały w jego kapeluszu nie byłam w tym zdaniu odosobniona.
Taka to była niedzielna Florencja. Początkowo rześka, potem coraz cieplejsza bardzo słoneczna z przelotnym tylko deszczem, który akurat szczęśliwie wybrał sobie porę obiadu. Niedziela kipiąca glicine. Niedziela z turystami wylegującymi się przed Palazzo Pitti jakby to była plaża w Viareggio. Była to też, a może przede wszystkim niedziela pełna sztuki, ale o tej będzie już jutro. Pięknego dnia!
bluzka: www.madame.com.pl
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
0 komentarze