Toskania - jeszcze jedna jej nieznana twarz
poniedziałek, marca 07, 2022To była bardzo owocna niedziela. Ku mojej radości udało się dotrzeć wszędzie tam i sfotografować wszystko to, co sobie moja głowa w niedzielę o świcie zaplanowała. Wykorzystaliśmy dzień do ostatniej kropelki. W tym wszystkim tylko pogoda pozostawiała wiele do życzenia, ale - jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma, a ja mam przecież tyle, że nie miałabym nawet śmiałości narzekać na to, że wiosna postanowiła w marcu zaciągnąć hamulec ręczny.
Czułam się wczoraj jak detektyw, jak odkrywca, jak poszukiwacz skarbów, jak tropiciel śladów Największych z Wielkich z minionych wieków. W najbliższych dniach podzielę się niektórymi widokami i sekretami, inne natomiast będą musiały poczekać na specjalną okazję.
Jedno miejsce związane jest z wczorajszym jubilatem, moim ukochanym Michałem Aniołem. Wycieczkę do Settignano, planowałam odkąd pierwszy raz przeczytałam Udrękę i ekstazę. Wczoraj nie tylko odkryłam kolejną perełkę, ale też znalazłam nową inspirację na spędzenie wiosennego florenckiego dnia. Już wkrótce...
Poza tym sfotografowałam zaczarowane źródło, z którego wybija podobno woda o szczególnych właściwościach i wokół którego od wieków krążą legendy.
Następny przystanek był smaczny, bo związany z obiadem - ale cotto nie tylko było na talerzu.
I w końcu clou całego dnia...
Kiedy zaczęłam pracę nad Sekretami Florencji, postawiłam sobie za cel, za punkt honoru nauczenie się wszystkich florenckich Ostatnich wieczerzy na pamięć. I choć nadal do pełnej listy brakuje mi dwóch malowideł - niestety na przeszkodzie stanęła pandemia, to dziś mogę już z dumą przyznać, że przynajmniej widziałam wszystkie Cenacoli autorstwa Ghirlandaia. O tym, gdzie znajduje się trzecie - a tak naprawdę pierwsze w kolejności powstania malowidło - opowiem Wam w najbliższych dniach i ręczę całą duszą, że to jedno z tych miejsc, które najchętniej zamknęłabym w sejfie i wyrzuciła klucz, żeby nikt nie zadeptał, nie rozpowszechnił, nie zrobił z niego kolejnej turystycznej mekki. Tak spokojne, tak ciche i przy tym tak zacne...
Na koniec, żeby nie było tak do końca enigmatycznie, bez interesujących konkretów - jeden detal - ulubiony detal turystów z typowego toskańskiego krajobrazu: CYPRYSY. Czy kiedykolwiek zastanawialiście się komu zawdzięczamy ich nagromadzenie w Toskanii? Oczywiście Etruskom.
Tak jak wiele innych roślin tak też cyprysy zostały sprowadzone tu przez Etrusków. Sadzono je w dwóch celach. Po pierwsze, aby wyznaczyć granice pomiędzy polami, a po drugie dlatego, że szpalery tych drzew działały ochronnie jako bariera przed zimnym wiatrem gnającym od Apeninów. Dziś są przede wszystkim elementem ozdobnym i numerem jeden na toskańskich pocztówkach.
Ja trochę z przekory - pisząc o Toskanii nieznanej toczyłam boje, żeby cyprysów nie było na mojej okładce - nawet jeśli sama je uwielbiam. Ostatecznie cyprysy na okładce są i chyba bardzo się podobają. W moich stronach nie ma ich w takich ilościach jak w Chianti czy dolinie Orci, ale jednak znajdziemy je nawet tu, nawet poza turystycznym szlakiem.
Życzę Wam dobrego tygodnia. Zostawiam jako przesłanie, to co znalazłam napisane na jednej z donic w Imprunecie.
Kolorowe wazy natomiast wypatrzyłam w Settignano. Tak bardzo mi się spodobały, że sfotografowałam wszystkie, jedna po drugiej.
sukienka: www.madame.com.pl
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
2 komentarze
E tam... głodna jestem tych szczegółów. Czekam z wywalonym jęzorem! Pozdrawiam. Hanka
OdpowiedzUsuńOkładka książki piękna - taka "soczysta". To miejsce ze zdjęć to Badia di Passignano? Pozdrawiam, Ewa
OdpowiedzUsuń