Kwiaty świętego Józefa, jelenie i zimowy urok Apeninów
poniedziałek, stycznia 24, 2022- Ciebie to nie rusza, prawda?
- Co nie rusza?
- No to! Urodziłeś się tu, to już nie robi na tobie wrażenia, ale zobacz jak pięknie!
- Od siedemdziesięciu lat wycieram te szlaki. Najładniej jest w październiku, kiedy nadchodzą te ciepłe dni, a powietrze jest jak kryształ. Widać wtedy daleko, daleko... A teraz jest foschia.
- No właśnie! I ta foschia jest piękna. Nie widać końca, ani początku. Magia!
Mario poszedł dalej, a ja za nim.
- Lubisz te kwiatki?
- Są fotogeniczne, ale kłujące!
Niedzielne popołudnie było przepiękne i powodów do zachwytu było wiele. Najpierw śmignęłam sama na Castellone, żeby zrobić choć minimalne przewyższenie, a na drugi spacer pojechałam z Mario. Tak naprawdę jednak to, co wywołało nasz największy zachwyt, to było znalezisko przy drodze do Lutirano.
Nie obwieszczam jeszcze wiosny, bo jak tu w styczniu z wiosną wyskakiwać? Trochę nie przystoi! Ale... z drugiej strony, jak być obojętnym na soczystą fuksję, która rodzi się wśród zeschniętych traw?
Szliśmy niemal z nosem przy ziemi i zachwycaliśmy się na zmianę:
- Jaki ten jest intensywny!
- A tu dwa razem, zobacz! O! Nawet trzy!
- Teraz to już ich nie zliczysz...
Człowiek ma na głowie wiele różnych spraw, wiele zmartwień mniejszych czy większych, zmęczenie ciążące na barkach, głowę rozkołataną, ale jednak taka drobnostka - zwykły kwiatek - sprawia, że aż chce się żyć!
Obeszliśmy całą wielką łąkę. Ja sfotografowałam ją z każdej perspektywy, z góry, z dołu, ze światłem i pod słońce, kwiatek, drzewo, ogrodzenie, morze niebieskich Apeninów w zimowej foschii. A potem Mario zapytał:
- Jedziemy zobaczyć ile jest śniegu na Gamognii?
Na samo słowo jedziemy, na hasło Gamogna, serce zabiło mocniej, ale musiał niestety wygrać rozsądek. W domu na korektę czekała jeszcze ponad połowa książki...
- Aperitivo w Tredozio będzie musiało wystarczyć.
Wracaliśmy tuż przed zmrokiem, a Mario jak sokół wytężał wzrok.
- Wszyscy je widzieli, tylko ja nie!
- Jelenie? Nie widziałeś nigdy jelenia?
- O tam - wskazał rękę - żyje podobno cała ich rodzina. Osiem sztuk naliczyli.
- Są! - krzyknęłam, a Mario zaraz wcisnął hamulec. - Tam na łące dwa jelenie!
Na tle rdzawego pola wyraźnie widać było dwa pokaźnych rozmiarów stworzenia. Mario jak na złość nie zabrał lornetki, a ja - o ironio - teleobiektyw zostawiłam w domu. Trzeba uwierzyć nam na słowo, zdjęcie jest tylko takie:
Czas nadal galopuje, choć jeśli chodzi o najbliższe dni nie składam w tej kwestii zażaleń. Trochę nerwowy czas, jeszcze medycznie, intensywnie, zupełnie poza moim codziennym rytmem. Szczerze mówiąc - niech już będzie piątek po południu!
Sobota i niedziela podarowały mi trzy wspaniale spacery, ale choć dziś dopiero poniedziałek, ja padam ze zmęczenia. Weekendu prawie - czy też jakby nie było...
Widokami zimowo - wiosennych Apeninów mówię Wam dziś pięknego dnia!
JELEŃ to po włosku CERVO (wym. czerwo)
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
0 komentarze