Nowy Rok
Tradycyjnie żegnam się ze starym rokiem - rokiem kontrastów, dobrym rokiem!
sobota, grudnia 31, 2022To był przedziwny rok... Nazwałabym go rokiem kontrastów.
Kontrastów, bowiem wydarzyło się wiele dobrego, ale też sprawy zdrowotne przyprawiły o tak wielki stres, że z jego skutkami długo jeszcze będę się borykać.
Nie robię nigdy postanowień noworocznych, ale rok temu obiecałam sobie, że w końcu zrobię porządek ze zdrowiem. Nie przypuszczałam wtedy, że sprawy tak się potoczą... Dziś publicznie staram się do tego tematu nie wracać, ale on cały czas gdzieś się we mnie kisi. Lęk towarzyszy mi każdego dnia, a lęk to coś okropnego. Uczę się oswajania go. Staram się przekuć go w siłę napędową - o ile już wcześniej wyciskałam z każdego dnia to, co najlepsze, to teraz na życie każdą minutą, jest we mnie jeszcze większa zachłanność.
Było też kilka innych złych rzeczy, ale o nich nie chcę już pisać. Przejdźmy do tego, co było dobre - tu lista jest zdecydowanie dłuższa. Po pierwsze chłopcy mieli się dobrze - wiadomo jak to w życiu - są wzloty i upadki, ale ogólnie było naprawdę dobrze. Spełniło się kilka ich marzeń - Mikołaj spędził dwa tygodnie wakacji w Polsce, stanął na plaży Omaha, był ze szkolną wycieczką w Weronie i zdał swój pierwszy certyfikat z angielskiego. Tomek skończył osiemnaście lat, wyruszył na swoją pieszą wędrówkę, spędził samotnie noc w górach, ponadto odwiedził dwie europejskie stolice - Wiedeń i Budapeszt, a także spędził kilka dni z klasą w Neapolu. On tez wzbogacił swoje cv o kolejny już certyfikat z angielskiego.
Przegadaliśmy wiele godzin - o głupotach i o sprawach poważnych, śmialiśmy się do rozpuku i razem kilka razy wędrowaliśmy.
Ja wydałam drugą książkę, a tekst trzeciej jest już na ukończeniu. Założyłam florencką grupę na fb. Rok 2022 to mój radiowy debiut - w tym roku można mnie było radiowo usłyszeć cztery razy. Pomogłam dwóm parom stanąć na włoskim ślubnym kobiercu. Z Renatą zorganizowałam trzy tury warsztatów i już pisze się bogaty kolejny sezon. Przeszłam ponad dwa tysiące kilometrów - w tym z chłopcami podjęliśmy pierwszą próbę zdobycia Corno Grande - mam nadzieję na powtórkę w najbliższym czasie.
Najbardziej niezapomnianymi chwilami roku 2022 były na pewno podróże. Czerwcowe wakacje w Abruzzo, które ostatecznie rozciągnęły się na kilka innych regionów - Marche, Molise, Lazio i Umbria.
Potem była moja pierwsza samotna wyprawa do Neapolu i na wyspę Procida, a wraz z nią spełnione marzenie o wypłynięciu w rejs! Niezwykły czas, bardzo inspirujący i po raz pierwszy od bardzo dawna - to było coś tylko dla mnie.
Nim zaczęła się szkoła chłopców jeszcze jedna podróż - nasze pierwsze od lat zagraniczne wakacje. Zobaczyć ocean, Honfleur, Kanał La Manche, Giverny i Rouen było wyjątkowym przeżyciem.
Piękno tego roku to też spotkania z ludźmi. Do Biforco powróciła Mama i Świta, Paw, starzy przyjaciele. Wiele internetowych znajomości przeszło do realnego świata - to jest niezwykły dar.
Piękno tego roku to też dziesięć lat bloga i Wy - jego bywalcy starzy i nowi, którzy dzielicie ze mną smutki i radości.
Mimo lęku drzemiącego pod skórą, wypełnia mnie dziś przede wszystkim wdzięczność, bo powodów do niej w tym mijającym 2022 roku było bardzo wiele. Sami popatrzcie - zapraszam Was na foto przegląd ostatnich dwunastu miesięcy:
Pierwsze fiołki sfotografowałam już na samym początku stycznia, |
a w okolicach Befany w górach przez chwilę pośnieżyło, więc dzieci jak to "dzieci" urządziły szaleństwa na śniegu. |
Zakończyliśmy stary rok trekkingiem, a ja nie czekałam długo, by znów powrócić na szlak. |
Rok 2022 to na pewno rok niezliczonych wypraw do Florencji i odkrywania jej nowych sekretów. |
W styczniu na chwilkę znów pośnieżyło, ale tylko na moment i nie na poważnie, |
bo chwilę potem spod ziemi wybiły pierwsze żonkile. |
Wędrowałam po górach w każdej wolnej chwili, a spokój Świątynii Dumania czarował mnie niezmiennie. |
Góry i wypatrywanie wiosny, przeplatały się z... |
florenckimi spacerami. W styczniu po raz pierwszy udało mi się przejść tarasami Duomo. |
Zima przez cały czas rozpieszczała nas pogodą, a Pani Basia zapełniła moją szafę pięknymi kolorami. |
Wiosna przyszła dużo przed czasem i z zapałem wędrowałam, zwiedzałam, |
fotografowałam to, co już było |
i zachwycałam się nowym. |
Tej samej nocy, kiedy świat zmroziły wieści o wojnie, ja spędziłam bezsenne godziny łkając w poduszkę. I choć pola tak pięknie się zieleniły, |
a kwiatów było więcej |
i więcej, to jednak trudno było mi się nimi cieszyć. |
W końcu przyszły wieści bardziej optymistyczne, a ja z jeszcze większą niż zwykle radością patrzyłam jak płonie to, co stare i luty zapala światło dla marca. |
W tym trudnym czasie na księgarnianych półkach stanęło moje drugie książkowe dziecko - bardzo osobista opowieść o "Ziemiach Dantego". |
Znów zebrałam się w garść i pełną parą wróciłam do pracy nad trzecią książką. |
Konsekwentnie realizowałam postawione sobie wyzwania - na przykład zobaczyć wszystkie Ostatnie Wieczerze Florencji i okolic. |
Wojażowałam po Toskanii mniej i bardziej znanej odkrywając nowe, |
zachwycając się klasztornymi dziedzińcami, |
i dopatrując się we wszystkim znaków. |
Oficjalnie nastała w końcu wiosna, więc Dom z Kamienia po raz pierwszy w tym roku zmienił okładkę. |
Po trzech bezdeszczowych miesiącach przyszło wreszcie prawdziwe oberwanie chmury - dokładnie tego dnia, kiedy miałam zaplanowany wyjazd do Rzymu. |
Pod koniec marca w końcu udało mi się na własne oczy zobaczyć jak Florencja świętuje swój "Nowy Rok". |
Potem nadeszła Wielkanoc, a my ruszyliśmy tradycyjnie na jednodniowe wojażowanie. Zachwyciliśmy się Pizą poza Placem Cudów... |
i z radością powróciliśmy do Livorno, które niezmiennie jest jednym z naszych ulubionych miast. |
Kwiecień to też okrągłe urodziny bloga - momentami trudno mi uwierzyć w te dziesięć lat. |
W czasie majówkowego weekendu zabrałam chłopców do Rimini, chciałam zarazić ich moja sympatią do tego miasta i.... |
udało mi się już po pierwszych kilku krokach od stacji. |
W maju wiosna zdecydowanie przyspieszyła obroty. Łąki nad Sant'Adriano znów obsypały się margerytkami, |
a u stóp Castellone sfotografowałam pierwsze kwitnące ginestre. |
Maj to też jeden dzień w Bolonii tylko we dwoje - z Tomkiem odkrywaliśmy sztukę współczesną, |
a ja podziwiałam nieprawdopodobną kolekcję lalek. |
Mikołaj tymczasem, po dwóch latach pandemicznej posuchy, ruszył na szkolną wycieczkę do Werony. |
Do Domu z Kamienia zawitała Renata i jej Kalejdoskop, było gotowanie, trekking, nad głową latała mewa, a my opracowywałyśmy szczegółowe menu na warsztaty majowe. |
Maj to kwiaty! Po dwóch latach wiosennych przymrozków, po raz pierwszy zakwitł nasz maggiociondolo. |
We Florencji natomiast zakwitły irysy, które podziwiałam w miłym towarzystwie. |
Internetowe znajomości przeszły do realnego świata, zawiązały się też zupełnie nowe znajomości, za które jestem z całego serca wdzięczna. |
Maj to oczywiście też urodziny Mikołaja, który w mijającym roku skończył szesnaście lat, ale który na szczęście nadal ma w sobie czułość dziecka. |
Pod koniec tego miesiąca odbyły się majowe warsztaty i był to - powiedzieć czas niezwykły - to nic nie powiedzieć! Dziękujemy wspaniałym majowym dziewczynom! |
Ostatniego dnia maja postarzał się tez Mario, któremu na torcie ustawiliśmy 71. |
Wraz z nadejściem czerwca słynny Bar Biforco zmienił właścicieli, ale na szczęście - dziś już mogę to powiedzieć - pozostał nadal moim ulubionym barem! |
Na początku tego miesiąca, tuż po zakończeniu szkoły chłopcy zrobili certyfikaty z angielskiego i |
ruszyliśmy na nasze wyczekane wakacje. Na początku odwiedziliśmy Marche, gdzie zauroczyło nas Ascoli Piceno i gdzie zmierzyliśmy się z Monte Sibilla. |
Clou tych wakacji miało być wejście na Corno Grande, ale niewiele przed szczytem przez załamanie pogody musieliśmy się wycofać. Niemniej był to najpięknieszy trekking w naszym dotychczasowym życiu. |
Z gór zjechaliśmy nad morze i trekkingowaliśmy wzdłuż wybrzeża, a ja takie oto zdjęcie wybrałam na letnią okładkę bloga - luksusowe zdjęcie, bo wakacyjne zdjęcie! |
Zakochaliśmy się w Lanciano, które już zawsze będzie dla nas miało TAKĄ ścieżkę dźwiękową. |
Po Abruzzo przyszedł czas na odkrywanie Molise - tu Campomarino, |
potem osada Samnitów i Pietrabbondante. |
W drodze powrotnej, by spełnić jedno z życzeń Mikołaja zrobiliśmy krótki przystanek w Lazio - Villa Adriana w Tivoli i na koniec jeszcze postój w Umbrii nad Jeziorem Trazymeńskim. |
Powrót z wakacji nie był przykry, bo kilka dni potem do Biforco powróciła Mama i Świta. |
To był czas rozchichotany, rozgadany, czas przy stole - czy też przy stołach najróżniejszych, ale też... |
czas na szlaku, gdzie Anka pokonywała swoje lęki. |
Najważniejszym lipcowym wydarzeniem były oczywiście Tomka osiemnaste urodziny. Trudno mi było uwierzyć w dorosłe dziecko! |
Chwilę po Tomka urodzinach znów musieliśmy się pożegnać na dłuższy czas (oby nie bardzo długi!)
|
z prawie tym samym gronem na szlak do Gamogni. |
Mario w tym roku mierzył się ze swoimi problemami zdrowotnymi, ale szczęśliwie udało nam się kilka razy pobiesiadować, choć grilla, ze względu na suszę, musiały zastąpić smażone piadiny.
|
Marradi latem kilkakrotnie brzmiało wspaniałą muzyką, a ja szczęśliwie... |
nie przegapiłam żadnego z koncertów. |
W lipcu oczywiście znów stanęliśmy z Mikołajem do zdjęcia pod urzędem gminy. Taka nasza miła, spontaniczna tradycja. |
W minionym roku wystąpiłam w mojej sukni ślubnej na marradyjskim - historycznym pokazie mody ślubnej, co spotkało się z bardzo ciepłym przyjęciem. |
Pod koniec lipca przez chwilę byłam "bez Gości", więc poobiednie spacery zastąpił relaks z lekturą. Upał był rekordowy! |
W tych dniach też na marradyjskim placu odbył się turniej bokserski - Polska : Włochy, którego byłam oficjalnym fotografem. |
Lipiec schodząc z afisza podsunął mi pod nos tort chłopców produkcji - na moim zegarze wybiły trzy kwadranse. |
Korzystając z obecności Pawia - któremu jestem bardzo wdzięczna za nieocenioną pomoc w roli kierowcy, odwiedziłam wiele wspaniałych miejsc i znów powróciłam do intensywnej pracy nad książką. |
W sierpniu natomiast do Marradi powrócili - "starzy" Goście - chodziliśmy po górach, piliśmy wino, a... |
chwilę potem już sama bawiłam się hucznie w Popolano na tradycyjnej sfoglierii. |
W połowie sierpnia spadały gwiazdy, a ja łapałam księżyc i każdą samotną chwilę, by odpocząć i zająć się sama sobą. |
Oczywiście nie samym odpoczynkiem żyje człowiek - znów razem z Mario w jeden z sierpniowych wieczorów serwowaliśmy pizzę do nocy! |
W sierpniu na tydzień zostałam sama. Tomek wyjechał do Budapesztu, a dzień potem Paw zabrał Mikołaja do Polski. To był dziwny czas. Po raz pierwszy od osiemnastu lat mogłam być sama dla siebie. |
Zawirowania zdrowotne i intensywność pracy ostatnich lat popchnęły mnie do tego, by raz na jakiś czas podarować sobie samej przyjemność. I tak wpadłam na pomysł podróży solo - Neapol skradł mi serce, |
skradła mi tez serce Procida, |
a kiedy wsiadałam na prom oczy miałam pełne łez - w ciągu kilku dni spełniło się tyle moich marzeń. |
Żal było mi zostawiać to niezwykłe miasto, ale obiecałam sobie, że wrócę i że |
częściej będę podróżować solo. |
Moja druga książka, skusiła niektórych, by zawitać do Marradi i przekonać się, czy to wszystko, o czym piszę, to rzeczywiście prawda. Mam nadzieję, że w przyszłości takich spotkań będzie więcej. |
Po moim powrocie z Neapolu rodzina znów zebrała się w komplecie. Powoli pakowaliśmy walizki, ale najpierw pojechałam do Chianti, by asystować pewnej młodej parze w ich ślubnym TAK.
|
Odwiedziliśmy Giverny, a ja zachwycałam się moim ulubionym impresjonizmem. |
Wszystkich nas zauroczyło Honfleur, |
i Kanał La Manche oraz |
Rouen, które było naszą pierwszą bazą wypadową, |
Poruszyły nas do głębi plaże D-Day - najbardziej Omaha Beach i w końcu... |
Zachwycił nas ocean! Spędziliśmy trzy dni na półwyspie Quiberon i podziwialiśmy - czasem z przestrachem - moc i siłę wielkiej wody! |
Po powrocie do Biforco nadal cieszyliśmy się piękną pogodą, a ja korzystałam z każdej wolnej chwili nim jesienny sezon ruszył z kopyta. |
W połowie września asystowałam przy jeszcze jednej ślubnej ceremonii i wzruszałam się do łez. To były wyjątkowe chwile. |
W drugiej połowie września do Marradi powrócili stali bywalcy i oddali się z ufnością naszym warsztatowym planom, które starałyśmy się wzbogacić do granic możliwości - tu żywe obrazy w Modiglianie. |
Był oczywiście trekking, |
było gotowanie i wiele wzruszających chwil. |
Wraz z nastaniem jesieni blog znów zmienił okładkę. |
Po zakończeniu warsztatów do Marradi powrócili inni Goście - ja takich nazywam "recydywistami" i taką recydywę kocham! Niestety nie wszystkich tegorocznych "recydywistów" mam na zdjęciach. |
Na scenę wszedł październik, Marradi szykowało się do kasztanowych sagr, a ja... |
Marradi raczyło kasztanami i winem, do Marradi wpadło jeszcze kilku "recydywistów", a ja |
ruszyłam pełną parą do pracy nad końcówką książki. |
Jesienią do Marradi powróciła T. i razem wystartowałyśmy na szlak. |
Z chłopcami natomiast powróciłam do Florencji, by razem podziwiać wystawę Eschera. |
Tak pięknej jesieni jak ta w 2022 nie pamiętam, odkąd żyję w Toskanii. Ciepło rozpieszczało nas jeszcze długo w listopadzie, a łąki uparcie obsypane były kwieciem. |
Dwa ostatnie trekkingi, które zafundowałyśmy sobie z T. to był spektakl nad spektaklami, |
a ostatni z nich nazwałyśmy całym koszykiem wisienek. Mam nadzieję, że znów wiosną ruszymy razem na szlak! |
W listopadzie dużo wędrowałam też sama, łapczywie korzystałam z wolnego czasu, a praca nad książką pochłaniała mnie bez reszty! |
Odwiedziłam wiele wspaniałych miejsc - tu Villa Gamberaia, |
i do znudzenia zachwycałam odkryciami artystycznymi. |
Jesień zaczynała się starzeć i z hojnością obdarowywała nas pięknymi wschodami i zachodami słońca. |
Grudzień był dziwnym czasem: czasem powtarzania badań i częściowego oddechu, czasem przykrych niespodzianek i czasem bardzo intensywnego pisania. |
W Domu z Kamienia znów ubraliśmy choinkę, |
Ostatni raz zmieniła się też okładka bloga. |
Tomek rozkochał się w grze na banjo i razem z Mikołajem zagrali w szkolnym koncercie. |
Ja jeszcze kilka razy wróciłam do Florencji - ze względu na pracę, na światełka, na elfy, ot tak... co przypłaciłam też utratą portfela i wszystkich dokumentów. |
Wszystko dookoła zestroiło się świątecznie i tak nadeszło... |
kolejne Boże Narodzenie w Domu z Kamienia. |
Na międzyświąteczną wycieczkę pojechaliśmy do Perugii, |
a ja jeszcze do ostatnich chwil tego roku pracowałam nad książką i odkrywałam to, co nieznane... |
I tak oto rok 2022 - rok kontrastów - dobiegł do mety...
Planów nie robię, nie stawiam sobie założeń, ale mam wiele marzeń! Chciałabym być zdrowa i żeby zdrowa była cała moja rodzina. Chciałabym, aby Tomek zdał maturę i zaczął takie studia jak sobie wymarzył, żeby w nowym miejscu znalazł przyjaciół i grono ludzi, którzy podzielą jego pasje. Chciałabym, aby Mikołaj spełnił swoje podróżnicze plany, żeby dalej rozwijał skrzydła i pielęgnował w sobie "świrusa bobasa", którego uwielbiamy. Chciałabym, żeby Paw wytrwał w tym, w czym trwa, żeby nic tego nie zachwiało. Żeby Mario był zdrowy i jak najczęściej się śmiał z beztroską jak dawniej. Chciałabym napisać czwartą książkę, plan na piątą też już mam. Chciałabym odbyć kilka podróży, chciałabym znów przejść tysiące kilometrów, chciałabym popłynąć na wyspę, wrócić do Neapolu i do Abruzzo i do Marche...
Mam nadzieję, że zaplanowane warsztaty udadzą nam się pięknie, że chętnie będziecie sięgać po moje książki, że może ktoś skusi się, by przy mojej asyście stanąć na włoskim, ślubnym kobiercu, mam nadzieję, że nadal będziecie chcieli uczyć się ze mną języka włoskiego, że Marradi przybędzie nowych "recydywistów", że powróci Mama ze Świtą i że będziecie nadal zaglądać do Domu z Kamienia.
Przed nami rok urodzin "nijakich" - tylko Mikołaja będą jakieś, bo ostatnie dziecięce. 2023 to rok kiedy minie dziesięć biforkowych lat. Rok Tomka matury. Rok, w którym ukaże się trzecia książka. Oby to był dobry rok! Niech niesie nas sprzyjający wiatr!
Kiedy sierpniowym świtem opuszczałam mój pokój noclegowy w Neapolu na pamiątkę sfotografowałam półkę z książkami. To wtedy wpadł mi w oko ten właśnie tytuł: "Chi ha paura muore ogni giorno" - Kto się boi umiera każdego dnia. Postanowiłam wtedy, że nie będę się bać. Oczywiście różnie mi to wychodzi, ale staram się, bo strach - tak jak już mówiłam składając Wam świąteczne życzenia w radio 357 - to okropny kompan w życiu.
I dziś też takie są moje życzenia noworoczne: