Cyprysy, zima i bez wytykania "starości"
środa, grudnia 01, 2021Nie miałam dużo czasu, ale pomyślałam, że w takiej szacie - jesienno zimowej - jeszcze w mojej Świątyni Dumania nie byłam... Dzień był tak słoneczny, jakby słońce jaskrawością i intensywnością chciało odrobić podłą aurę minionych trzech dni.
Tam, gdzie słońce nie sięgało, na zboczach porośniętych gajami kasztanowymi zalegała skorupka śniegu, jak lukier na ciastku. Natomiast na stokach wystawionych na południe słońce rozciapało, to co napadało, tak, że nieprzygotowana, niewyposażona w buciory musiałam skakać jak sarenka, czy jakiś konik polny, z jednej strony ścieżki na drugą, by ocalić moje czerwone butki od błotnego upodlenia.
Było pięknie. Jak zawsze. Niezmiennie.
Nie miałam czasu na długie zachwyty, ale bardzo, po tych kilku dniach posuchy w wędrowaniu, był mi ten spacer potrzebny. Zrobiłam kilka zdjęć, odetchnęłam głęboko, naciągnęłam kaptur i zaraz ruszyłam w dół, bo słońce już wyraźnie chowało się z drugiej strony wzgórz, a listopadowy niemal mroźny wiatr chłostał bezlitośnie, jakby na siłę chciał mnie do domu przepędzić.
I tak oto w takiej scenerii na scenę wkroczył grudzień.
Podsumowując jeszcze, nim pójdziemy dalej: pokonany w listopadzie dystans to 181 kilometrów, choć biorąc pod uwagę, że dwa razy po drodze rozładował mi się telefon i nie zmierzył pełnego dystansu, a kilka razy w ogóle aplikacji nie włączyłam, myślę, że do 200 kilometrów bym dobiła. Nie jest to oczywiście wielkie osiągnięcie, ale biorąc pod uwagę mój mocno ograniczony czas, może jednak trochę tym osiągnięciem jest. 2882 metry w górę czyli można powiedzieć, że weszłam na Monte Gleno w Lombardii.
Trochę w ostatnich dniach pogoda zaburzyła moje wędrowanie, choć staram się wychodzić z domu bez względu na łaskawość aury. Niemniej ostatnie dni były upiorne i nawet dojście do moich cyprysów byłoby szaleństwem.
Na starcie ustawił się już ostatni z miesięcy, a w Kuchni Domu z Kamienia zawisł znów kalendarz adwentowy.
- Za rok też będziecie chcieli się tak bawić? - zapytałam Tomka.
- Pewnie, że tak, pytasz o to każdego roku.
- Bo każdego roku jesteście starsi.
- I co z tego? Teraz powinienem być wredny i też ci starość wytknąć.
Nie pytałam już zatem o nic. Wypełniłam woreczki i niech odliczanie do świąt pięknie im mija.
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
2 komentarze
Cudne zdjęcia, po prostu przepiękne. Słońce wspaniale je "photoshopowało"
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Agnieszka
Bardzo dziekuje:)
Usuń