Listopadowe Lozzole
piątek, listopada 12, 2021Tym razem na Lozzole nie było nikogo. Wiedziałam to już patrząc z daleka, bo z komina nie ulatniała się nawet smużka dymu. Senną atmosferę potęgowały sine chmury, które jak ołowiana kapota położyły się na czubkach Apeninów. Mimo braku słońca, góry nadal upstrzone były kolorami. Listopadowa rdzawość buków, dębów i kasztanów tli się ostatnim płomieniem, jeszcze chwila i kolory zaczną przygasać.
Pogoda w czasie listopadowych warsztatów była - tak jak i poprzednio - kapryśna. Nie pozostało nam nic innego jak przeorganizować kompletnie nasz plan tygodniowy i tak po pierwszych dniach gotowania, objadania się do nieprzyzwoitości, degustacji i spacerów miejskich, przyszedł czas na góry. Chciał nie chciał - trekkingi skoncentrowały się na samym finiszu warsztatowego tygodnia. Pomyślałam więc, że po kulinarnej rozpuście przyda nam się trochę bardziej wymagająca wyprawa. Oceniłam, że nasze uczestniczki nieco trudniejszej trasie podołają i tak w listopadowe południe zawitałyśmy do jednego z najbardziej niezwykłych miejsc tej części Apeninów. Lozzole...
Dla przypomnienia wszystkim i dla nowych Czytelników odrobina historii.
Pierwsze wzmianki o Lozzole pochodzą z XIII wieku, istniał tu wtedy bardzo ważny zamek należący do rodu Ubaldini. Wokół zamku rozrastało się malutkie borgo. W kolejnych dziesięcioleciach przejęła te tereny coraz silniej dominująca Florencja. Dziś po dawnych czasach zostały tylko ruiny i kościół San Bartolomeo, odbudowany w minionych latach przez znanego na całą okolicę don Antonio Samorì i grupę jego wolontariuszy.
Sama świątynia jak na warunki toskańskie nie jest stara - liczy sobie około 250 lat. Jeszcze w poprzednim wieku żyli tu ludzie, a do tutejszej szkółki schodziły się dzieci z rozległych okolic.
Dziś Lozzole to przede wszystkim ulubiona destynacja wędrowców. Jedna z sal zabudowań, nawet jeśli nie ma kustoszy, jest zawsze otwarta. Można tu odpocząć, zatrzymać się na nocleg, wykąpać, zjeść i ogrzać. Takich miejsc w Apeninach jest wiele. To idealne rozwiązanie dla tych, którzy lubią podróżować ekonomicznie, slow, po dzikich bezdrożach. Taki nocleg nic nie kosztuje, można co najwyżej zostawić dobrowolną ofertę, bo ci, którzy o to miejsce dbają są przecież wolontariuszami.
Co jakiś czas odbywają się tu najróżniejsze festy, a w wigilię Bożego Narodzenia wielu specjalnie tutaj przybywa na pasterkę.
Wnętrze odbudowanego kościoła ozdobione jest niezwykłymi współczesnymi rzeźbami - Chrystus wykonany z ogromnego kasztana i "czuła" Madonna z Jezuskiem, który w koszyczku niesie marroni.
Lozzole to wyjątkowe miejsce. Jakkolwiek to zabrzmi - jest tu coś nieokreślonego, niezdefiniowanego, coś jak magia...
Z Toskańskich Notesów lipiec 2013:
Kiedy docieramy na szczyt, z kamiennego kościoła wychodzi mężczyzna. Potem dowiaduję się, że mieszka tam nielegalnie. Tak czy inaczej rozmawiamy chwilę a „gospodarz” proponuje nam kawę i zaprasza nas do środka.
- Mówią, że zadzwonienie dzwonami w Lozzole przynosi szczęście. Chcecie spróbować?
Szczęście??? Nie trzeba nas dwa razy zachęcać, każdy chce pociągnąć za sznurki dzwonnicy.
Wkrótce rozbrzmiewa się delikatne „ding dong”, a ja zamykam oczy i myślę sobie ... niech się spełni!!!!
- Mówią, że zadzwonienie dzwonami w Lozzole przynosi szczęście. Chcecie spróbować?
Szczęście??? Nie trzeba nas dwa razy zachęcać, każdy chce pociągnąć za sznurki dzwonnicy.
Wkrótce rozbrzmiewa się delikatne „ding dong”, a ja zamykam oczy i myślę sobie ... niech się spełni!!!!
Patrzę w kierunku Passo della Sambuca. Widzę znajomą drogę, która jak zakręcona do niemożliwości niteczka, gnie się samymi graniami i zaraz potem opada w dół do doliny Senio. Widzę mikroskopijny, ostry stożek dzwonnicy Campanary. Widzę krzyż na kopcu, na którym stawałam tyle razy i w gardle ściskało mnie ze wzruszenia. Widzę mój świat. Moje góry. Moje życie.
Dziś przed nami kolejny zaczarowany zakątek Apeninów i kolejne kilometry do wydreptania. Słońce przebija się przez czapę chmur. Nie łudzę się, że zostanie z nami na czas wyprawy, ale mam nadzieję, że choć obędzie się bez deszczu. I tak w tym wszystkim najważniejsi są ludzi, ich zachwyt i przedni humor, a tego nikomu z nas nie brakuje.
Pięknego dnia!
DZWONIĆ to po włosku SUONARE
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
0 komentarze