Apeniny przypudrowują nosek...
poniedziałek, listopada 29, 2021- Trzeba liczyć teraz sto dni - powiedział Mario, prowadząc Rangera krętą drogą w kierunku San Benedetto in Alpe.
- Co liczyć, po co liczyć? - oburzyłam się.
- Za sto dni będzie można odetchnąć, bo będzie już po zimie.
- Bez sensu. Ja nie mam zamiaru niczego liczyć.
Zaraz przypomniało mi się to, co napisałam ledwie kilka godzin wcześniej na blogu i wyłożyłam te same słowa Mario.
- Czas mija szybko nawet bez naszego odliczania i poganiania... - podsumowałam filozoficznie, na co Mario coś tam pod nosem wymamrotał, chyba na znak zgody.
Appennino w niedzielę przypudrowało nosek... Dokładnie tak to wyglądało. Zawsze tak się dzieje przy pewnej temperaturze - w dolinie deszcz, a im wyżej tym bardziej biało. Zmieniło się też powietrze. W ostatniej chwili, tak jak przypominała A. z nizin, chłopcy ściągnęli do piwnicy ostatnie donice pelargonii.
Mogę zatem zanotować w dzienniku pokładowym - pierwsze pobielenie szczytów "Marradi zima 2021/22" miało miejsce 28 listopada. Aż z ciekawości przewertowałam wpisy z minionych lat i doszłam do wniosku, że mieści się to w normie, można wręcz powiedzieć, że to typowy wstęp do apenińskiej zimy. Najwcześniej śnieg nas postraszył kilka lat temu w połowie listopada. Tamtego roku nie było go już chyba przez resztę zimy. Zazwyczaj jednak pierwsze takie pobielenia nawiedzały nas na przełomie listopada i grudnia, a zatem teraz mówiąc po włosku tutto in regola!
Pogoda jest paskudna i powiedzmy sobie szczerze (po raz sto pięćdziesiąty piąty): zimna, ani śniegu nigdy nie pokocham, ale jednak kocham zimą pewne drobiazgi...
Na przykład kocham niedzielne poranki, bo mogę sobie leżeć w pieleszach, czytać, pisać, gotować, bez poczucia, że muszę gdzieś gnać, a to latem się nie zdarza.
Choć kocham pracę z turystami, to jednak czasem głowa jest bardzo zmęczona, a zimą mogę skupić się tylko na tym czy wszyscy dostali odpowiednią porcję ćwiczeń z włoskiego, reszta czasu zostaje dla mnie. Poza tym ja tak bardzo lubię samotnie spędzać czas, że aż trudno pewnie w to uwierzyć, a zima daje ku temu wiele okazji. Nigdy nie zrozumiem osób, które mówią: nuda, nudzi mi się. Dla mnie pogoda pod psem to amok czytania, pisania, gotowania, haftowania, uczenia się, poszukiwania nowych inspiracji. Och...
Ale teraz już wystarczy, bo zrobiło się późno. Za oknem dramat, więc idę literacko wędrować z Dante przez kolejne kręgi piekieł. Pięknego dnia!
POBIELONY to po włosku IMBIANCATO (wym. imbiankato)
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
4 komentarze
Jak dobrze ,że juz jestes Kasiu , bo troszke zaczęłam sie niepokoić . Ze śniegiem też mi nie po drodze , od zawsze . Jak kiedys ktos powiedzial , lubię oglądac snieg przez okno domu lub kawiarni .. Marysia
OdpowiedzUsuńLepiej niech ten snieg lez sobien innej półkuli choć ocziwiscie ziemi go potrzeba:) usciski Marysiu
Usuń"Nigdy nie zrozumiem osób, które mówią: nuda, nudzi mi się" Kasiu, mam to samo. Nigdy nie nudze sie z soba sama. Niekiedy znajomi pytaja: nie bylo ci nudno samej? Wtedy zartem odpowiadam ze jestem tak interesujaca osoba, ze nawet sama z soba sie nie nudze:). Zart, zartem, ale zeby chetnie przebywac samemu, trzeba sie poprostu polubic(nie mylic z egoizmem). Spedzajac czas z sama soba, mozna np. poddac sie rozmyslaniu. A jak sie ma dosc przemyslen, mozna byc kreatywnym i zaczac tworzyc rzeczy namacalne. Cos co mozna dotknac, zobaczyc,ubrac,przeczytac.
OdpowiedzUsuńUsciski Malgosia Neuss
Dokladnie tak:) ja bardzo lubie byc sama ze soba❤
Usuń