Świątynia
czwartek, października 28, 2021Mam potworne zapalenie spojówek. Nie, nie idę po żadne krople. Jeśli je wyleczę, nie będę miała już wykrętu, by w ciągu dnia ewakuować się od komputera. A tak... No przecież musiałam wyjść, iść przed siebie, oczy leczyć widokami, a duszę przestrzenią. Nadal liczę na wyrozumiałość wydawcy.
Kiedy wyłoniła się przede mną "brama" ze światła i cyprysów, pomyślałam w duszy, że od ostatniej, samotnej bytności przy "moich" cyprysach minęło dobrych kilka miesięcy!
Dobrze było znów posiedzieć na kamyku, pogapić się przed siebie, twarz do słońca wystawić, posłuchać koguta w oddali... Tak dobrze było...
To jest moja świątynia. Świątynia najprawdziwsza. Moje sakrum - natura w czystej postaci. Jakby ten moment istniał specjalnie dla mnie i tylko dla mnie.
Uwielbiam być sam na sam z własnymi myślami, dopiero w samotności te myśli układają się w sensowną całość, rodzą się nowe pomysły, znajdują nowe inspiracje. Te chwile są bezcenne.
Trzy godziny przerwy między lekcjami udało mi się wczoraj nadzwyczajnie wykorzystać. Pogoda przeszła samą siebie. Rozkapryszony w tym roku październik, u schyłku zrobił się takim, jakim być powinien już dawno. Nie chciało mi się wracać z tej mojej Świątyni Dumania. Miałam ochotę tak siedzieć i siedzieć bez końca.
- Ka! - krzyknął Mario z drugiego końca ulicy. Wydawał się bardzo zajęty rozmową i gestem dał znać, żebym dołączyła.
- ... dochodzisz do rozwidlenia, a potem skręcasz i zaczynasz schodzić w dół - tłumaczył mężczyzna, którego znałam tylko z widzenia. - Ona, która robi takie piękne zdjęcia - wskazał na mnie - musi tam pójść.
- Gdzie dokładnie? - zaczęłam dociekać.
- Od Monte Lavane. Trzeba uważać, bo zejście jest bardzo raptowne, ale otwiera się taka panorama, że oszaleć można. Widzisz stamtąd cały świat! Bellissimo!
Poczułam jak zaraz zaswędziały mnie stopy.
- Potem jak wracasz, idziesz z nosem przy ścianie, ale wierz mi - warto! Zwłaszcza teraz z tymi kolorami. Nasze góry - pełen entuzjazmu człowiek ciągnął swój wywód - piękne są o każdej porze, wiosną, kiedy wszystko kwitnie, latem, ale to co jest teraz to przechodzi ludzkie pojęcie.
- To prawda, teraz właśnie jest maksimum ich splendoru! - nie mogłam się nie zgodzić.
Mężczyzna na odchodnym jeszcze raz udzielił mi szczegółowych informacji i zaraz każdy poszedł do swoich spraw, a ja nadal czułam to przyjemne mrowienie w stopach.
Szkoda, że O. tak daleko, ona jest nieustraszona przy szlakach z dreszczykiem. Zastanawiam się jak i kiedy... Tymczasem w niedzielę, jeśli nic nie stanie na przeszkodzie, planuję jeszcze jeden szlak. Oby wszystko się pięknie udało, oby październik do ostatnich dni był dla nas tak łaskawy.
Pięknego dnia!
ŚWIĄTYNIA to po włosku TEMPIO
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
3 komentarze
'' Gdybym to ja szczerze chciala sie pomodlić , poszłabym sama na wielką piękną łąkę albo jeszcze lepiej do dużego , ciemnego lasu i patrzyłabym na obłoki , hen w górze , na te cudne bezgraniczne niebiosa i wtedy odczuwalabym modlitwę '' Ania z Zielonego Wzgórza '' Marysia
OdpowiedzUsuńSama prawda!!! <3
Usuń'' Gdybym to ja szczerze chciala sie pomodlić , poszłabym sama na wielką piękną łąkę albo jeszcze lepiej do dużego , ciemnego lasu i patrzyłabym na obłoki , hen w górze , na te cudne bezgraniczne niebiosa i wtedy odczuwalabym modlitwę '' Ania z Zielonego Wzgórza '' Marysia
OdpowiedzUsuń