Przygotowania pełną parą, nowy szczyt i październik marradyjski
sobota, października 02, 2021Chyba przez godzinę rozładowywaliśmy Reni samochód. Rzeczywiście jakby ktoś popatrzył z boku, to mógłby pomyśleć, że naprawdę się do mnie przeprowadziła. I powiedzmy, że jest w tym ziarnko prawdy - Renia będzie w Domu z Kamienia przez najbliższe dwa tygodnie. Będziemy razem z uczestnikami naszych warsztatów trekkingowo-kulinarnych gotować, spacerować po górach, degustować i mam nadzieję dobrze się bawić. Obydwie jesteśmy podekscytowane i pełne energii.
Wprawdzie prognozy pogody na najbliższy tydzień nie są bardzo optymistyczne, ale i z pogodą jakoś sobie poradzimy.
Ewidentnie kończy się lato... Te perturbacje pewnie zakończą czas letnich sukienek i już nie ma co czekać - trzeba będzie torbę z jesiennymi fatałaszkami znieść ze strychu. Wprawdzie po tych perturbacjach zawitać ma słynna ottobrata, ale lato październikowe, to nie to samo co lato lipcowe.
Takie było wczoraj zaganianie, zamieszanie, że nawet powitalnego zdjęcia nie zrobiłyśmy. Zaległyśmy jeszcze chwilę po kolacji, by menu doszlifować, by "plan atrakcji" rozpisać i tyle. Po tak męczącym dniu, najlepszym przyjacielem było łóżko. Na telefonie migało mi kilka wiadomości, ale już nawet nie miałam siły, by na wszystkie odpisać. Różnie może być i z blogowaniem przez następne dni...
Tymczasem marradyjski październik rozgościł się na dobre.
Z ogródków wychylają się girasolini - tak potocznie nazywają tutaj te żółte kwiaty. Girasolini, czyli "słoneczniczki". Poza tym, gdzie nie spojrzeć kępki cyklamenów tak delikatne, lila róż, że aż do jesieni nie bardzo pasują. Ponadto przy wjazdach na plac ustawiono budki - kasy, które już za tydzień posłużą do sprzedaży biletów, kiedy to ruszą kasztanowe sagry.
Ach! I jeszcze muszę się pochwalić kolejnym "miesięcznym szczytem"! W zeszłym miesiącu kilometrów było sporo, ale w końcu o podsumowaniach - zajęta wakacjami - zapomniałam, więc teraz nadrabiam. Pokonany dystans we wrześniu: 196,7 km, wzniesienia: 4.258 m. Co można przełożyć na przykład na Cathedral Peak w USA. Całkiem dobre osiągnięcie. Mam nadzieję, że październik przyniesie kolejne "zdobyte" kilometry i wysokości.
Tymczasem na mnie już czas, bo pracy będzie dużo. Życzcie nam powodzenia!
ROZŁADOWAĆ SAMOCHÓD to po włosku SCARICARE LA MACCHINA (wym. skarikare la makkina)
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
1 komentarze
Żeby goście byli zachwyceni warsztatami , żeby Wasz wysiłek był doceniony serdecznie życzę �� Marysia
OdpowiedzUsuń