Babskie wojażowanie po Marche - akt I - Osimo i Cingoli
wtorek, października 19, 2021Do Osimo dotarłyśmy w porze obiadu, dlatego też pierwsze co zrobiłyśmy, to - bez zwiedzania, bez fotografowania - gorączkowe szukanie odpowiedniego miejsca, które zadowoliłoby nasze podniebienia. "Przewertowałyśmy" kilka uliczek i dopiero po dobrym kwadransie udało nam się zasiąść przy stoliku, a to, co wkrótce znalazło się na nim wynagrodziło nasze cierpliwe poszukiwania. Smażone polentine z salsą, gnocchi z kaczką i typowe dla Marche fritto były naprawdę na medal.
Zjadłyśmy z apetytem wznosząc najpierw toast za naszą pracę i za ostatnie dwa tygodnie, a potem z lekkim przekąsem ruszyłyśmy przed siebie na odkrywanie nowego miejsca.
Z przekąsem - bowiem pierwsze spojrzenie na miasteczko wcale nie zrobiło na nas spektakularnego wrażenia. Ot - wydawało nam się - miasteczko jakich wiele w Marche.
Na szczęście jednak szybko okazało się, że nasza opinia była zbyt pochopna, a nasze spojrzenie zbyt powierzchowne. Kiedy dotarłyśmy pod Duomo, zgodnie wyrwało nam się trywialne "łaaał". Druga podobnie brzmiąca onomatopeja wyskoczyła z naszych ust na tarasie widokowym kilka kroków dalej. Okazało się, że Osimo to bardzo urokliwe miasteczko i warto wstąpić tu na niespieszny spacer, który - jeśli chcemy poznać wszystkie atrakcje miasteczka - wypełnić może cały dzień.
My z tych atrakcji zdołałyśmy obejrzeć tylko drobną część. I tu przede wszystkim trzeba wymienić wspomniane wcześniej Duomo - Katedra pod wezwaniem San Leopardo, który był pierwszym biskupem miasta.
Świątynia wybudowana z białego kamienia jest jak perła w krajobrazie ceglanego miasta. Jej wnętrza oraz przyległe baptysterium kryją prawdziwe dzieła sztuki, z czego na szczególną uwagę zasługuje drewniany krucyfiks w Cappella del Santo Crocefisso.
Krucyfiks pochodzi z XIII wieku i wyrzeźbiony został w stylu bardzo prostym, archaicznym. Dla osób wierzących ma niezwykłą wartość. Podobno w lipcu 1796 roku wyrzeźbiona figura, ku zdziwieniu niedowiarków, na kilka miesięcy otworzyła oczy i usta. Od tamtego czasu Osimo stało się celem pielgrzymek wiernych, a zdarzenie wspominane jest do dziś.
Wiele miasteczek Marche może pochwalić się widokowym tarasem. Jednak spośród miejsc, które w ostatnich dniach udało nam się odwiedzić, Osimo wyróżniało się szczególnie. Tutejszy taras jest rozległy, ubrany w stylowe lampy i palmy, a tuż obok znajduje się wdzięczny, kameralny skwerek z trzystuletnią sosną. Oaza spokoju, uczta dla oczu, cisza i fantazja.
W Osimo kilka atrakcji - jak choćby podziemne miasto - zostawiłyśmy na inny raz. Dobrze sobie zwiedzanie dozować.
Ukontentowane ruszyłyśmy do Cingoli, które znane jest z jednego z najładniejszych tak zwanych balkonów Marche.
Nie wiem czy to niebo, które nagle się zasnuło, czy zimny wiatr, który zaczął targać włosy, ale na żadnej z nas miasteczko piorunującego wrażenia nie zrobiło. Ot ładne i miłe, a widokiem podobnym cieszyłyśmy oczy już wcześniej. Rzeczywiście widać stamtąd było morze i półwysep Conero i falujące słodko pagórki ze skupionymi na ich szczytach miasteczkami, ale...
Może w innych okolicznościach przyrody i tu wykrzykiwałybyśmy onomatopeje?
Z tarasu widokowego wcisnęłyśmy się w jedną z wąskich uliczek, a dźwięk czegoś, co brzmieniem przypominało dudy jeszcze bardziej się nasilił. Dźwięk abstrakcyjny i absurdalny w takim miejscu. Szłyśmy zaciekawione przed siebie, czekając co lub kto wyłoni się zza zakrętu i rzeczywiście chwilę potem ukazał się naszym oczom samotny mężczyzna. Postać z innej, zagubionej bajki. Skąd i jak i co?
Grał przedziwnie tworząc niezapomniany klimat i to chyba właśnie jego będę z Cingoli najbardziej pamiętać.
Planowałyśmy zatrzymać się w Cingoli na aperitivo i nacieszyć oczy szerokim widokiem na pół regionu, ale zimny wiatr coraz bardziej zaczynał doskwierać. Ruszyłyśmy więc dalej, bowiem nagle, zupełnie nieplanowanie pojawił się nowy punkt wycieczki, który wycisnął z naszych ust nie po jednej, a po całej lawinie onomatopei!
Marche to niezwykły region, niepopularny, niedoceniony. Dla mnie to trochę jak skrzyżowanie Abruzzo i Toskanii. Sztuka i natura, miasta i osady, góry i morze, dobra kuchnia, życzliwość i niestety ciężkie doświadczenia mieszkańców. Jeśli jesteście ciekawi kolejnych opowieści zapraszam Was już jutro do "małego Tybetu" i do hotelu, który nie do końca spełnił nasze oczekiwania.
Pięknego popołudnia!
USTA lub BUZIA to po włosku BOCCA lub LABBRA (wym. bocca /labbra)
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
11 komentarze
Kasiu, mam pytanie, czy masz wiedzę o tym, dlaczego figura Chrystusa z Osimo ma kobiece kształty i ubrana jest w sukienkę? Przyznam się, że pierwszy raz spotkałam się z takim wizerunkiem Ukrzyżowanego i pojęcia nie mam, jak to interpretować. Pozdrawiam Barbara
OdpowiedzUsuńTeż mnie to zaciekawiło ..marysia
UsuńNo wlasnie... czyli nie tylko ja mialam takie wrazenie. Musze zatem poszukac wyjasnienia. Rzeczywiscie jest to przedziwne. Pokazywalam nawet Tomkowi i tez w ten sam sposob skomentowal.
UsuńW katedrze w Osimo najbardziej zachwyciła nas krypta z sarkofagami pochodzącymi z wczesnego średniowiecza. Można też zwiedzić podziemia miasta. A z końcówki tarasu widokowego widać morze i Loreto:) Niedaleko Osimo jest piękna i maleńka Offagna, w której znajduje się nawet małe muzeum polskich żołnierzy, którzy wyzwolili te ziemie w czasie wojny. Mieszkańcy ciągle pamiętają... Z kolei cmentarz żołnierzy, którzy zginęli na tych terenach, znajduje się w Loreto. Jest pięknie położony i bardzo zadbany. Naprawdę polecam wszystkim zajść na niego przy okazji wizyty w Bazylice. Trafiliśmy tam 1 września zeszłego roku i byliśmy pod dużym wrażeniem.
OdpowiedzUsuńW ogóle Marche jest niesamowite: jaskinie (Frasassi), góry, wąwozy (Gola del Furlo, Marmitte dei Giganti), rzeki, morze, małe i większe miasteczka, eremy (Eremo dei Frati Bianchi), klasztory z romańskimi kościołami (San Vittore delle Chiuse, Abazia Sant'Ubaldo) niesamowite dzieła sztuki, jak w Urbino - absolutny zachwyt.
Kiedy przed wyjazdem kupiłam sobie włoski przewodnik (bo polskich nie ma), nie rozumiałam, dlaczego przy każdym opisie była mowa o tym, że droga to "strada panoramica". Gdy dotarliśmy na miejsce, wszystko stało się jasne. Nie było ani jednego miejsca, do którego lub z którego nie jechaliśmy drogą pełną obłędnych widoków. Ani Toskania, ani Umbria, tego nie dają w takiej ilości.
No i wreszcie prześliczne San Leo, które jest już na granicy Marche, a o którym Umberto Eco napisał, że to najpiękniejsze miasto świata. Do San Leo dotarłam dzięki Tobie, Kasiu, pamiętając Waszą wyprawę z chłopcami. Mój syn był zachwycony twierdzą, my widokami i drogą przez góry. Gdyby nie Twój blog, pojechalibyśmy pewnie do San Marino.
Rozpisałam się, ale mnie tak wzruszyły Twoje zdjęcia, że znowu chcę tam być. Dziękuję za tę wycieczkę :)
O dziękuję z wymienionych nie znałam Marmitte. Tak Marche są nieprawdopodobne! Offagne zostawiłyśmy na inny raz, wybrałyśmy Treię. W krypcie też byłyśmy - jest nawet na zdjęciu.
UsuńJa dodam do wymienionych hitów Marche jeszcze: Conero, Monte San Bartolo, Corinaldo, Fermignano gdzie urodził się Bramante. San Leo i cała dolina Valmarecchia to cudo, ale już prov. Rimini czyli Emilia Romagna.
A drogi rzeczywiście, co jedna to bardziej panoramica. Urbino to perła nad perłami.
Uściski!
Tak, Conero i Corinaldo są piękne, do San Bartolo nie zdążyłam dotrzeć. To jeszcze dołożę związany z Dantem klasztor Fonte Avellana, Fossombrone, Arcevię i zamki w okolicy, Serra San Quirico... O matko, już chcę tam jechać. Dobrze, że południe regionu zostawiliśmy sobie na następny raz:)
UsuńPozdrawiam, Ewa
Trochę pogrzebałam i najbardziej prawdopodobne mogło by być wiązanie tego wizerunku z ekstazą św. Weroniki. Św. Weronika otrzymała stygmaty i prosiła o ukrzyżowanie. Ale co naprawdę autor miał na myśli, to tylko on sam wiedział, a moje skojarzenia to tylko gdybanie. Zastanawia mnie też, czy faktycznie taka suknia (spódnica) była w oryginale na XIII-wiecznym krucyfiksie (?). Nie takie szaty wówczas noszono, a ta spódnica wygląda współcześnie i jak nałożona, a nie wyrzeźbiona. Zwróciłam też uwagę na stopy postaci - są przybite osobno. Też nie znalazłam analogii do takiego przedstawienia Chrystusa na krzyżu. I ostatnie spostrzeżenie - przebite serce jest po prawej stronie. Przepraszam, że przynudzam, ale autentycznie zainteresował mnie ten krucyfiks. Będę wdzięczna za informacje na ten temat, jeżeli coś uda Ci się znaleźć. Pozdrawiam Barbara
OdpowiedzUsuńNie, nie przynudzasz!!!! Uwielbiam takie wnikliwości! Przejrzałam jeszcze raz wszystkie sfotografowane tablice informacyjne, ale nic konkretnego nie znalazłam, poza tym, że "spódnica" jest oryginalna. Tak, rzeczywiście nogi przybite osobno, a co do cięcia, to już nie pierwszy taki krucyfiks, muszę sobie przypomnieć gdzie jeszcze widziałam taki, z przebiciem po drugiej stronie.
UsuńNajwięcej informacji jest z tła historycznego i "cudu", a o samym dziele i artyście chyba nic nie wiadomo. A szkoda. Rzeczywiście jest wyjątkowy i zagadkowy. Jeszcze będę szukać.
Dziękuję, Kasiu. Info od Ewy z encyklopedii odnośnie bizantyjskiej proweniencji niewiele mi wyjaśnia - brak korony królewskiej, tylko cierniowa, "tunika" (tu raczej spódnica) nie jest długa, no i te piersi! Szukam dalej:) Jak coś znajdę, też się podzielę. Pozdrawiam Barbara
UsuńMoże to coś wyjaśni - z encyklopedii PWN
OdpowiedzUsuńkrucyfiks [łac. crucifixus ‘ukrzyżowany’],
krzyż drewniany lub z innego materiału z rzeźbioną lub malowaną postacią Jezusa,
znany od VI w. w sztuce bizant. (Chrystus triumfator, wyprostowany, w koronie król. i długiej tunice, bez śladów cierpień, z nogami przybitymi oddzielnie). Od poł. XI w. pojawiła się postać Chrystusa cierpiącego, w koronie cierniowej, z głową opuszczoną na piersi, okrytego perizonium; od XIII w. stopy skrzyżowane. W sztuce got. wiele odmian krucyfiksów (np. krucyfiks drzewa żyjącego, krucyfiksy mistyczne, przedstawiające Chrystusa w agonii, krucyfiks widlasty), w krucyfiksie renes. zanika tendencja do ekspresji (na rzecz studium anatomii), która powróciła w sztuce baroku; krucyfiksy są też popularne w sztuce ludowej.
Może to bizantyjskie przedstawienie Chrystusa
Pozdrawiam, Ewa
Bardzo ciekawe! Dziekuje:) czlowiek wciaz uczy sie nowego!
Usuń