Abruzja, czyli moje wielkie, wyczekane wakacje - akt I - refleksyjnie
poniedziałek, września 06, 2021Najpierw targało mną poczucie winy... Wewnętrzny głos jakby szukał usprawiedliwienia i jak mantrę powtarzał: "zasłużyłaś!", "osiem lat bez wakacji", "tak dużo pracujesz". Z tym głosem obrońcy, kłócił się głos oskarżyciela: "Co ze mnie za nierób! Tak sobie nagle przez trzy dni nie pracować. Lekcje odwoływać! Kto to słyszał?! Odbiło ci?"
To poczucie winy zakłócało moją radość z wakacji do ostatniej chwili. Było ze mną jeszcze przez kilka pierwszych minut po starcie z Biforco, a potem rozpłynęło się w niebycie. Oczywiście zapakowałam komputer, bo przecież wakacje wakacjami, ale rano czy wieczorem można popracować.
Komputer pozostał jednak w torbie przez cały ten czas, nie tknęłam go nawet palcem i wcale mi go nie brakowało. To było niesamowite...
Potem bałam się też, że już nie będę umiała być na wakacjach, że na tryb wakacyjnego "nicnierobienia" nie będę umiała się przestawić... Przecież moje ostatnie prawdziwe wakacje - te, z których nigdy nie wróciłam były w 2013 roku.
Na szczęście okazało się, że "wakacjowanie się" jest jak jazda na rowerze - tego się nie zapomina.
To były tylko cztery dni, a dokładnie cztery i pół, ale wystarczyły, by złapać wiatr w żagle, rozkochać się w nowym regionie, odpocząć, nacieszyć nicnierobieniem.
Miałam jeszcze jedną obawę - jak chłopcy te wakacje przyjmą. Czy Tomek nie będzie kręcił nosem na brak możliwości spania do południa, czy nie przeklną mnie za napięty plan, ecc... Dziś z radością - może to jest nawet największa w tym wszystkim radość - muszę przyznać, że chłopcy byli równie wniebowzięci jak ich matka. Nawet Tomek, który gardzi robieniem zdjęć - on kontempluje na żywo, gardzi instagramami i fejsbukami, co chwilę wyciągał telefon, by te wszystkie obrazy i dla siebie uwiecznić.
Mam poczucie, że lepiej tych kilku dni nie mogłam wykorzystać. Było morze, były powitania słońca na plaży, było dużo trekkingu, były żarty i śmiechy z chłopcami, było pyszne jedzenie, zachwycające widoki, były najwyższe Apeniny, były zamki, palmy, skały. Było wszystko, co do udanych wakacji jest niezbędne.
Cudownie było nie zerkać na zegarek, nic nie musieć, nigdzie się nie spieszyć. Cudownie było każdy dzień wyciskać jak cytrynę.
Pierwotnie miała być Capraia, ale ponieważ z rezerwacją miejsc, niepewna wyjazdu, czekałam do ostatniej chwili, nie udało się już znaleźć miejsc noclegowych. Wybór więc padł na plan B - zawsze musi być plan B - czyli na Abruzzo (Abruzję). O tym jak bardzo zachwycił nas ten region, co widzieliśmy, co jedliśmy, jakimi refleksjami podzielili się chłopcy, będę opowiadać w następnych dniach. To będzie długa opowieść, bo miejsc nowych tak wiele, bo głowa wciąż pełna emocji, bo tyle jest do napisania!
Zdradzę tylko jedno. Poza samym zachwytem bycia na wakacjach, wróciłam wypełniona zachwytem nad tym niezwykłym regionem.
Wyobrażałam sobie piękno, ale nie aż takie.
Wyobrażałam sobie niezmierzoność, ale nie aż taką.
Byłam w miejscu, które uważam, że jest najpiękniejszym miejscem na świecie.
Było mi wczoraj żal, kiedy mknąc autostradą, zostawialiśmy za plecami z prawej strony turkus morza, z lewej majestat Gran Sasso, ale pocieszeniem była jedna myśl - wracałam z włoskich wakacji do włoskiego domu. Gdyby ten dom był gdzie indziej, serce pękłoby mi na milion kawałków, tak jak to bywało w przeszłości.
Witajcie znów i dobrego dnia!
NIEZMIERZONOŚĆ to IMMENSITÀ (wym. immensita)
bluzy, dres - www.madame.com.pl
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
8 komentarze
Tak, Abruzja jest wspaniała. Byłam w tym roku w okolicach miasteczka Tocco da Casauria. Nie zobaczyłam aż tyle Abruzji, ile chciałam, pokonały mnie temperatury, ale jest to region, do którego można wracać wielokrotnie, bo jest tam wszystko - piękne góry, plaże, gaje oliwne, starożytne miasta... i turystów dużo mniej niż w innych częściach Italii. Pozdrawiam i czekam na kolejne Twoje relacje z Abruzji!
OdpowiedzUsuńTak zdecydowabie ja tez musze wrocic!!!
UsuńA ja wczoraj znad Stretto przyjechalam do Polski, na troche, niestety. Zostawilam za soba bellezza schifezza, i w polskim domu jest szlaban na wloska telewizje. Bo oprocz widokow jest realne zycie i to co sie dzieje we Wloszech nie odbiega daleko od polityki talebanow.Ja jestem gotowa zrzec sie wloskiego obywatelstwa.
OdpowiedzUsuńA ja nie mam nawet ochoty jechac do pl na wakacje. Kazdy patrzy na swiat inaczej. schifezze widze raczej w bioligicznej ojczyznie. Dobrego dnia.
UsuńJa wróciłam z włoskich 2-tygodniowych wakacji w sobotę. Też wycisnęłam każdą godzinę tak, jak tylko mogłam. Jestem nasycona na jakiś czas :)
UsuńTen brak ochoty na wakacje w Polsce pewnie wynika z długiego tu niebycia. A jest tu również tyle cudownych miejsc, w których można się zatracić. Trzeba sobie tylko na to pozwolić bez niepotrzebnych uprzedzeń. Pozdrawiam, Ewa
Moje uprzedzenia wynikaja z czegos innego. Ja naprawde wole podrozowac po Italii. Nie twierdze, ze w pl nie ma ladnych miejsc. Sa, ale nijak maja sie one do piekna italii.
UsuńPierwsze zdjęcie fantastyczne! Dla mnie uosobienie wakacji, radości, piękna.... Czekam na kolejne relacje i serdecznie pozdrawiam Monika.
OdpowiedzUsuńKasiu, tak sie ciesze ze w koncu udalo Ci sie pojechac na zasluzone wakacje. Ja swoje spedzam w przydomowym ogrodzie i jak jest cieplo to jest milo.
OdpowiedzUsuńTak bym chciala podrozowac po Wloszech czy Grecji ale dopoki szaleje wirus nie oddam S do zakladu.
Pozdrawiam serdecznie
Aga T