Przeszło - czyli relaks dobry na wszystko
środa, sierpnia 04, 2021Włosi mówią: "o bene bene, o male male" - co znaczy mniej więcej, albo już całkiem się pogorszy, albo się zdecydowanie polepszy. To sobie właśnie pomyślałam, kiedy Mario zaproponował, że zabierze mnie z domu "gdzieś" - sam nie wiedział gdzie, w każdym razie "gdzieś" to jest bardzo dobry punkt wyjścia. Poza tym już nie pamiętam kiedy ostatni raz razem wojażowaliśmy.
We wtorek po przebudzeniu wydawało się, że migrena przechodzi, ale po jakiejś godzinie od wstania z łóżka rozkręciło się znów jak nie wiem co. Tak czy inaczej pomyślałam, że dam się wyciągnąć, bo gnicie w łóżku i czekanie aż minie - przynajmniej w poniedziałek na nic się nie zdało.
Początkowo było ciężko, dopadł mnie nawet taki kryzys, że zaczęłam żałować tego, że nie zostałam jednak w pieleszach. A potem nagle, ot tak, gdzieś za Rocca di San Cacsiano przeszło jak ręką odjął...
Poczułam się, jakbym wróciła z zaświatów, jakby ktoś odprawił nade mną egzorcyzmy i demona wygnał mi z głowy. Wrócił mi uśmiech, wena, chęć do rozmowy i do życia. Na zdjęciach jeszcze twarz umordowana po kilku dniach cierpienia, ale od razu ogarnęło mnie takie szczęście bez tego okropnego bólu, że świat nie widział.
I w ogóle pomijając przechodzące bóle, to był piękny dzień. Cudownie było znów trzeszczącym Rangerem wojażować po bezdrożach Apeninów, tam gdzie Romagna spotyka się z Toskanią. Przejechaliśmy przez przełęcz Peschiera, zjechaliśmy do San Benedetto, w którym upewniliśmy się, że poza tym co znamy nic więcej nie ma, ale zadziwiliśmy się, że na dziesięć domów są chyba cztery restauracje, potem przejechaliśmy przez Bocconi, Portico di Romagna, w San Casciano zatrzymaliśmy się w barze na przekąskę - przekąszał Mario, bo ja jeszcze cierpiałam, a na koniec znów zaczęliśmy przeprawiać się przez przełęcze i tak oto dotarliśmy do znajomego mi starusieńkiego kościoła w przepięknym miejscu: Santa Maria in Castello.
O samym kościele pisałam już kiedyś - wpis z listopada 2019 roku, ale teraz znaleźliśmy do niego drogę z innej strony ciesząc przy okazji oczy niezwykle sielskim, wiejskim krajobrazem z pogranicza regionów. Te tereny zdecydowanie można zatytułować: Toskania. Wzgórza falują tu delikatnie, a granic pomiędzy polami pilnują wiekowe cyprysy. Dociera tu niewielu, bo przecież teoretycznie... "nic tu nie ma".
To był przepiękny dzień i gdybym tylko mogła znów dałabym się porwać Rangerem na jeszcze jedną włóczęgę. Dziś jednak plan jest inny, dziś wracam do obowiązków i do... Ukochanej!
Pięknego dnia i wybaczcie, jeśli komuś nie odpowiedziałam w tych dniach na wiadomość czy telefon, naprawdę było ciężko.
POCZUĆ SIĘ DOBRZE to po włosku SENTIRSI BENE
spódnica i bluzka: www.madame.com.pl
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
0 komentarze