A święty Lorenzo jeszcze nie płacze...
środa, sierpnia 11, 2021Wracaliśmy do domu pod ciemnym płaszczem nocy, a ja zerkałam co chwilę w niebo, by choć jedną spadającą gwiazdę wypatrzyć. Przy stole w ogrodzie świętej Barbary tak się zagadaliśmy, że w ogóle zapomniałam, że to przecież noc świętego Lorenzo, noc spadających gwiazd! Przypomniało mi się dopiero w drodze powrotnej i jak na złość przez te kilkanaście minut nic nadzwyczajnego się na niebie nie działo.
Tak czy inaczej nadzwyczajny był cały wieczór...
Jeszcze jeden raz w te wakacje Mario zaserwował pomidory, cukinię i inne rarytasy. Jeszcze raz rozmowy przy stole pociągnęły się do późna. Najpierw grillowane warzywa, salsiccia, pancetta, toskański chleb utaplany w oliwie, wino, potem melon, kawa i limoncello...
Mówi się, że spadające gwiazdy to łzy świętego Wawrzyńca - po włosku San Lorenzo. Mam nadzieję, że w najbliższych dniach uda nam się je na niebie wypatrzyć, może w czasie strastellaty? Kto wie!
Cieszę się, że po roku odwołanych imprez coś w końcu drgnęło. Już w sobotę ruszymy na szlak i po zachodzie słońca znów zamienimy się w łańcuszek świetlików migający latarkami w apenińskiej czerni nocy.
Dziś miał być wielki dzień, kiedy to Sekrety Florencji miały trafić w ręce czytelników. Premiera książki została jednak przesunięta na 17 sierpnia. Jeden plus siedem to osiem, osiem to bardzo ładna cyfra. Niech tak będzie. Niczego się nie przyspieszy. Wszystko ma swój rytm. Czekałam na to całe życie, to tydzień niczego już nie zmieni. Jest we mnie zadziwiający spokój...
Wczoraj dopadło mnie zmęczenie. Zmęczenie tak ogromne, że nie miałam siły dosłownie na nic i to wcale nie jest przenośnia. Czułam się jakby ciężka smoła oblepiła mi moje kolorowe skrzydełka. Każdy krok był wysiłkiem. Przestraszyłam się, że z tego wszystkiego znów powróci migrena i na dziś zaplanowałam przede wszystkim odpoczynek. Żadnych ekscesów, tylko lekcje i relaks.
Relaksem będzie na pewno posnucie się po Marradi wśród straganów na okoliczność jarmarku świętego Lorenzo. Potem może jakiś spacer po łąkach... - ale to się jeszcze zobaczy.
Pięknego dnia i pięknych najbliższych nocy pełnych spadających gwiazd.
WYSIŁEK to po włosku SFORZO (wym. sforco)
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
2 komentarze
Kasiu, nie musisz umieszczać tego komentarza ;)
OdpowiedzUsuńNie jestem pewien, czy ta patelnia z pomidorami jest aluminiowa, ale tak na zdjęciu wyglądała.
To pozwolę sobie zacytować coś z netu:
Gotowanie potraw kwaśnych lub bardzo słonych w takich garnkach również przyczynia się do uwalniania aluminium, które zaczyna odkładać się w naszym organizmie.
Garnki wykonane z aluminium, te nieanodowane i niepokryte powłoką, nie są bowiem obojętne na pewnego rodzaju produkty, szczególnie te kwaśne.
Na pewno nie przygotujesz w nich zdrowego bigosu i kapuśniaka. Co ciekawe, w aluminiowych naczyniach (nieanodowanych/ niepokrytych powłoką) lepiej nie przygotowywać sosów na bazie octu, szpinaku, kapusty, rabarbaru i pomidorów.
Zdziwiony? Ja też! Nadmiar aluminium w naszym organizmie może przyczyniać się do rozwoju pewnych chorób, a w tym chorób neurologicznych, np. Alzheimera.
Nie wiedzialam, publikuje b moze inni tez poczytaja. U nas uzywa sie na festach albo przy szykowaniu przemyslowych ilosci. Takie wyposazenie jest czesto w starych toskanskich domach. Dobrego dnia:)
Usuń