Zdjęcie rok po roku - jeszcze jedno do kolekcji
poniedziałek, lipca 05, 2021Kiedy sobie pomyślę, że równo 14 lat temu spędzaliśmy nasze pierwsze marradyjskie wakacje, to wydaje mi się to nieprawdopodobieństwem. Z jednej strony mam wrażenie jakby to się działo tak niedawno, ale potem przyglądam się tym zdjęciom i nie da się ukryć... Minęły lata świetlne!
Mam w głowie wiele kadrów z tamtych wakacji, które zapisały mi się szczególnie. Oprócz tego z Mikołajem na schodach ratusza, jest zdjęcie z chłopcami na placu w Greve in Chianti, są moje podskakiwanki na plaży w Viareggio, jest Tomek w wózeczku, który w Marradi je swojego pierwszego w życiu loda, potem znowu ja w bramie Pianorosso trzymająca na rękach goluśkiego, rozespanego Mikołaja, Tomek w bandanie na głowie na schodach katedry faenckiej i w końcu ja - żeby było oryginalnie - podpierająca wieżę w Pizie. Kadrów szczególnych jest wiele więcej, nie sposób je tu wszystkie wyliczyć.
Zawsze na przełomie czerwca i lipca robi mi się sentymentalnie. Przez to, że wracaliśmy do Polski w dzień Tomka urodzin mogę z dokładnością wyliczyć co i kiedy. Swoją drogą od tamtej pory Tomek urodziny świętował już zawsze w Italii.
Często zastanawiam się, co by było gdybym wybrała inne miasteczko albo w ogóle zamiast do Toskanii pojechała gdzieś indziej... Co by było? Gdzie bym była i kim bym dziś była?
Te wakacje stały się początkiem niezwykłej przygody, która nadal trwa. I choć pracuję bardzo dużo, choć prawdziwych wakacji nie miałam od ośmiu lat i nawet wolne weekendy są często pobożnym życzeniem, to jednak żyjąc tu, czuję wciąż tego wakacyjnego ducha. Nigdy przecież tak naprawdę z tych wakacji nie wróciłam.
14 lat to szmat czasu, a powtarzanie tego samego kadru stało się rodzinną tradycją. Żałuję tylko, że ten pomysł nie przyszedł mi do głowy wcześniej.
Zaczęliśmy się fotografować w 2015 roku. To wyszło spontanicznie, byliśmy akurat na placu na lodach i przyszło mi do głowy, żeby to ujęcie powtórzyć. Rok później przygotowałam się bardziej i wskoczyłam w tą samą spódnicę, a dwa lata później również koszulkę. Ubrania jak widać dobrej jakości, bo przetrwały lata. Mikołaj oczywiście garderobę zmieniał do każdego zdjęcia...
Z małego bobasa na krzywych nóżkach wyrósł wielki wiking.
Sceneria też się troszkę zmieniła. Bar zmienił właściciela, a sam plac i fontanna przeszły modernizację w pięknym stylu.
Mam nadzieję, że uda nam się to ujęcie powtarzać jeszcze przez wiele lat...
Tymi sentymentalnymi wywodami mówię Wam dziś dzień dobry.
Dobrego dnia! Niech ten wariacki tydzień pięknie się kręci!
UROSNĄĆ to po włosku CRESCERE (wym. kreszere)
2007 i 2020 |
2015 i 2016 |
2007 i 2019 |
2018 i 2007 |
2017 |
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
2 komentarze
Niesamowicie wzruszające są te Wasze sesje...
OdpowiedzUsuńPani Kasiu. Pani nic się nie zmienia... tylko jak widać dzieci rosną. Wzruszające te zdjęcia.
OdpowiedzUsuńTo już mężczyźni...Pozdrawiam gorąco
Asia z Łochowa