Podbramkowa sytuacja - żeby w tytule nie używać brzydkich słów
środa, lipca 21, 2021Miał być spokojny dzień. Same lekcje, czas na relaks, nawet po cichu planowałam jakiś mikro trekking z Mikołajem. Tymczasem nie będę nawet owijać w bawełnę i silić się na elegancję - dzień był gówniany i to w dosłownym znaczeniu tego słowa.
Już kilka dni temu w cantinie pojawiła się kałuża wody i w poniedziałek z samego rana przyszedł hydraulik, żeby sprawdzić skąd ta woda - brudna, śmierdząca woda jak ze ścieków.
Ustalono, że na drugi dzień przyjdzie murarz i rozpruje trochę murów, żeby dojść do źródła. I tak kiedy we wtorkowy ranek siedziałam i wprowadzałam moją uczennicę w tajniki zaimków, zadzwonił dzwonek do drzwi. Otworzyłam i wróciłam przed komputer, bo murarz wiedział już co ma robić.
- Caterina! - usłyszałam zaraz wołanie, więc przeprosiłam znów biedną E., która te nieszczęsne zaimki dzielnie próbowała zrozumieć i poleciałam do okna.
- Masz powódź w cantinie!
W cantinie brudnej, śmierdzącej wody czy też szamba było na jakieś pięć palców. Wystarczyło, żeby utaplać część moich pudeł, które zalegały po przeprowadzce. Całe szczęście, że chłopcy, którzy dzień wcześniej sprzątali, zabrali odkurzacz i jak najwięksi bałaganiarze porzucili go na środku pokoju. Co za szczęście, że go nie odnieśli! Na zmarnowanie poszły wiklinowe kosze z zapasową pościelą i pewnie kilka ubrań, ale to dziś będą chłopcy weryfikować, osuszać i wietrzyć.
Akcja z wypompowywaniem syfu i szukaniem skąd się wziął trwała całe popołudnie, właściwie to do wieczora.
Z odsieczą i kaloszami przybył też Mario, żeby ratować co się da, a potem pomóc wszystko posprzątać. Byłam mu dozgonnie wdzięczna.
- Nie martw się, już wszystko dobrze ragazza - powiedział Luca zgarniając resztki wody - zaraz ci tu odkazimy, wyperfumujemy i będzie elegancko. Nie załamuj się! Wiesz jakie się innym ludziom rzeczy przydarzają?
Luca od szambiarki pocieszał mnie i rozśmieszał jednocześnie opowiadając różne gówniane historie, przejęty na serio moją "załamaniem".
Pocieszała też J. pisząc: nie przejmuj się, jeśli coś się zniszczyło to znaczy, że nie było ci już potrzebne i być może było "gówno warte".
Staram się tak myśleć, choć mój kosz na pościel bardzo lubiłam... Ale trudno! Są w życiu większe dramaty.
Tak czy inaczej nie do końca zrozumiałam co się stało. Skąd ten cały syf? Nie do końca też mam wrażenie rozszyfrowali zagadkę specjaliści. Dziś jeszcze mają sprawdzić, czy jest jakieś pęknięcie szamba, czy inny przeciek, który schodzi mi do piwnicy. W każdym razie stan obecny jest taki, że cantina się suszy, a ja mam ogródek zawalony klamotami jak uchodźca.
Oby dziś obyło się bez takich przygód. Dziś będzie intensywny, miejski dzień i nieśmiało powiem tylko: niech to będzie piękny dzień!
Ps. Zdjęć z kataklizmu nie mam. Marny ze mnie reporter, ale wczoraj naprawdę chciało mi się płakać.
Ps. 2. A miałam dziś opowiadać o dwóch florenckich ciekawostkach...
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
2 komentarze
Przytulam...
OdpowiedzUsuńDziekuje:)
Usuń