Kiedy dochodzi się do granicy możliwości...
czwartek, lipca 08, 2021W środę skapitulowałam i odwołałam kilka lekcji - kajam się przed moimi uczniami i o wybaczenie proszę. Nie lubię siebie takiej, nie lubię podważać mojej własnej legendy człowieka - cyborga, człowieka - orkiestry, człowieka - "ja nie dam rady?".
"Nie dam rady" uwiera mnie jak zadra nie powiem gdzie. Odwoływanie lekcji to dla mnie ostateczna ostateczność, ale chciał nie chciał musiałam przyznać, że środowe wariactwo było do ogarnięcia tylko przy wyłuskaniu odrobiny więcej czasu. Coś za coś.
Najpierw sklep - bo ryż na torta di riso - w drodze rezerwacje turystów last minute, potem torta do zrobienia, potem Mario wiercący w ścianach i przyczepiający karnisze, bo przecież zaraz Gość w dom, więc musi być ciut ładniej. Ale to wszystko to byłoby nic, gdyby nie to, że do godziny dziesiątej musiałam odesłać akceptację pierwszej korekty tekstu. Potem była dalsza wymiana maili redakcyjnych z łamaniem głowy nad okładką i nie tylko.
Po czterech godzinach snu byłam nieprzytomna i do tego komputer jak na złość postanowił się zbiesić. Robota - nie robota. Wiem, że nowy komputer jest mi potrzebny, ale to zdecydowanie nie pora na takie numery! Już wystarczy, że się Nikon się na mnie wypiął...
Koniec końców wszystko się jakoś spięło - właśnie przy odwołanych lekcjach - tekst odesłałam, kilka lekcji udało się zorganizować, Tomek miał swój tort, a do Marradi dotarli nowi Goście.
Wieczorem siedzieliśmy przy pizzy w jeszcze szerszym przyjacielskim gronie i to był bardzo dobry czas.
Tomek bardzo dziękuje za tyle pięknych życzeń! Rzeczywiście jak napisała jedna z Czytelniczek za rok będę już pełnoletnią Matką... To brzmi wciąż jak "sajensfikszyn", ale pocieszam się, że prawdziwy sajensfikszyn to ma dopiero moja Mama...
Czasu na powolne pisanie tak jak lubię też oczywiście brakuje. Chciałabym opowiedzieć o Ravennie - bo to ona była tym pięknym miastem, które dwa dni temu wybraliśmy na nasze zwiedzanie. Chciałabym napisać o jej cudach, o jej spokojnej atmosferze, o piadinach, o tym, dlaczego absolutnie warto tu wstąpić, ale teraz... zupełnie nie ma na to czasu. Niech zatem będzie tylko kilka ulicznych kadrów na miłe czwartkowe dzień dobry.
WSZECHMOCNA to po włosku ONNIPOTENTE
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
1 komentarze
Taaaak, byłam, widziałam, podziwiałam. Tyle tego, że nóg nie czułam :) Pozdrawiam. Hanka
OdpowiedzUsuń