Tajemniczy Ogród - Torrigiani, czyli masoneria, botanika i moda
sobota, czerwca 05, 2021Nie pamiętam już od jak dawna zastanawiałam się co kryje się za murami w pobliżu Porta Romana. Intrygowała mnie wystająca zza nich dosyć oryginalna wieża i sam fakt, że mury są tak wysokie, jakby za wszelką cenę nie chciały zdradzić co się za nimi kryje. Z czasem, kiedy nauczyłam się poznawać Florencję dowiedziałam się, że za nieprzystępnymi murami kryje się prawdziwa perełka - prywatny ogród Torrigiani. Ogród jest zamknięty dla publiczności, ale można umówić się z jednym z członków rodu na indywidualne zwiedzanie.
Jeszcze kilka lat temu nie miałam śmiałości, każdego dnia "przepraszałam, za to że żyję", jeszcze kilka lat temu nie umiałam przezwyciężyć... sama nie wiem czego - jakiegoś głupiego skrępowania i tylko dalej wzdychałam za każdym razem kiedy przechodziłam obok.
Dopiero niedawno przełamałam te swoje "lęki" i zdecydowałam umówić się na wizytę. Ku mojej radości jeden z właścicieli odpisał niemal natychmiast i zaprosił mnie na spacer. Takie zwiedzanie oczywiście kosztuje, ale ja poprosiłam, żeby dołączył mnie do innych zainteresowanych, jeśli taka grupka się uzbiera. I tak w zeszłą sobotę stanęłam wreszcie przed otwartą bramą przy via de' Serragli 144. Jakie to wszystko okazało się proste - "pukajcie, a będzie wam otworzone..."
Giardino Torrigiani dzięki swojej imponującej powierzchni blisko siedem hektarów to największy prywatny ogród Europy leżący w obrębie murów miasta. Na jego terenie znajduje się kilka willi, w których do dziś mieszkają członkowie rodu.
Obecny wygląd giardino zawdzięcza Pietro Torrigiani, który odziedziczył po swoim wuju niewielki zielony teren, który już w XV wieku był ogrodem botanicznym i powiększył go dokupując przyległości.
Torrigiani zaangażował do zaprojektowania ogrodu architekta Luigi de Cambray Digny i tak w XVIII wieku narodził się romantyczny ogród w stylu angielskim, który łączy w sobie bogatą symbolikę i cuda botaniki. Dziś można podziwiać tu 13 tysięcy roślin, wśród których dęby, cyprysy, gaje bambusowe, cedry i magnolie. Ponadto akant - czyli roślina, która posłużyła za wzór do kolumny korynckiej, amerykańska sekwoja i odmiana róży, która nie tylko kwitnie przez cały rok i ale też kwitnie w kilku kolorach jednocześnie.
Najbardziej charakterystycznym punktem ogrodu jest zaprojektowana przez Gaetano Baccani wysoka na ponad 20 metrów wieża. Wieża - herb rodu Torrigiani. Nazwisko tak naprawdę nie jest oryginalnym nazwiskiem rodu. Kilka wieków wcześniej jeden z przodków mieszkał na San Lorenzo, gdzie miał swoją cantinę i sprzedawał wino. Sam budynek był podobno wieżą i miejscowi mawiali: idę kupić wino do "torrigiano". Torre to po włosku wieża. Tak się ten przydomek przyjął, że z czasem stał się oficjalnie nazwiskiem.
Wieża w ogrodzie zbudowana została na sztucznym wzgórzu i jest kwintesencją symboliki masońskiej. Masonami byli zarówno właściciel ogrodu jak i jego architekt. U podstawy wieży znajduje się coś w rodzaju krematorium, czyli najniżej jest popiół, potem znajdują się kolejne poziomy świadomości ludzkiej - wyraźnie widać jak wieża jest podzielona na trzy różne części.
Z całego serca polecam taki spacer, bowiem właściciel zdradza niektóre sekrety rodziny, wtajemnicza w symbolikę, opowiada ciekawostki z historii Florencji, Medyceuszy, architektury czy zwyczajów. Ja pozwólcie, że niektóre zasłyszane sekrety zachowam na inną okoliczność.
Na koniec tylko jeszcze jedna ciekawostka. Poza symboliką masońską i bogactwem botanicznym Ogród Torrigiani wsławił się czymś jeszcze...
12 lutego 1951 roku w willi Ogrodu Torrigiani odbył się pierwszy pokaz mody włoskiej. Udział w pokazie wzięło dziewięć "domów mody" - czy też wtedy jeszcze zakładów krawieckich. Organizatorem wydarzenia był Giovanni Battista, którego dziś uważa się za pioniera włoskiej "alta moda", to on wypromował kilka nazwisk związanych ze światem mody. Sukces wydarzenia był nieprawdopodobny, a kolejne pokazy odbywały się już w Palazzo Pitti.
Ten pierwszy raz jednak był właśnie tu - w willi Torrigiani. Można powiedzieć, że to tu narodziło się dziś słynne na cały świat "made in Italy".
Mam nadzieję, że tą opowieścią udało mi się podarować Wam przyjemną lekturę do porannej kawy. Tymczasem na mnie znów pora. Czekają kolejne ścieżki, zamki, sekrety...
Niech to będzie dobry dzień.
PUKAĆ DO DRZWI to BUSSARE ALLA PORTA (wym. bussare alla porta)
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
2 komentarze
Jak zwykle wspaniałe miejsce, wspaniała jego historia i wspaniała Twoja opowieść Kasiu :)
OdpowiedzUsuńUściski Aneta
Ojej Kasiu jakie przecudne miejsca nam znowu pokazałaś. Pełne magii, kolorów i tajemnic.
OdpowiedzUsuńWspaniale.
Całusy. Jola