Barbiana, czyli o tym gdzie kwitła zdrowa edukacja
środa, czerwca 02, 2021Tyle zaległych historii, tyle w sercu potrzeby bajania, tylko znaleźć na to czas...
Myślę, że mój wczorajszy wpis wyjaśnił nieco chroniczny brak czasu. Jestem dosłownie rozerwana pomiędzy lekcjami, organizowaniem wakacji i rzecz jasna pisaniem. Nawet te marsze moje teraz jakieś skromne i trzeba to koniecznie naprawić, bo bez marszu nie ma pisania, bez marszu nie ma życia. Strava znów pokazała miesięczne statystyki - dystans lepszy niż w kwietniu, bo ponad 150 kilometrów, ale wysokościowo wyżej niż ten hiszpański wulkan jeszcze się nie wspięłam - znów lekko ponad 3700 metrów. W każdym razie dodaję kolejną partię kilometrów do wyznaczonego celu.
W tym wszystkim, w tym całym zamieszaniu było jednak trochę wojażowania i o nim chciałabym opowiedzieć. Na początek opowieść o niezwykłej osobie, myślę, że kto interesuje się nauczaniem, temu postać, o której mowa i maleńka osada Barbiana będą znajome.
Barbiana to maleńka osada w Mugello, do której prowadzi wąziutka kręta droga. Miejsce zdaje się być zupełnie poza światem i gdyby nie to, że mniej więcej w połowie lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku przybył tu ksiądz don Lorenzo Milani, nikt pewnie nigdy o Barbianie by nie usłyszał.
Don Milani zanim przybył do Mugello służył w parafii San Donato di Calenzano. Miał pomóc tamtejszemu proboszczowi w prowadzeniu parafii. To właśnie w San Donato obserwując codziennie życie najniższej, najbiedniejszej klasy zrodziła się jego idea - wyrwanie człowieka ze szponów analfabetyzmu i ignorancji, które według księdza były podstawową przyczyną nędznego położenia ludu. Ludzie niepiśmienni, ograniczeni, niewyedukowani są najłatwiejszymi pionkami do manipulowania. Tkwią w niewiedzy i nieświadomości godząc się na wszystko, bez umiejętności podejmowania samodzielnie jakiejkolwiek decyzji.
Tak oto w San Donato powstała pierwsza szkoła księdza Milani. Szkoła ta była adresowana do osób dorosłych, zajęcia zaczynały się dopiero po godzinie dwudziestej, kiedy lud był już po pracy.
W piątki przychodziło tak wielu chętnych, że często uczestniczyli w wykładach na stojąco.
Po jakimś czasie proboszcz San Donato zmarł, a Milani został przeniesiony do Barbiana w Mugello.
To tutaj powstała druga szkoła. Warunki były jeszcze trudniejsze i tym razem edukacja została skierowana w stronę dzieci, które zaczęły uczyć się tutaj dopiero ojczystego języka, ale też języków obcych - angielskiego i francuskiego, matematyki, poznawały astronomię i zagadnienia z polityki i wychowania obywatelskiego. Zimą uczyły się też jeździć na nartach, a latem pływać.
Don Milani skupiał się na dzieciach z problemami, nie odrzucał ich - wielokrotnie powtarzał, że szkoła, która zajmuje się głównie pracą ze zdolniejszymi uczniami jest jak szpital, który leczy zdrowych i że prawdziwa szkoła nie może być miejscem różnicowania uczniów. Na to, by funkcjonowała dobrze muszą pracować wszyscy.
Ksiądz Milani na swoich lekcjach wykorzystywał nie tylko podręczniki, ale też prasę i konstytucję. Podkreślał, że człowiek nie jest robotem, że musi być niezależny, że kształcenie się pogłębia jego świadomość, że sam musi nauczyć się myśleć i wybrać to co dla niego jest dobre.
To co mnie osobiście zachwyciło to jego filozofia, że szkoła ma być wolna od ideologii! Co ciekawe Milani sam zdjął ze szkolnej ściany krzyż.
Don Lorenzo Milani zmarł zmarł 24 czerwca 1967 roku na galopującą białaczkę. Miał zaledwie 44 lata. Został pochowany na maleńkim cmentarzu niedaleko kościoła i osady. Jego nauka, jego niezwykle podejście do edukacji do dziś inspiruje nauczycieli, pedagogów, psychologów na całym świecie.
Myślę, że to niezwykle pouczająca historia, którą warto poznać i przez chwilę się nad nią zadumać.
A sama Barbiana - być może za sprawą Lorenzo Milani - wydaje się dziś niemal zaczarowanym miejscem. Miejscem ciszy i spokoju, miejscem, które na każdym kroku przypomina, że każdy człowiek ma swoją godność.
Czas znów chłosta mnie batem. Mam tylko dwie godziny przerwy i mam zamiar wykorzystać je na świętowanie włoskiej republiki na górskim szlaku. Dobrego dnia!
ŚWIADOMOŚĆ to po włosku COSCIENZA (wym. koszienca)
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
3 komentarze
Dedykuję to wszystkim nauczycielom "wyrobnikom". Pozdrawiam. Hanka
OdpowiedzUsuńBardzo interesujaca historia.Zawsze powtarzalam, ze w szkole trzeba skupuac sue na tych ktorzy sobie nie daja rady.Sama jestem tego przykladem ciagle borykalam sie z matematyka.A matematyczka skupila swoja uwage na zdolnych.Pomimo,xe jestem dorosla wciaz pamietam ten koszmar.
OdpowiedzUsuńJakiez to są fascynujące historie ... Marysia
OdpowiedzUsuń