życie codzienne

Czerwiec schodzi ze sceny z wiatrem we włosach i co tam w Domu z Kamienia słychać

środa, czerwca 30, 2021

Dom z Kamienia blog, Marradi

Tomek wsunął się do pokoju i podał mi na talerzyku kawałek bananowego chlebka. Kiedy ja zamęczałam nieszczęśników następstwem czasów i pozycją przymiotnika w zdaniu, a jego brat ku mojemu utrapieniu pokonywał na rowerze coraz bardziej imponujące przewyższenia, Tomek oddawał się w spokoju sztuce cukierniczej. Bananowy chlebek wyszedł mu jeszcze lepszy niż poprzednio. 
- Mogę wrzucić na bloga?
- Pewnie. Ale, że ja mam napisać przepis?
- No tak!
- A to nie...
- Dlaczego nie? 
- Bo mi się nie chce.

Lapidarna odpowiedź pozbawiła mnie złudzeń co do tego, że Tomek w zastępstwie ożywi trochę Kuchnię w Kamiennym Domu. 

Wtorek był dziwnym dniem. Chyba pierwsze słowo jaki mi się nasuwa to stres. Tak to był stresujący dzień, choć niby nic szczególnego się nie działo. Mimo przemian wszelkich jakie we mnie zaszły w ostatnich latach wciąż kiedy staję przed nowymi zadaniami spina mnie to niemiłe uczucie stresu. 

I dziś choć dzień zapowiada się dwa razy bardziej intensywnie, wiem, że będę jak ryba w wodzie. Wieczorem na pewno padnę ze zmęczenia, ale za to będę w swoim żywiole. Móc robić to co się naprawdę lubi i "czuje" to prawdziwy sukces. 

Jeśli natomiast chodzi o Mikołaja i jego pedałowanie to muszę przyznać, że imponuje mi coraz bardziej. Wczoraj wrócił do domu po kilku godzinach spocony jak mops, ale bardzo usatysfakcjonowany. Ma swoją grupkę przyjaciół, z którymi regularnie na rowerach dają sobie wycisk i tak wczoraj przejechali ponad trzydzieści kilometrów. Sam dystans to może nic wielkiego, natomiast imponujący jest fakt, że pokonali przy nim ponad pięćset metrów przewyższenia i już zasadzają się na Passo della Colla... 

Dom z Kamienia blog, Marradi

Przy kolacji znów prowadziliśmy zajmujące rozmowy, a tematem wiodącym była nijakość, udawanie, przybieranie pozy. Ja dzieliłam się wrażeniami z "Czułej Przewodniczki", Tomek obserwacjami socjologicznymi na temat social media. 
Moje "dzieci" - już nie dzieci są dla mnie najmilszymi kompanami do rozmowy. To też wielki skarb.
Po kolacji, kiedy wróciły mi siły wydreptałam jeszcze kilka kilometrów, a zaraz potem zapadłam w bardzo niespokojny sen, targany wiatrem. 
Czerwcowy pędziwiatr wpadł do doliny, trzaskał niezablokowanymi okiennicami, hulał po domu jakby był u siebie. Spokojny sprawiedliwego był pobożnym życzeniem. 
Tak to nam wietrznie, ale słonecznie schodzi ze sceny czerwiec. 
Na mnie dziś już czas. Czekają Goście, czeka Ukochana. 


Dobrego dnia i do zobaczenia GIUGNO!
 GIUGNO to oczywiście CZERWIEC

życie codzienne

Zmęczenia, rozczulenia i permanentne zakręcenia

wtorek, czerwca 29, 2021

Biforco - Dom z Kamienia

"O matko! Zaspałam!" - Poderwałam się jak głupia na dźwięk telefonu. W pierwszej chwili przekonana byłam, że jest rano i że jest późno, bo przecież w pokoju było tyle światła. Dopiero po chwili udało mi się poskładać myśli... Była 15.00, a w telefonie wcale nie dźwięczał budzik tylko jakieś powiadomienia. 
Po obiedzie poczułam się tak zmęczona, że padłam w dosłownym tego słowa znaczeniu. Doszłam "na końcówce baterii" do łóżka i już nawet zabrakło mi siły, żeby się wygodnie ułożyć. Padłam jak przekątna prostokątnego materaca. I potem jeszcze to dźwięczenie telefonu, które wydało mi  się budzikiem. Moją głowę ogarnął tak głęboki sen, że dzień zmieszał mi się z nocą. 

Tak czy inaczej, mimo zmęczenia to był bardzo dobry dzień. Rozczulił mnie najpierw Mikołaj...

Z Marradi po skończonych spotkaniach zadzwoniłam, żeby powiedzieć tylko, że już wracam i ponieważ pora była późna, poprosiłam, żeby chłopcy zaczęli przygotowywać coś na obiad. 
Kiedy dotarłam do Biforco, Mikołaj przywitał mnie od progu, z tajemnicza miną wziął za rękę i poprowadził do kuchni. Obiad czekał gotowy, pachnący i jak się zaraz okazało przepyszny. W szklance woda z kostką lodu i cytrynką, obok wino w kieliszku. Ależ to było miłe!
Miłe i zbawienne, że nie musiałam po tak zaganianej połowie dnia stać jeszcze w kuchni. 

Po wieczorno popołudniowej turze lekcji czekała jeszcze jedna przyjemność - kolacja przy Santa Barbara. Tego to nawet nie trzeba opisywać - stały punkt programu na specjalne zamówienie naszych Gości. Mario zorganizował w tym roku większy stół i mam nadzieję, że w ciągu tego lata będziemy przy nim zasiadać wiele razy.

Tymczasem ja dziś znów będę gnać i pędzić. Jutro i pojutrze będę pędzić jeszcze bardziej. Przykro mi jeśli komuś muszę odmówić wspólnego zwiedzania Florencji czy nowych uczniów na lekcje włoskiego odsyłać na za miesiąc. Przykro mi jeśli czasem nie odpowiadam na wiadomości i komentarze... Taki to intensywny czas - wspaniały, ale na spontaniczne działania nie ma już czasu, no chyba że tak jak pisałam ostatnio uda mi się sklonować samą siebie albo ktoś wydłuży tydzień do ośmiu dni!

Lato mamy piękne. Z ogródka przynoszę już pierwsze pomidory i radość mam z tego nie do opisania. Piękne są teraz ranki i wieczory. Nadal pięknie pachnie powietrze, choć już prawie cały kwiatowy pył opadł z lip malując pobocze drogi do Marradi na złoto. 
Jeszcze dwa dni ukochanego czerwca...

DOBREGO DNIA! 

POMIESZAĆ, POMYLIĆ to CONFONDERE (wym. konfondere)

Dom z Kamienia blog

 

trekking

Nim przekwitną ginestre

poniedziałek, czerwca 28, 2021

Dom z Kamienia trekking w Marradi

Od rozmów o życiu piękniejsze są tylko rozmowy o snach i marzeniach. I my właśnie pokonując ostatnią prostą przed Castellone wymieniałyśmy doświadczenia ze snów o lataniu... Czy może być wdzięczniejszy temat do rozmowy?
M. powiedziała, że w takich miejscach budzi się w niej pragnienie, by móc wznieść się do lotu i popatrzeć na to wszystko z góry. 

Tak nam się pięknie udał wczorajszy spacer...
Najpierw zarzekałam się, że w niedzielę tylko lenistwo i odpoczynek, ale z drugiej strony czymże jest trekking, jeśli nie odpoczynkiem głowy? 
W ogóle jeśli chodzi o maszerowanie to marzy mi się taki trekking na piętnaście kilometrów, taki po którym czuć mrowienie w mięśniach, który wypełnia dzień od świtu do zmierzchu...
Tymczasem znów wyprawa na Castellone. 
Castellone w Biforco to jak wstępna degustacja tutejszych szlaków. Pierwsze posmakowanie czym jest wędrowanie po Apeninach. Potem można się rozkręcić i wędrować bez końca. Mam nadzieję, że następne tygodnie przyniosą więcej wypraw.

Dom z Kamienia trekking w Marradi

A na szlaku teraz choć upał oczywiście wyciska ostatnie poty i człowiek przepuszcza przez siebie litry wody, to wciąż bajkowo, sielsko, jak w raju. Jeszcze przez chwilę żółto jest od ginestre, jeszcze przez chwilę ich słodyczą nasiąknięte jest powietrze. Przytykałam kilka razy nos do aksamitnych, żółtych kwiatów i tylko: wdech - wydech, jeszcze głębszy wdech i z żalem wydech... Chciałoby się w sobie tę słodycz czerwcową zatrzymać. 
Czerwca jeszcze cale trzy dni...    

Dom z Kamienia trekking w Marradi

Poza ginestre kwitną teraz przy ścieżce dzikie orchidee. Trochę delikatniejsze, mniej siermiężne niż te kwietniowe. Smukłe, gibkie, lila róż. W kwiaty zestrojone są też jeżyny, co daje nadzieję na ulubione marmolady. 

Niedziela to był taki idealny dzień. Dzień bez porannego budzika, dzień, w którym był czas na lenistwo, na lekturę, na odpoczynek i na trekking. Dzień, który się pięknie zakończył przy pizzy w miłym towarzystwie i samotnym spacerem w czerwcowej prawie nocy. 

Dom z Kamienia trekking w Marradi
Dom z Kamienia trekking w Marradi

I znów kolejny tydzień staje w blokach startowych. To będzie prawdziwa gonitwa. Każdy następny dzień zaplanowany jest co do minuty. Już dziś wiem, że czasu będzie brakować, że będę jak ekwilibrysta na linie balansować, by uaktywnić się na kilku frontach jednocześnie. Tak sobie dziś rano pomyślałam, że alternatywnym rozwiązaniem zamiast petycji o wydłużenia tygodnia mogłoby być sklonowanie samej siebie... 
Gdyby tylko to było możliwe!  

Dobrego, pełnego zachwytów dnia!

JEDNOCZEŚNIE, W TYM SAMYM CZASIE to po włosku CONTEMPORANEAMENTE 

Dom z Kamienia trekking w Marradi
Dom z Kamienia trekking w Marradi
Dom z Kamienia trekking w Marradi
Dom z Kamienia trekking w Marradi
Dom z Kamienia trekking w Marradi
Dom z Kamienia trekking w Marradi

życie codzienne

Niedzielne zadziwienie i nicnierobienie oraz powroty Gości

niedziela, czerwca 27, 2021

Marradi Dom z Kamienia blog

- Mógłbyś łóżko pościelić? - pytam, choć w sumie bardziej proszę - będziemy mieć Gości.
Tomek ogarnia krytycznym spojrzeniem cały swój pokój i odpowiada pytaniem na pytanie:
- Serio myślisz, że największym problemem jest tu niepościelone łóżko?

Goście dotarli szczęśliwie i byli bardzo tolerancyjni w kwestii "klimatu" panującego w pokojach chłopców. Choć między Bogiem a prawdą muszę uczciwie przyznać, że i ja nie jestem święta w kwestii porządku. 

Powroty dawnych Gości - Recydywistów, jak w myślach ich nazywam cieszą podwójnie. Dobrze się znów zobaczyć, zwłaszcza teraz w tych dziwnych czasach, kiedy świat jest lekko zwariowany. I dobrze móc powiedzieć "dziękuję" patrząc w oczy i uściskać z wdzięczności! Komu jak komu ale M. powinnam to "dziękuję" wyśpiewać kłaniając się w pas!

Dziś dzień jakby spokojniejszy. W tym całym zabieganiu, w karuzeli ostatnich zajęć, aż nie mogłam uwierzyć, że dziś rano nigdzie nie musiałam się spieszyć. Przez chwilę wpadłam w panikę, czy aby na pewno o niczym nie zapomniałam, bo to aż nie do wiary tak sobie "nic nie robić". Na wszelki wypadek zerknęłam w kalendarz i rzeczywiście dziś luźny, jakże luksusowy dzień. 

To nic, że następny tydzień będzie ekstremalną kolejką górską. Ja to przecież lubię i ten kołowrotek nakręca mnie jak nic innego na świecie. Niech się dzieje! Niech będzie wesoło, towarzysko, intensywnie.

Tymczasem od rana zdążyłam opracować część lekcji na nowy tydzień, zaplanować coś dobrego na obiad, polenić się i znów też wirtualnie przeniosłam się na jedną z wysp, planując coraz śmielej nasze mikro wakacje. Och jak tam pięknie, jak to by było cudownie jeśli rzeczywiście by się udało... Muszę tylko wyłączyć w głowie myślenie, w którym za słowem wakacje podąża poczucie winy.

A dziś...
Może ja bym dziś sobie jakiś przyjemny trekking zafundowała? 
Z drugiej strony leżak i tyle nowej lektury - prezenty od Gości - to też bardzo kuszący plan. Ciasto trzeba zrobić, bo chłopcy tak lubią coś słodkiego podskubać i może popracować nad drugą książką, korzystając z chwili wewnętrznego spokoju... 
Niech to będzie dobry dzień. 

UWIERZYĆ to po włosku CREDERE (wym. kredere)

Florencja

Ukochana, rozpisanie i przemiłe florenckie spotkanie

sobota, czerwca 26, 2021

Sekrety Florencji - Kasia Nowacka

Z Toskańskich Notesów, 25 czerwca 2021 roku:
"Musiałam się zatrzymać... Wyciągnęłam notes, rozłożyłam go na murze wzdłuż Lungarno i zaraz zaczęłam pisać. Może to już pisanie kompulsywne, ale obawa, że wszystko mi umknie jest silniejsza. Nie minęła nawet godzina, a ja już mam głowę przeładowaną. To pisanie jest trochę jak zgranie plików z komputera na dysk zewnętrzny. 

Najpierw mignęła mi kopuła między domami wąskiej uliczki, kiedy szłam od Novelli w stronę Ognissanti.  Złapałam się na tym, że najpierw twarz mi się rozpromieniła w uśmiechu, a zaraz potem spuściłam wzrok jak onieśmielona pensjonarka. Pomyślałam, że z pozdrowieniem Duomo zaczekam na J., której pociąg miał dojechać za godzinę.
Ostatecznie nie doszłam do Ognissanti, tylko przeszłam przez Ponte alla Carraia na drugą stronę. 
Zatrzymałam się niezdecydowana na kolejnym skrzyżowaniu i nagle znów ogarnęła mnie wdzięczność. 
Wdzięczność tym razem za samotną, poranną chwilę we Florencji i za skrzyżowanie, na którym wybór kierunku należał tylko do mnie. 
Poszłam w lewo. Pomyślałam, że dojdę do San Miniato i wrócę po J. na stację. Z każdą chwilą coraz mocniej czułam, jak moje zmysły są bombardowane bez chwili wytchnienia...
Przy barowym stoliku siedział mocno wiekowy mężczyzna. Jakie on miał buty! W życiu nie widziałam piękniejszych męskich butów. Mokasyny były w kolorze spopielałego wrzosu,  ożywiały je zadziornie ciemne wstawki koloru zacnego chianti. Aż zwolniłam kroku, żeby się na nie dłużej pogapić.
Minęłam Ponte Vecchio. Rześkość poranka była już tylko wspomnieniem, a nie wybiła nawet 9.00.
Patrzyłam na majaczące w porannym słońcu San Miniato i zastanawiałam się, czy zdążę dojść na wzgórze i wrócić nim pociąg J. dotrze na stację. I wtedy właśnie ogarnęła mnie ta potrzeba pisania, bo głowa aż spuchła od wrażeń. 
I oto stoję i piszę i piszę, nie zwracając uwagi na niewybredne komentarze niektórych przechodniów..." 

Santa Maria Novella - Dom z Kamienia blog

Zachwycałam się potem jeszcze dalej, nawet jeśli na San Miniato ostatecznie nie dotarłam. Nie miałam czasu przystawać i pisać, bo goniłam na stację, by spotkać się z J. Zachwyciła mnie pani, która na dziedzińcu przy Duomo myła podłogę i śpiewała na cały głos, a jej śpiew dźwięczał jak w teatrze odbijając się od murów zabytkowych kamienic. 
Zachwyciłam się kopułą milionowy raz. Kiedy zza zakrętu wychyliła się Najpiękniejsza, mimowolnie wyrwało mi się z ust: O Gesù...  przecież już to znam, już widziałam, oglądam regularnie od lat. Ale zachwyt sam się z piersi wyrywa.

Sekrety Florencji - Dom z Kamienia blog

Potem zachwycił mnie obrazek "hendmejd" na jednej z wystaw. Obrazek z sentencją: "Miasta są jak ludzie, niektóre tajemnicze i nieśmiałe, inne ekstrawertyczne i radosne, a potem są te dla których tracisz głowę... To jest Florencja!"  

Dopadłam na stację dokładnie w chwili wjazdu pociągu i zaraz uśmiech wypełnił mi całą maseczkę - J. też mnie zachwyciła. Była jak kolorowy ptak sunący dumnie po peronie w tym swoim kapeluszu i spodniach w kolorze fuksji. 

Kaplice Medyceuszy Sekrety Florencji
Kaplice Medyceuszy Sekrety Florencji
Kaplice Medyceuszy Sekrety Florencji

***
- Przejdziemy przez Signorię? - zapytałam J., kiedy zmierzałyśmy na drugą stronę Arno - czy masz przesyt?
Spojrzała na mnie tak, jak na kogoś kto postradał zmysły:
- Przesyt? A można mieć TEGO przesyt?
Przeszłyśmy więc przez plac, wymieniłyśmy uwagi na temat sztuki współczesnej i powędrowałyśmy dalej  Ponte Vecchio w stronę San Niccolò. Na moście przystanęłyśmy kilka razy, "wydając" bez opamiętania fortunę na niezwykłej urody klejnoty. Fortunę wydawałyśmy oczywiście fantazjując - lepiej doprecyzować, bo jeszcze ktoś gotów wziąć to na serio.

- Takie mi się podobają - powiedziałam do J. - Z całej biżuterii to chyba tylko coś takiego mnie interesuje. 
- Bardzo ładne. A to popatrz jakie cudo - J. wskazała koralową kameę. 
- To kiedy już wygrasz w Superenalotto, nie będziesz miała dylematu co mi kupić. 
J. obiecała o mnie pamiętać!

Tak się rozpędziłyśmy z tym wydawaniem pieniędzy, że zaraz każda z nas w rozbujanych fantazjach stała się też posiadaczką stylowej florenckiej willi, chichotałyśmy przy tym jak dwie dziewczynki!
Chichotałyśmy w ogóle przez cały dzień. Piłyśmy wino, robiłyśmy zdjęcia, znów chichotałyśmy bez opamiętania i ze wszystkiego. Potem jadłyśmy crostini, wzruszałyśmy się Michałem Aniołem, przeżywałyśmy dzieje Medyceuszy i potem znów chichotałyśmy... 
Taki to był piękny dzień! 

Dom z Kamienia - Sekrety Florencji
Dom z Kamienia - Sekrety Florencji
Dom z Kamienia - Sekrety Florencji
Dom z Kamienia - Sekrety Florencji
Dom z Kamienia - Sekrety Florencji

O koronacji Marzocco napiszę innym razem, o San Frediano też i o wielu innych sprawach, bo dziś czas znów na pisanie się skończył. 
Dobrego dnia!  

Dom z Kamienia - Sekrety Florencji
Dom z Kamienia - Sekrety Florencji
Dom z Kamienia - Sekrety Florencji
Dom z Kamienia - Sekrety Florencji
Dom z Kamienia - Sekrety Florencji
Dom z Kamienia - Sekrety Florencji
Dom z Kamienia - Sekrety Florencji

czerwiec

Czerwcowa szajba, czerwcowa tęsknota

piątek, czerwca 25, 2021

Kasia z Domu z Kamienia

Nagle, nie wiedzieć skąd, nie wiedzieć czemu, ale z tą samą regularnością i punktualnością jak każdego roku obudziła się we mnie tęsknota za czerwcem. Jutro już dwudziesty piąty... - pomyślałam kładąc się spać i zaraz sama przed sobą się zganiłam, że przecież pozostałe jedenaście miesięcy nie może być tęsknotą za czerwcem. Zaraz się oczywiście ogarnę, bo przecież moja filozofia życiowa to cieszyć się każdą chwilą, a nie odliczaniem do weekendu, do wakacji, do lata czy co tam jeszcze... 
Tylko kiedy czerwiec już powoli zakłada buty, czuję się tak jakbym stała w przedpokoju i obserwowała jak czuły, ukochany przyjaciel właśnie wychodzi, a ja ze świadomością, że zobaczymy się dopiero za jedenaście miesięcy mogę tylko pomachać, uściskać, łezkę uronić. 
Ja na punkcie giugno naprawdę mam szajbę!

W czwartek zmęczenie dopadło mnie ze zdwojoną siłą. Nie było nawet zwykłego marszu do sklepu, a gdzie tu mowić o kilometrach i trekkingu. Zamiast tego była porządna sjesta, jakiej nie powstydziłby się mieszkaniec południa. Spałam na dworze jak dziecko albo raczej jak chłop po robocie czy też baba po robocie i tylko mi stogu siana dla klimatu brakowało. Tym razem nawet nie było w tym żadnej poezji, żadnego Dyzia, ot zmęczona baba na leżaku.

Ale jak się wyspałam, to zrobiło mi się lepiej. 

Świt dziś obudził się unurzany w malinowym budyniu. Piękny czerwcowy świt. Jak dobrze, że jeszcze przez chwilę jest czerwiec, że jeszcze są ginestre i lipy pachną, że jeszcze na gałązkach dyndają poziomki, że budzi się wcześnie i późno idzie spać.

Choć nie ma jeszcze szóstej jestem już na nogach w pełnym rynsztunku i zaraz gnam na stację, by spędzić kolejny wyjątkowy dzień - taką przynamniej mam nadzieję. Cieszę się na moją "Ukochaną" i cieszę bardzo na umówione spotkanie. 

GIUGNO (dżiunio) to znaczy CZERWIEC 

spódnica i stanik - www.madame.com.pl

życie codzienne

Czary i świetliki

czwartek, czerwca 24, 2021

Dom z Kamienia blog Biforco

Noc naprawdę była zaczarowana. Świetlików w ciemnościach było tyle, że ich migotanie wydawało się tajemną metropolią. To było coś prawdziwie magicznego! Coś nie do uwierzenia. Tylu świetlików na raz nie widziałam już dawno. Nie wiem czy w ogóle kiedykolwiek.

Wracałam razem z Tomkiem via Francini, a mrok szczelnie spowił ciemnością każdy zakamarek doliny. Poprosiłam, żebyśmy na chwilę zboczyli w stronę Castellone, bo brakowało w moim bukiecie na wodę świętego Jana jeszcze trochę kwiatów. 
Byłam przeszczęśliwa, że Tomek wcale mnie nie wyśmiał, nie wypiął się na moje czary mary tylko dzielnie mi towarzyszył i z zaangażowaniem sam zbierał kwiaty i zioła. 

- Popatrz jakie ładne nasze cienie. Zrobisz zdjęcie?
Tomek skwitował, że wygląda jak w sukience, ale zdjęcie zrobił. Nie pozwalają już publikować swoich zdjęć, więc niech będą choć zdjęcia cieni.

Dom z Kamienia blog Biforco

To było zaczarowane podsumowanie zaczarowanego dnia. Zaczęło się od tego, że przyszła odpowiedź z wydawnictwa. Odpowiedź - laurka. Nawet jeśli zadowolona jestem z mojej pracy, to aż takich słów - przyznam szczerze - w ogóle się nie spodziewałam. Czytałam i jeszcze raz czytałam i potem znowu i nie wiem ile razy, a oczy szkliły mi się ze wzruszenia. Dziś rano zaczęłam nawet wątpić czy przypadkiem mi się to nie przyśniło...

Potem przyjechali nasi "Goście na jeden dzień" i był piknik nad rzeką i kąpiele bardziej lub mniej zamierzone i spacer i rozmowy i wieczór przy Santa Barbara. Dzień był tak nasączony przyjemnościami jak neapolitańskie baba' rumem. 
Taki zwykły piknik nad rzeką... Kilka oliwek, karczochy, ser, spumante, marynowane cebulki, kiełbasa, schiacciata, szum rzeki, chłód wody i słońce. Ideał. 

Potem znów krótki spacer i kolacja przy ulubionym kamiennym domku. I znów niby zwykłe cukinie, pomidory, kawałek kiełbasy i wino... 
I na koniec spacer z Tomkiem - Mikołaj śmignął wcześniej na rowerze - i te tysiące świetlików i księżyc... 

Dom z Kamienia blog Biforco

A dziś rano zaczarowaną wodą, która przez noc nabrała mocy i pięknego zapachu przemyłam twarz raz, drugi, piąty, dziesiąty. Malwy, róże, nagietki, ginestre, rozmaryn, mięta, lawenda... To był piękny początek kolejnego dnia... 

Ze zmęczenia dziś podpieram się nosem, ale szalona karuzela kręci się dalej. 

POCZĄTEK to po włosku INIZIO (wym. inicjo)

Dom z Kamienia blog Biforco

rzeka

Życiorys rzeki

środa, czerwca 23, 2021

Nad rzeką w Biforco - Dom z Kamienia blog

Rzeka pachniała tak intensywnie... Pachniała letnią ochłodą. Pachniała beztroską i wczesnym dzieciństwem. 
Taka byłam szczęśliwa, kiedy chłopcy przystali z radością na moją propozycję krótkiego, poobiedniego relaksu nad jednym z ukrytych zakoli Campigno. Naprawdę krótkiego, bo lekcji było przecież w bród. Rozłożyliśmy się na kamieniach rozgrzanych do gorąca czerwcowym słońcem, a chłopcy najpierw wyjedli wszystkie, owoce które przynieśliśmy, a zaraz potem poszli do swojego pluskania. Mnie tymczasem ogarnęło znów tkliwe wzruszenie i tak sobie myślę, że to "chłopcy" coraz mniej tu pasuje.

Leżałam dłuższą chwilę sama nad niezwykłą rzeką Campigno, a tysiące myśli splatało się z jej szemraniem. Woda tutaj z jednej strony jeszcze taka skromniutka, potulna, krystaliczna, a już kilka kroków dalej z bezwzględną siłą przeciska się pomiędzy głazami. Znarowiona gna dalej, by złapać się za ręce z Lamone, a potem płyną już razem spokojnie, żeby jeszcze raz zburzyć się kaskadami i tak dalej i tak dalej aż do morza...

Rzeki są fascynujące! O wiele bardziej fascynujące niż morze. Rzeki mają zdecydowanie ciekawsze życiorysy. 

Nad rzeką w Biforco - Dom z Kamienia blog

Żal mi było zostawić rzekę i rozgrzane kamienie i lekturę i chwilę całą. Żal jak nie wiem co, a z drugiej strony znów to uczucie wdzięczności, że chwile tak zwykłe i niezwykłe zarazem dzieją się każdego dnia.
Ta nasza rzeka, czy też te nasze rzeki to wielki dar. Móc złapać taki oddech w ciągu dnia między jedną lekcją a drugą to prawdziwe błogosławieństwo. Zanurzyć się, schłodzić, orzeźwić, stać się rzeką...

Wieczorem po kolacji poczułam jak przygniotło mnie lekko zmęczenie i troski. Jedynym wyjściem było rozchodzenie ich, tak jak rozmasowanie bólu, kiedy się człowiek uderzy. Schodziłam z Pianorosso, kiedy już mrok zaczynał spowijać dolinę. Mrok czerwcowy, pachnący, jak koncentrat lata. Troski rozmasowane, kolejne rezerwacje uporządkowane, grafik jakoś trzyma się w kupie. A teraz kolejny czerwcowy dzień... 
Dzień, który zapowiada się towarzysko i radośnie i oby taki właśnie był.

Dobrej środy!

ORZEŹWIĆ SIĘ to po włosku RINFRESCARSI (wym. rinfreskarsi)

życie codzienne

Pisanie, wielka radość, duma i wieści pandemiczne

wtorek, czerwca 22, 2021

Maki, Dom z Kamienia, lato w Toskanii

- A dlaczego Matka nie pisze?  
- Matka teraz odpoczywa, skończyłam już pierwszą książkę. Muszę chwilę pozbijać bąki.
- Lepiej niech Matka pisze... - popatrzył surowo i wyszedł z pokoju.
Dołożyłam do układanki kilka puzzli, ale cały mój spokój szlag trafił. Może on ma rację - pomyślałam - na odpoczywanie przyjdzie czas w listopadzie.

Zostawiłam więc puzzle i usiadłam do drugiej książki, bo teraz każdy dzień na wagę złota, obawiam się, że od środy może być rzeczywiście kłopot, żeby usiąść do spokojnego pisania, w ogóle żeby usiąść...
Zrobiłam na początek rekonesans jak się koncepcja książki układa i jak mi się treści splatają. I kiedy już usiadłam to wsiąkłam i nawet żaden trekking się tego dnia nie urodził, bo myśli skupiły się tylko na pisaniu. 

Trekkingu może nie było, ale za to był spacer wieczorny z Tomkiem, a to było piękniejsze niż dziesięć trekkingów razem wziętych. Kto ma na stanie nastolatka ten wie, o czym mówię. Rozmawialiśmy znów o dziwnych imionach, o Teksasie i o Australii, o Dante i o zwykłych ludziach i było tak pięknie. Znów uderzyła mnie powracająca myśl, że to są chwile tak szczęśliwe, że chciałabym, by nigdy się nie kończyły. 

Maki, Dom z Kamienia, lato w Toskanii

A w ogóle w tym całym zagonieniu zapomniałam pokazać jaką mamy w Marradi piękną ławeczkę. Jestem naprawdę dumna, że żyję w miejscu, gdzie taka ławeczka może stać i nikt się nie burzy, nikomu ona nie przeszkadza, a wręcz robi się jej oficjalną inaugurację. 
Otoczona sielską lawendą, tuż obok Lamone, przy głównym wjeździe do miasta - tak żeby każdy mógł ją zobaczyć.

Ławeczka LGBT, Marradi
Ławeczka LGBT, Marradi

A poza tym już jutro zbieramy kwiaty i zioła na wodę świętego Jana - przypominam, bo niektórzy z Was bawią się razem ze mną. 

I na koniec jeszcze dwie wiadomości dla podróżujących - od dziś osoby zaszczepione lub ozdrowieńcy nie muszą robić testów aby wjechać do Italii. Za kilka dni nie będzie też obowiązku maseczki na świeżym powietrzu, tam gdzie jest możliwość zachowania dystansu. 
Od poniedziałku jesteśmy wszyscy oprócz Doliny Aosty białą strefą!

Dobrego dnia!

TOLERANCYJNI to po włosku TOLLERANTI 

trekking

Ginestrowy trekking wokół Castellone i karuzela, która nabiera rozpędu

poniedziałek, czerwca 21, 2021

Biforco, trekking z Domem z Kamienia

W miejscu, gdzie kamiennych ludków jest najwięcej ktoś przyniósł nawet doniczkę z dorodną pelargonią. Wyglądało to trochę jak mały kamienny ołtarzyk. Zastanawiałyśmy się czy ten ktoś przychodzi ją też podlewać, bo po deszczu teraz to przecież ślad zaginął. 
Trekking wokół Castellone zahaczając o gaj kasztanowy udał nam się pięknie. Można byłoby go nazwać trekkingiem ginestrowym. To już końcówka czasu ginestre, zaraz zacznie się ich schyłek, dzień pod dniu będą słabnąć, ale teraz jeszcze łąka ze ścieżką Kamiennych Ludków to jak bajkowa sceneria!

Uwielbiam to wędrowanie, opowiadanie - czy o Dante, czy o kasztanach, czy o wężach. Uwielbiam być cichą ambasadorką tych ziem. Czuję się tak jakbym się właśnie po to urodziła. 


W gaju kasztanowym kwitną teraz lilie świętego Jana. Ponadto rozkwitły się na całego: margerytki, wyka, czerwcowe orchidee, maki, dzwonki, dziurawiec i tysiące innych kwiatów, nad którymi nie można przystanąć, nie można się nie pochylić. Przecież taka czerwcowa popisówka polnych kwiatów to cud najprawdziwszy.
I już za kilka dni trzeba wodę janową przygotować...

Biforco, trekking z Domem z Kamienia
Biforco, trekking z Domem z Kamienia
Biforco, trekking z Domem z Kamienia
Biforco, trekking z Domem z Kamienia
Biforco, trekking z Domem z Kamienia
Biforco, trekking z Domem z Kamienia
Biforco, trekking z Domem z Kamienia
Biforco, trekking z Domem z Kamienia
Biforco, trekking z Domem z Kamienia

Niedziela udała nam się pięknie. Słońce nie było zbyt wylewne, ale na trekking bezpieczniejsze chyba tropiki z kosmiczną wilgotnością powietrza, niż palący żar z nieba. 
Późnym popołudniem odprowadziłam moje Turystki na stację, a sama wróciłam do domu i zabrałam się za te nieszczęsne ulubione puzzle. Było to tak niezwykłe uczucie móc bez wyrzutów sumienia tak sobie dłubać i dłubać do kolacji.

Biforco, trekking z Domem z Kamienia
Biforco, trekking z Domem z Kamienia

Tymczasem na starcie ustawia się nowy tydzień, lato oficjalnie wchodzi na scenę, a czerwiec zaczyna ostatnią już dekadę. 
Zaczyna się też prawdziwe wariactwo. Nie składam juz nawet petycji o dodanie kilku godzin do doby, ale o dodanie ze dwóch dni do tygodnia, bo inaczej nijak się ze wszystkim nie wyrobię. Będzie biesiadowanie, będzie powitanie kolejnych Gości, będzie Florencja - ta nie wiem jeszcze kiedy, ale być musi i w tym i w następnym tygodniu i z góry moich uczniów przepraszam, za zbliżające się lekcyjne zawirowania.

Dobrego tygodnia! Dobrego lata!


Biforco, trekking z Domem z Kamienia

UWIELBIAM to po włosku ADORO!