O soli, prezydencie, kontemplacji świata i ludziach bez ziemi
środa, maja 19, 2021Przez to dziwne rozdygotanie i nawał spraw nie wychodzą mi nawet spacery... To znaczy spacery jako spacery to może i wychodzą, ale nie udają się tak jak bym chciała, nie przynoszą takiego ukojenia jak zawsze. I może nawet nie tyle, że zajęć jest więcej niż zwykle, ale głowa "spuchła" od nadmiaru myśli, przemyśleń, refleksji.
A czas taki piękny teraz wśród kwitnących akacji, maków, ginestre...
Wdrapałam się wczoraj na "punkt widokowy" ponad Marradi. Jak człowiek dobrze wzrok wyostrzy to z tego miejsca nawet skraweczek dachu mojego domu wypatrzy. Widać stąd jak na dłoni bajeczne położenie Marradi, aż po Biforco.
Czasem niektórzy Czytelnicy pytają mnie, czy żeby iść w góry muszę się daleko przemieszczać. Poniższe zdjęcie może być odpowiedzią na to pytanie:
Najbliższy szlak przebiega pod moimi oknami, wychodzę z furtki i hop... już jestem na szlaku. Po trzystu metrach porzucam asfalt i zanurzam się w cudzie apenińskiej natury.
Ten cud jest moim środowiskiem naturalnym i chyba jeszcze nie zdarzyło mi się wstać rano i wypić kawę bez choć kilkuminutowej kontemplacji widoku jaki rozciąga się z mojego okna. Zachwycam się nim każdego dnia na nowo - czy to zimą, czy wiosną, czy w słońcu, czy rozmytym w deszczu, rano o świcie i kiedy zapada zmrok, bo ten widok godny jest kontemplacji zawsze.
- Czy po polsku "bierze się pociąg"? - pyta Mikołaj przy obiedzie.
- Nie. Prendi il treno po włosku, ale po polsku się pociągu nie bierze.
- A dlaczego? - dociekał - przecież we wszystkich językach się bierze pociąg i po angielsku i po niemiecku...
- Szczerze mówiąc to nie wiem...
- Niech Matka tyle nie soli!
- Już tak dużo nie solę, jeszcze tylko szczyptę - sięgam do stojącej przede mną miseczki z solą, żeby doprawić sobie sałatę.
- Ale ja Matce mówiłem i Matka dalej soli! - poucza i jednocześnie zabiera mi "solniczkę" sprzed nosa.
- Ej!
- Jeśli Matka nie rozumie... - siada znów na swoim miejscu. - Ja powinienem być prezydentem! Bym był dobrym prezydentem!
- Ty byłbyś terrorystą! - wtrąca się Tomek.
- No właśnie - przytakuje zgodnie Mikołaj.
- Za rok wystąpię o obywatelstwo - mówię do Tomka, kiedy wracamy z Marradi ze zdjęciami do paszportu w kieszeni.
- To ja już nie zdążę mieć włoskiego paszportu przed wyjazdem?
- Przed wyjazdem nie, ale przecież możesz dostać potem. Chyba lepiej mieć włoski paszport.
- O to tak! - przyznaje i zaraz filozoficznie dodaje - a w ogóle to ja bym chciał być bezpaństwowcem.
- "No countries, no religion..."
- To ciekawa idea, ale w praktyce potem na pewno utrudnia życie.
- Wiem, wiem...
- Ale ja też nie lubię żadnych etykietek. Jestem kim jestem.
Rozmawiamy o dalekich krajach, o byciu cudzoziemcem i o poszukiwaniu swojego miejsca na ziemi.
Jest piękny maj. Kwitną akacje i maki przy via Francini, a ja znów mogę spacerować z ukochanym synem i paplać o tym i o tamtym...
SOLIĆ to po włosku SALARE (wym. salare)
DOBREGO DNIA!
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
4 komentarze
Bardzo ciekawa uwaga z pociągiem - faktycznie po polsku się go nie „bierze”, tak jak i czasu, ale można go złapać!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam najserdeczniej 🌞
dokładnie, zabawne są takie językowe plątaniny
UsuńW Polsce bierze się tylko taksówkę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam A.
właśnie:)
Usuń