Na pełne morze z wiatrem pod ramię
poniedziałek, maja 03, 2021Piękne! Pięknie! Piękny! I tak dalej wszystkie pozostałe formy - to było chyba znów najczęściej powtarzane wczoraj słowo. Wyprawa na Lozzole była naszą piątą wspólną wyprawą i tak sobie dziś myślę, że przede wszystkim jestem bardzo wdzięczna T.
To była najlepsza rzecz jaką mogła zrobić - odpowiedzieć na moją zaczepkę rzuconą w eter. Kiedy pod koniec lutego na moje pytanie, którym opatrzyłam fejsbukowy filmik z ulubionymi cyprysami: "kto ze mną idzie następnym razem?", T. odpowiedziała - "ja chętnie z tobą pójdę", nie przypuszczałam, że wyjdzie nam z tego takie piękne wędrowanie. A zatem piąta wyprawa za nami. Gdyby nie to, że kilka przez tygodni byliśmy "czerwoni", to pewnie byłoby ich więcej. Ale nie ma gdybać co by było, ważne jest to co jest. A jest... PIĘKNIE!
Ze wszystkich naszych wypraw, ta była chyba najbardziej spektakularna. Przede wszystkim mam zawsze takie wrażenie, że kiedy wędruję nad Biforco, nad Marradi, na Gamognę, to jest trochę tak jakbym "pływała blisko brzegu", ale kiedy zbliżam się do Lavane, do Sambuki, kiedy garnie którymi wędruję ocierają się o 1000 metrów, oooo... Wtedy czuję się tak, jakbym wypływała na szerokie morze! Hej przygodo!
Bardzo mi zależało, żeby przejść szlakiem z Passo Carnevale do Lozzole i potem w dół do Fantino. Chciałam zmierzyć dystans i sprawdzić, w którym miejscu szlak jest mylnie oznaczony. Tylko raz porwałam się na tę trasę jesienią, kiedy zawitała do mnie I. Wtedy jednak ruszyłyśmy z Lozzole i miałyśmy dojść do Carnevale. Niestety po drodze musiałam zmodyfikować nasze "percorso" i Mario ostatecznie przyjechał po nas do Palazzuolo. Wolałam pokierować nas do pewnego celu, zamiast eksperymentować z nieznanym kierunkiem.
Wczoraj upewniłam się, że wtedy to nie było przeoczenie, tylko szlak na jednym rozwidleniu jest rzeczywiście źle oznaczony albo wręcz nieoznaczony.
Tym razem wszystko poszło gładko i wciąż będę powtarzać, że to jeden z piękniejszych szlaków. Widoki tak nieprawdopodobne, że przystawałyśmy co kilka kroków. Zachwycało nie tylko to co oczywiste: Lavane, Sambuca, Falterona, ale też to co pod nogami - głazy, kwiatki, zielone jaszczurki i to co wyżej - lazur, konary jak rzeźby, drzewa zwalone wybebeszone, które od góry jak tunel zamykały ścieżkę. Szłyśmy spokojnie, to wspinałyśmy się, sapałyśmy, oddychałyśmy, znów się wspinałyśmy, skakałyśmy przez rwące strumyki i tylko co chwilę: pięknie! piękne! piękna!
Wędrowałam z wieloma osobami, z niektórymi było genialnie, z innymi miło, były też osoby, z którymi raczej bym się już nie wybrała. To co polubiłam w wędrowaniu z T. poza tym, że oczywiście podzielamy entuzjazm dla tego kawałka Italii, to NIEMARUDZENIE! Jakie to niemarudzenie jest... PIĘKNE!
Szlak pod górę? - damy radę. Wieje? - a wieje i co? Błoto? - buty się upierze. Mokre stopy? - wyschną! I tak dalej...
Nasza wczorajsza wyprawa rankiem stanęła pod znakiem zapytania, bo wiało naprawdę niemiłosiernie. Ale, tak jak powiedziała T. - do odważnych świat należy!
Dziś na mnie już czas...
Chciałabym opowiedzieć jeszcze wiele, przypomnieć historię Lozzole, porozczulać się nad resztkami napisów na skrawkach grobów na górskim cmentarzyku, poroztkliwiać nad tym, że największym artystą świata jest natura, że życzliwi tubylcy zapraszali do ogrzania się przy ogniu, że ołowiane chmury przegrywały pojedynek z masywem Sambuki, że gaj bukowy był sielski jak z bajki, że muzyka strumyków była jak prawdziwa symfonia i tak dalej i tak dalej...
Ale dziś na mnie naprawdę już czas. Na chwilę zmieniam wystrój dekoracji. Ha! Kto zgadnie na jaki?
Cicho sza! Niech to będzie PIĘKNY dzień.
Na dobry początek tygodnia pospacerujcie razem z nami po tych PIĘKNYCH Apeninach!
PERCORSO (wym. perkorso) to znaczy TRASA
znajdź ramarro - zieloną jaszczurkę |
Patrz dziecko - to jest kupa. |
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
4 komentarze
Dodam - piękne ruinki! A jak tam Elbrus? Daleko jeszcze do szczytu? Ja postanowiłam iść na piechotę do „mojego” miejsca w Toskanii, 1794 km, idąc od początku roku minęłam półmetek :-)
OdpowiedzUsuńPs. Jaszczurkę znalazłam, pięknie się prezentuje od strony ogona!
Serdeczności!
Ooo dziekuje za inspiracje!!! To ja tez juz wytyczam sobie cel dystansowy, nie tylko wysokosciowy. W najblizszych dniach napisze o marcowych osiagnieciach. Usciski i gratulacje!
UsuńPsze Pani! ja wiem! ja wiem!
OdpowiedzUsuńPani białe sukienki na wystrój szykuje!
zgadłem? ;)
c-ó
No nie:))) choc sukienki juz sa grane:) chodzilo oczywisciebo Florencje:)
Usuń