Cierpliwość, lekkość i mruczenie cyprysa
sobota, maja 15, 2021Zakwitła dzika róża, ginestre nawet w wyższych partiach zaczynają coraz śmielej otwierać żółte pąki, kwitną też akacje, a paprocie odrodziły się z zeschłych kolan... Zatrzymałam się na wprost Castellone przy drodze do Pianorosso. Mój piątkowy, międzylekcyjny spacer był bardzo, bardzo krótki. W życiu nie było dziesięciu kilometrów, ale kiedy wiem, że wolnego czasu jest raptem skrawek, wtedy staram się, by ten spacer był jak najbardziej pod górę.
Na górze widać było jak na dłoni, że strony Lavane ciągnęły granatowe chmury, a ciepły wiatr próbował nieprzyjaźnie targać wszystkim co się dało. Nie trzeba było się tym przejmować, bo wedle tego co mawiają miejscowi, chmury od Lavane nigdy nie są groźne.
Za moimi plecami zamruczał stary cyprys. To na pewno wiatr próbował zgiąć go za wszelką cenę, a stary pień aż trzeszczał próbując mu się oprzeć, ale ja byłam pewna, że cyprys właśnie do mnie zamruczał. Nie powiem co mi mruczał, bo to są bardzo prywatne rozmowy...
Szłam z majowym, nieco szalonym wiatrem we włosach, przystając co kilka kroków, bo co i rusz mamił na poboczu drogi nowy kwiatek, a myśli płynęły w różnych kierunkach. Nagle uświadomiłam sobie, że mam lżejszy krok, że usystematyzowanie spraw formalnych, choć obyło się bez fajerwerków, fest, szampanów, to jednak dało mi pewien spokój. Zupełnie jakby ktoś ujął mi trochę ciężaru z ramion. Znów też przypomniała mi się pewna bardzo ważna w moim życiu rozmowa, która tyle spraw w głowie pomogła poukładać. Im dłużej żyję, tym bardziej jestem przekonana, że wszystko w życiu ma swój czas. Jeśli coś w danym momencie się nie udaje, to widocznie nie jest na to pora, a może my, wbrew temu co nam się wydaje, wcale nie jesteśmy na to tak gotowi.
Wieczorem mimo ogromnego zmęczenia nie moglam zasnąć. Do późna przeglądałam pomysły na tort, żeby coś nowego było na te piętnaste mikołajkowe urodziny. Noc - już druga z rzędu - znów przyniosła dziwne sny. Śniło mi się, że bardzo spieszyłam się na samolot, ale nie wiedzieć czemu nie miałam biletu. Tak to było męczące, że z tego wszystkiego się obudziłam. Zastanawiałam się co to może znaczyć - czyżbym mimo pozornego spokoju wciąż gdzieś gnała, wciąż za czymś goniła?
Nie... Nie sądzę...
Jeśli jest coś czego ostatnie lata mnie nauczyły, to na pewno jest to cierpliwość. Tej nie było nigdy w moim DNA, ale już jest, czekać to ja już umiem jak mało kto - w końcu całe życie jest czekaniem na coś.
Mam nadzieję, że nie zabrzmiało to jak tania filozofia, tylko zwykłe szczere wyznanie.
Sobota obudziła się niewyraźna, ale w miarę rozkręcania się dnia ma być podobno przyzwoicie. Następny tydzień zapowiada się pogodowo stabilnie, słońca już nie będzie nam brakować.
DOBREGO DNIA!
ZGINAĆ to po włosku PIEGARE (wym. piegare)
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
1 komentarze
Zbyt długie czekanie przynosi ulgę , że wreszcie , ale pozbawia chęci do świętowania . Człowiek jest tak umęczony ,że na entuzjazm nie ma już ani siły ani ochoty .. Marysia
OdpowiedzUsuń